sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 15

Jane weszła do pokoju w którym przetrzymywana była Lilith. Dziewczyna leżała bez ruchu na łóżku. Nie była do niego przywiązana, chociaż Clark bardzo chciał unieruchomić ją w ten sposób. Mimo to i tak nie miała szans wydostać się stamtąd.
- Przyniosłam kolację - rzekła wskazując na talerz z dwoma kanapkami - Nadal cię boli?
 
Stało się to, czego spodziewała się od samego początku. Clark pobił Lilith. Z nią samą też często chciał tak postąpić, ale zawsze dawała radę jakoś się obronić. Powstrzymywała jego sadystyczną drugą naturę.
 - Hej, powiedz coś wreszcie! Nie rozumiesz, że jeśli nadal będziesz milczeć, to on potraktuje cię o wiele gorzej?!
- Nic wam nie powiem - padła ledwo słyszalna odpowiedź - Możesz mnie nawet zabić. Nie dowiecie się ode mnie nic.
- Dlaczego tak go kryjesz?! Nawet za cenę własnego honoru i życia! Co ci powiedział? On cię tak naprawdę nie kocha.
Jane poczuła przypływ triumfu, kiedy Lilith odruchowo drgnęła słysząc jej słowa. A więc, o to chodziło.
- Nie kocha cię, bo to psychopata, a oni nie mogą odczuwać czegoś takiego jak miłość - powtórzyła pewnym głosem.
- Nie wiesz o nim kompletnie nic.
- Co?! Jak śmiesz! Akurat tak się składa, że ja jestem jedyną osobą, która ma prawo się o nim wypowiadać! Kiedyś byłam taka naiwna jak ty i myślałam, że Jeff dałby rade mnie pokochać, albo chociaż polubić. Uratowałam jego pieprzone życie, a wiesz co on później zrobił?! Zabił moich rodziców, a mnie do końca życia oszpecił! Gdybym teraz ściągnęła tę maskę, to zwymiotowałabyś na mój widok.
- Po co mi to właściwie mówisz?- Lilith wstała i zaczęła jeść kanapkę
- Żebyś zdała sobie wreszcie sprawę jaki on jest naprawdę! To potwór w ludzkiej skórze, a ty go bronisz.
- Rozumiem, że według ciebie Clark jest w porządku?
- Nie powiedziałam tak! - Jane poderwała się z miejsca- Poza tym masz nie zmieniać tematu.
W tym momencie drzwi uchyliły się i wszedł Clark, a Lilith znów musiała znosić ból i upokorzenie.

Najpierw pojechali na komisariat.
Alice kazała Jeffowi zostać w samochodzie. Oczywiście to ona musiała prowadzić auto przez całą drogę, mimo braku prawa jazdy. Kazała Jeffowi porządnie naostrzyć nóż i czekać na jej sygnał. W rzeczywistości bała się, by nie urządził masakry zbyt wcześnie.
Ku ich ogólnemu zdziwieniu i zrozpaczeniu Lilith nie było w areszcie. Clark zabrał ją gdzieś na "specjalne przesłuchanie".
Zrezygnowani i wściekli wrócili do domu Alice. Małe mieszkanko Lilith było teraz rewidowane i Jeff nie mógł już tam wrócić.
- Jak zobaczą cię moi rodzice - mówiła dziewczyna - To mnie chyba wydziedziczą!
- Spokojnie wysłałem im polecenia służbowe od szefostwa, by wzięli dodatkowe nadgodziny. Będą mieli dzięki temu lepszą opinię pracowniczą, a my przestrzeń do pracy - zapewnił Ben.
- Gratuluję ci. Wreszcie nauczyłeś się mówić jak człowiek i używać mózgu. Widać te gry nie zlasowały ci go całkowicie- mruknął złośliwie Jeff
- Opanuj się! - upomniała go Alice - Wiem, że jesteś zły, ale to nie powód by się na nas wyżywać!
W przeciwieństwie do Lilith, która wywoływała u Jeffa błogie uczucie spokoju, jej koleżanka sprawiała, że miał ochotę zabić ją i wszystkich którzy nawinęliby mu się na drogę. Miała szczęście, że zaprzyjaźniła się z Benem. Jeff co prawda nie bał się go, ale nie miał też powodu, by chcieć zrobić mu na złość i zabić Alice.



Pod wieczór wszyscy troje usiedli przy jednym stole (na miejscu przeznaczonym dla Bena był tablet z zainstalowanym syntezatorem mowy).
- Słuchajcie, musimy dowiedzieć się gdzie jest przetrzymywana Lilith, ale bez szumu - zaczęła Alice - Jeżeli ten cały Clark dowiedziałby się, że jej szukamy, to pewnie zrobiłby wszystko, by nam to utrudnić.
- Trzeba sprawdzić bazy danych Fundacji SCP - powiedział Jeff - To może być trudne, bo mają skomplikowane zabezpieczenia.
- Zająłem się tym już wcześniej. Twoja spawa nadal jest w toku, ale w aktach nie ma nawet najmniejszej wzmianki o Lilith - mruknął Ben lekceważącym głosem, tak jakby nie było to dla niego nic wielkiego.
-Co to ma do rzeczy? - dziewczyna nie rozumiała o co mu chodzi
-Gdyby Clark rzeczywiście zabrał ją na przesłuchanie dla SCP, pewnie wspomnieliby o niej w kartotece Jeffa. Poza tym nie trzymaliby jej kilka dni w zamknięciu. Zaraz po uzyskaniu odpowiedzi na swoje pytania wysłaliby ją do jakiegoś ośrodka, albo sanatorium, a wcześniej wyczyściliby jej pamięć.
- To co robimy?
- Clark ma pewnie jakąś kwaterę, nie? Dom, albo mieszkanie?
- Według danych z komputera SCP, przydzielono mu domek letniskowy do wynajęcia- Ben wyświetlił mapkę - To dosyć daleko stąd.
- To tam jest Lilith! - Jeff był stuprocentowo pewny- Musimy tam iść!

 

1 komentarz:

  1. Zapomniałam komentować na porzednich chapterach bo to jest miazga. Wciągające na maksa

    OdpowiedzUsuń