piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 14

Pięć czarnych samochodów wjechało na podwórko przed domem Lilith dokładnie o czwartej trzydzieści. Wysiadła z nich grupa dobrze uzbrojonych ludzi z Colinem Clark na czele. Tuż przy nim szła drobna kobieta w czarnej sukience, peruce tego samego koloru i skóropodobnej masce.
Nazywała się Jane Arkensaw, ale teraz znana była jako Jane the killer.
Od wielu lat jej największym marzeniem było zabić Jeffa. Ukarać go za to, co jej zrobił. Sprawić by cierpiał tak bardzo jak ona kiedyś. Gdy dowiedziała się o Lilith zaczęła być ciekawa kim jest ta dziewczyna i co takiego w sobie ma, że udało jej się tak długo zwodzić Jeffa.
Nie pamiętała już w jaki sposób poznała Clarka i jak zaczęła współpracę z nim. Kiedy spotkała go po raz pierwszy zafascynował ją swoim urokiem i tym, że miał taki sam życiowy cel jak ona. Ale później cała fascynacja nowym przyjacielem zmieniła się w nienawiść.
Lilith wstała jakby tknięta złym przeczuciem i podeszła do okna. Gdy zobaczyła uzbrojonych ludzi pod wodzą Clarka pobiegła do łazienki po rzeczy Jeffa i położyła mu je na łóżku. Potem wzięła kartkę i długopis i zaczęła pisać krótka wiadomość, a następnie włożyła mu ja w dłoń, a następnie zamknęła drzwi na klucz i poszła czekać na Clarka.
- Lilith Miran, pozwól z nami - usłyszała zaraz po otwarciu drzwi- Mamy wiele powodów, by przypuszczać, że współpracujesz z Jeffem the Killer, a dodatkowo jesteś oskarżona o składanie fałszywych zeznań i utrudnianie śledztwa. Wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie.
Lilith skuto i wyprowadzono z budynku. Na szczęście nie zdecydowano się na przeszukanie mieszkania. Najwyraźniej Clark spodziewał się, że Jeff będzie próbował walczyć i dlatego załatwił sobie tak liczną obstawę. Lilith wydawało się to bardzo tchórzliwe.
Zdziwiła się, że zamiast na komisariat zawieziono ja do tymczasowej kwatery Fundacji SCP. Jane złapała ją za nadgarstek i wprowadziła do małego pokoiku, który był już wcześniej przygotowany na przyjęcie więźnia (najprawdopodobniej Jeffa).
- No to sobie teraz porozmawiamy- syknął Clark- Powiesz mi jak to się stało, ze zostałaś dziwką mordercy.
- Byłeś przy tym napisie, który zrobił Jeff - Lilith nie używała już wobec niego zwrotów grzecznościowych- Od tego wszystko się zaczęło.
- Nabazgrał coś krwią na ścianie, a ty się w nim zakochałaś?! - mężczyzna chwycił ją za twarz- Jesteś żałosna. Wiesz ile straciłaś? Mogłem ci dać więcej niż on.
Dziewczyna skorzystała z okazji i ugryzła go w palec. Postanowiła sobie, że cokolwiek teraz się z nią stanie, zniesie to i nie wyda Jeffa.

Całe jego lewe ramię było potłuczone. Po kilku bolesnych próbach udało mu się wydostać z pokoju. W kieszeni miał zwiniętą wiadomość od Lilith, która z samego rana postawiła go na nogi jak najmocniejsza na świecie kawa.


Jeff,

Nie myśl, że schowałam się gdzieś przed Tobą. Clark tu przyszedł i pewnie mnie zaaresztuje. Będę Cię bronić ze wszystkich sił. Niczego się ode mnie nie dowie. Prawdopodobnie już się nie zobaczymy. Uciekaj stąd i bądź szczęśliwy.

Kocham Cię
L.
Ta wiadomość bardzo go poruszyła. W przedpokoju wziął do ręki ołówek i na odwrocie napisał swoim koślawym pismem "Ja też cię kocham". Później schował karteczkę do kieszeni.
Zastanawiał się gdzie Lilith może być przetrzymywana. Im dłużej jej nie było, tym bardziej zdawał sobie sprawę jak bardzo mu jej brakuje. Ale Jeff nie był głupi i wiedział, że sam nie zdoła jej odnaleźć. Musiał znaleźć kogoś i poprosić o pomoc. Tyle, że oprócz Slendermana nikt nie chciałby mu pomagać, a do niego Jeff nie zwróciłby się, chociażby chodziło o jego własne życie. Krążył więc cały dzień po mieście prosząc o pomoc najstraszniejsze i najpodlejsze stworzenia jakie znał, nikt jednak nie był zainteresowany narażaniem życia dla jakiejś dziewczyny.
W końcu pomoc sama zapukała do jego drzwi. Była to Alice. W ręku miała tablet do kontaktów z Benem. Od jakiegoś czasu stali się dobrymi znajomymi, chociaż nadal nie czuła się komfortowo w jego towarzystwie.
- Od razu, jak dowiedziałam się, że Lil aresztowali, pobiegłam cię szukać - wypaliła - To niemożliwe, żeby kogoś zamknąć bez powodu i... Jeff, czy ty jesteś pijany?
- Skąd - zaprzeczył i zachwiał się. Ponieważ nie mógł pozbyć się dręczącego uczucia tęsknoty, postanowił sięgnąć po jedyny znany mu środek znieczulający umysł.
- Czuć od ciebie wódkę! Wiesz co, ty naprawdę sumienia nie masz. Ani honoru tym bardziej. Twoja dziewczyna wpadła w łapy gwałciciela, a ty zamiast iść urządzić krwawą masakrę, upijasz się! - Alice musiała jakoś wyładować frustrację i z całej siły uderzyła Jeffa w twarz- Otrzeźwiło cię to?
- Tak!!! Nie bij mnie!
- Słuchaj, ty musisz wziąć się w garść i zacząć działać. Chodź- wzięła go za rękę - Masz jakąś broń? Pistolet, nóż kastet?
- Mam dwa noże i tasak. Tylko, że tego tasaka nie mogę nigdzie znaleźć...
Alice ponownie go spoliczkowała
- Au!- wrzasnął
- Tasak mu się zgubił! Nie rozśmieszaj mnie! Lilith cię potrzebuje, nie rozumiesz?
- Dobra! Już pędzę ją ratować. Ale jak jeszcze raz mnie uderzysz to cię wypatroszę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz