czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 13



W końcu nadszedł przedostatni dzień życia Lilith. Miesiąc nieuchronnie zbliżał się ku końcowi i dziewczyna zaczynała coraz bardziej się bać. Jeff mówił co prawda, że nie chciałby aby umarła, jednak to czego chciał on, a to czego chciała jego druga osobowość, to były dwie różne rzeczy. Podejrzewała, że i tak ją zabije. Będzie później tęsknił tydzień, albo dwa, a potem zapomni. Nawet jej dziwna moc nie będzie w stanie jej uratować.
Tamtego dnia była razem z Jeffem w jego domu. Myślała, że spędzi tam swoją ostatnią noc, ale on powiedział, że spać pójdą do niej.
- Lili, dlaczego jesteś smutna? - Jeff wyczuł jej nietypowy nastrój - Nie bój się jutra.
- Nie boję się- skłamała - Wszystko dobrze, naprawdę.
- Gdyby wszystko było dobrze, to nie byłabyś teraz taka- Jeff pogłaskał ją po twarzy- Wszystko będzie dobrze. Nic nie poczujesz. Zrobię ci tylko dwa malutkie nacięcia i będę przy tobie aż do końca. Powiedzieć ci coś szczerze?
- Co takiego?
- Ja też tego nie chcę. Wolałbym żebyś została ze mną.
- Jeff, może czegoś tu nie rozumiem, ale skoro ty czegoś nie chcesz i ja też, to po co właściwie to robić? - Lilith spojrzała mu głęboko w oczy - Nie lepiej byłoby nam żyć razem ze sobą, jako przyjaciele?
- Może i lepiej? - Jeff wzruszył ramionami - Nie wiem. Będę musiał się zastanowić nad paroma rzeczami.
- Na przykład nad czym?
- Z jednej strony nie chcę cię zabijać, a z drugiej tylko o tym marzę. Czuję się okropnie rozdwojony. To mnie denerwuje.
- Musisz teraz podjąć bardzo ważną decyzję, Jeffrey. Jest ci ciężko, bo to czego chcesz nie zgadza się z twoją naturą. - obje usłyszeli w swoich głowach ten sam głos. Za ich plecami stał Slenderman.
- Zamknij się- warknął na niego Jeff- Ty nie masz pojęcia jak to jest. w ogóle nie wiesz jak się teraz czuję!
- Wiem więcej niż ci się wydaje. Pokochałeś ją i dlatego nie chcesz teraz jej zabić. Boisz się, ze dopadną cię wyrzuty sumienia, tak jak po śmierci Liu.
- Gówno prawda! Ja nie mam wyrzutów sumienia! Nie żałuję niczego, co zrobiłem! NICZEGO JASNE?!- Jeff wyjął z kieszeni nóż i wymierzył ostrze w Slendermana
- Oszukujesz sam siebie, Jeffrey. Długo tak nie pociągniesz.
Jeff ryknął wściekle i rzucił nóż w stronę zjawy, ale Slenderman zniknął. Wciąż dysząc z wściekłości podszedł do okna i krzyknął w stronę lasu
- Nie masz prawa wtrącać się w moje życie! Co ty w ogóle możesz wiedzieć?! NIC!!! Nie masz o tym pojęcia! Jesteś niczym, rozumiesz? Kiedy ty ostatnio kogoś kochałeś?! Kiedy coś czułeś? Czterysta lat temu? Nie rozśmieszaj mnie! Nie jesteś już człowiekiem od dawna, więc nie udawaj eksperta, bo nic o mnie nie wiesz!!!
Slenderman pojawił się znowu. Chwycił Jeffa w pasie jedną z czarnych macek, które teraz wyrastały mu z pleców i z całej siły rzucił nim o ścianę.
- Masz rację, nie jestem już człowiekiem. Ale tym jesteś nim nadal, więc panuj nad sobą.
Jeff podniósł się z jękiem i spojrzał na niego nienawistnym wzrokiem.
- Nienawidzę cię! - syknął - Pojawiasz się tylko kiedy cię nie potrzebuję i udajesz wielkiego znawcę świata. A gdy jesteś naprawdę potrzebny, wtedy cię nie ma.
- Twierdzisz, że teraz nie potrzebujesz pomocy?
- Nie! Potrafię podjąć właściwą decyzję! - Jeff nagle zakaszlał i wypluł trochę krwi
- Przestańcie już! - Lilith stanęła między nimi. - Zacznij nad sobą panować!
Jeff nic nie odpowiedział. Skulił się w kącie i nasunął na oczy opaskę, co było znakiem, że nie chce już z nikim rozmawiać. Dziewczyna zostawiła go i poszła do lasu.
- Nie powinieneś go tak traktować- rzuciła w stronę Slendermana- Podobno pogodziliście się ze sobą?
- Ludzie tacy jak on są z wierzchu skomplikowani, ale gdy tylko bliżej się ich pozna, łatwo odgadnąć ich uczucia. Chciałem go tylko uspokoić
-Ciekawa metoda. Jak właściwie do mnie mówisz? To telepatia?
- Można powiedzieć, że tak. Ja na to mówię radio, ponieważ ty tylko odbierasz moje sygnały. Dam radę porozmawiać z każdym odmieńcem, chociaż słyszą mnie też zwykli ludzie. Przekonałem się o tym wysyłając instrukcję do swoich współpracowników. Przez przypadek moje sygnały odebrały dwie normalne dziewczynki i prawie zabiły swoją koleżankę.
- Słyszałam o tym- Lilith kiwnęła głową - Tej sprawy nie udało ci się zatuszować.
- Nie chciałem jej ukrywać. Dzięki temu ludzie interesujący się nami zaczęli być postrzegani w niezbyt dobrym świetle.
-  Ach tak... Dlaczego Jeff tak się wkurzył? Był opanowany przed twoim przyjściem.
- Nie lubi, gdy mówi się o nim jak o zdolnym do miłości człowieku. Widać gołym okiem, że cię kocha i tęskni za swoim bratem, ale on sądzi, że jeśli przestanie mówić o tych uczuciach, to znikną. Obserwuję Jeffa już od przeszło dziesięciu lat i przez cały ten czas nie widziałem, aby tak się do kogoś przywiązał. Bez ciebie on znów będzie nieszczęśliwy. Dałaś mu poczucie równowagi, które utracił jako dziecko i dlatego tak ciężko mu zdecydować, czy chce twojej śmierci, czy nie. Najlepsze dla niego rozwiązanie jest jednak sprzeczne z jego morderczą naturą. Musiałby okazać litość i przyznać się do miłości, a to rozbiłoby tę skorupę, którą się otoczył. Dlatego był na mnie taki wściekły. Po prostu boi się prawdy.
- Niemożliwe - dziewczyna pokręciła niedowierzająco głową- Nie jestem dla niego nikim ważnym. Po prostu kolejną ofiarą, niczym więcej.
- Lilith, wiem jaki masz dar. Można powiedzieć, że sama do tego doprowadziłaś, być może nawet nieświadomie. - po tych słowach Slenderman zniknął.

 Jeff o wiele bardziej wolał leżeć w łóżku Lilith niż własnym, co często jej powtarzał, gdy przyszli do jej domu. Dziewczyna próbowała wcześniej zmusić go do kąpieli, ale on uparcie twierdził, że jej nie potrzebuje. W końcu obiecał się wykąpać wieczorem, a potem zasnął. Lilith dziwiło to jak dużo snu potrzebuje ten człowiek. Jeśli dałaby mu wolną rękę tylko by spał i czasem tylko wstawał żeby coś zjeść (albo się z nią zabawić). Kiedy wracali do domu, Jeff zobaczył leżącą obok śmietnika kanapkę i zjadł ją. To był jego dziwny nawyk, którego nie mógł się pozbyć. Jeśli zobaczył gdzieś jedzenie od razu je sobie brał. Wiązało się to z tym, że przez długi okres czasu głodował. Wieczorem nadeszła pora konfrontacji Jeffa z wanną i mydłem. Lilith zaprowadziła go (a raczej zaciągnęła) do łazienki.
– Ściągnij z siebie to ubranie! – nakazała stanowczym głosem – Jak ty w ogóle możesz chodzić w czymś śmierdzącym starym trupem?!
– Mnie to nie przeszkadza – odpowiedział jej – Nawet lubię ten zapach.
 – Przebierz się! Zostawiłam w szafie kilka rzeczy mojego taty. Ubierzesz je na noc, a ja wypiorę te twoje.
 Jeff niechętnie pozbył się swoich ciuchów. Nie rozumiał, dlaczego Lilith chce znowu prać mu bluzę, skoro przecież już raz ją prała. Według niego należałoby tylko przetrzeć spodnie wilgotną szmatką.
 Dziewczyna dała mu białą koszulkę i szorty. I nowe bokserki, gdy dowiedziała się od jak dawna nie zmieniał swoich. Przedtem nalała mu wody do wanny i kazała wejść do środka. Jeff praktycznie nigdy się nie mył. Czasem tylko, kiedy śmierdział jak zbiorowa mogiła, korzystał z prysznica w domu jednej ze swoich ofiar.
 – Masz umyć dzisiaj włosy– powiedziała surowo – To cud, że jeszcze nie dostałeś wszy!
Kiedy wyszła Jeff postanowił zapoznać się głębiej z zawartością różnokolorowych buteleczek leżących na półkach. Wziął do ręki pierwszą z brzegu i przyjrzał jej się uważnie.
 – Woda po goleniu – przeczytał– Szkoda, że mam poparzoną twarz i nie rosną mi na niej włosy. Też mógłbym się golić i sprzedawać wodę po goleniu. Swoją drogą ciekawe dlaczego ojciec Lilith kupił wodę w której wcześniej ogolił twarz jakiś facet? LILITH!!! – wrzasnął.
 – Co? – odkrzyknęła dziewczyna – Topisz się?
– Nie! Powiedz mi, co robisz z wodą po goleniu?
– Ja? Z wodą po goleniu?
– Załóżmy, że ogolisz sobie pachy. Też zbierasz ją do buteleczki i sprzedajesz? Po co właściwie kupuje się coś takiego?
– Aha – Lilith zaczęła się śmiać – Chyba nie zrozumiałeś, co to woda po goleniu.
Jeff wszedł do wanny, ale nadal z zaciekawieniem przyglądał się wodzie. Odwrócił flakon i przeczytał opis na odwrocie.
– "Czy twoja twarz potrzebuje otrzeźwienia jak po namiętnym stosunku?"– przekręcił głowę w bok i zastanowił się chwilę – Nigdy nie uprawiałem seksu ze swoją twarzą, więc nie wiem... LILITH!
Drzwi łazienki lekko się uchyliły i dziewczyna zajrzała do środka.
 – Słucham cię?
 – Uprawiałaś kiedyś seks ze swoją twarzą?– zapytał całkiem poważnie.
 Lilith znowu zaczęła się śmiać.
– Możesz mi powiedzieć, czego się nawdychałeś?
– Niczego. Tu tak pisze.
– Myj się! Nie czytaj jakichś pierdół! Jeff zasłonił się kotarą i zaczął chlapać się w wodzie jak dziecko. W pewniej chwili pluski ustały.
– Lilith? Jesteś tu?
– Jestem. Co znowu przeczytałeś?
–"Hiperalergiczny żel do higieny intymnej" W życiu nie umyłbym małego Jeffa tym czymś!
– Nie HIPER-alergiczny, tylko HIPO-alergiczny – poprawiła go – To znaczy nie powodujący uczulenia. A poza tym ten akurat jest dla kobiet.
Jeff wystawił głowę za kotarę.
– Nie żartuj! Naprawdę myjesz tym swoją...
– Jeffrey! Kąp się! I nie chlap mi na podłogę! 

Przez chwilę słychać było tylko pluski. W końcu Jeff poprosił ją żeby podała mu szampon.
– Szampon jest za tobą. Masz tu jeszcze opaskę na oczy. Zasłoń je sobie, bo będą cię piekły.
– A jak mi się zmoczy?
– Nie martw się, wyschnie. To tylko kawałek czarnego materiału z gumką.
Dla Jeffa miał on jednak bardzo dużą wartość. Nie chciał żeby opaska tak szybko mu się zniszczyła. Była ona jego największym skarbem (oczywiście zaraz po nożach).

 –Wiesz co? Nawet fajnie być takim czystym– powiedział do niej, gdy leżeli już w łóżku.
–Powiedz mi, ty udawałeś tak głupiego, czy naprawdę się czegoś naćpałeś? – Lilith zaśmiała się– Idź spać.
 – To mój tekst!
– Wybacz, nie wiedziałam. Podjąłeś już decyzję?
– Jaką decyzję? – Czy mnie jutro zabijesz.
– Ach, tę – Jeff zrobił długą przerwę – Wiesz, myślę że pora to zakończyć. Byłaś naprawdę dobrą przyjaciółką Lilith, jednak zbyt wiele ryzykuję.
Dziewczyna poczuła chłód w każdej części ciała. Gdyby teraz stała, pewnie straciłaby władzę w nogach.
– Myślałam, że mnie jednak oszczędzisz – jęknęła przez łzy – Ja się tak boję!
– Nie masz czego. Nic nie poczujesz, obiecuję. Tyle dla mnie zrobiłaś, że musiałbym być naprawdę skończonym idiotą, żeby sprawić ci jakikolwiek ból.
– A więc dlaczego chcesz mnie zabić?
– Bo boję się, że zacznę cię kochać – wyznał – Nie chcę już stracić nikogo bliskiego. To najgorszy ból jaki w życiu czułem. Wolę więc dopilnować żebyś umarła w bezbolesny sposób, niż w przypływie szału poderżnąć ci gardło, a potem patrzeć, jak krztusisz się własną krwią. Ja... Tak mi brakuje Liu! Nie chciałem mu zrobić krzywdy. Kochałem go bardziej niż kogokolwiek innego! Próbowałem mu jakoś pomóc, ale było już za późno. Nie każ mi jeszcze raz przez to przechodzić! – Jeff wtulił się w Lilith i przysunął głowę do jej piersi. Wyczuł niespokojne bicie serca. Ten dźwięk uspokoił go, jednak nadal miał przeczucie, że robi źle.

4 komentarze:

  1. Królowa polskiego fanfiction w natarciu. Zbliżamy się powoli do finału, zobaczymy co z tego wyniknie. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
  2. "To telekineza?" Chyba telepatia (wybacz, że się czepiam, ale lepiej ja niż jakiś hejter/hejterka).
    Rozdział (jak i wszystkie poprzednie) bardzo ciekawy, nie będę się rozpisywać, ponieważ jak to kiedyś ktoś powiedział "o wiele łatwiej jest ocenić coś złego niż dobrego".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za to że zauważyłaś/eś ten błąd ^_^. Sama często wracam do wcześniejszych rozdziałów i staram się poprawiać literówki i takie kwiatki, ale nie wszystkie znajduję. Zaraz to zmienię.

      Usuń
  3. O. I fajnie , bo ja też to zauważyłam tylko już się nie czepiałam, że telekineza to przenoszenie przedmiotów myślami a telepatia to czytanie w myślach.. No ale - Boże , jakie to jest genialne! Wyczekuję ostatnich rozdziałów a teraz wracam do tych starych....Po prostu niesamowite jest to jak to wszystko się pototczyło :)

    OdpowiedzUsuń