piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 19


Niedługo potem w ich domu pojawił się kolejny mieszkaniec. Był to Slenderman. Po tym jak sprawa Jeffa przycichła, postanowił sam zbadać, czy plotki o jego rzekomej śmierci są prawdą. Kilka dni później dołączyła drużyna jego Proxych, a także Eyeless Jack i mała Sally. Dom Jeffa i Lilith stał się najbardziej paranormalnym miejscem na świecie. Tylko Lilith była w miarę normalną osobą.

Slenderman był bardziej gościem niż stałym mieszkańcem, a to dlatego, że nie potrzebował snu i najlepiej czuł się samotnie w lesie. Obecność Eyeless Jacka najbardziej zaznaczała się w kuchni. Parę dni po jego przybyciu lodówka wypełniła się pudełkami z nerkami.

Pewnego czwartku Lilith postanowiła zabrać Jeffa do miasta na zakupy. Oszczędzała na ten dzień już długo, bo ciągle miała wrażenie, że suma jaką uzbierała była zbyt mała i nie wystarczyłaby dla nich obojga. Chciała pokazać Jeffowi, że istnieją inne metody zdobywania jedzenia niż kradnięcie go, dlatego postanowiła zabrać go ze sobą.

Ponieważ nie mieli jeszcze wtedy samochodu, musieli pokonać trasę piechotą. Po około godzinnej wędrówce wzdłuż drogi ich oczom ukazał się pierwszy sklepik.
- Lili, wejdziemy tam?-poprosił Jeff - Sprzedają słodycze.
-No dobrze- westchnęła dziewczyna- Możemy kupić coś na deser.
Jeff wszedł do sklepu i odkręcił słoik z czekoladkami na wagę. Wybrał dwa podał zdziwionej kasjerce.
- Poprosimy trochę tych cukierków- powiedziała Lilith
- Dwa wystarczą. Jeden dla mnie, a drugi dla ciebie. Po co brać więcej?
- Na później. Być może Sally tez będzie trochę chciała.
- Przecież Sally nic nie je, bo jest duchem! Jeśli zaproponujesz jej cukierka obrazi się na ciebie.
- A Masky, albo Hoodie? Oni chyba mogą jeść normalne rzeczy, prawda?
- Musiałabyś ich najpierw znaleźć. Zaczęliby przed tobą uciekać i wyprowadzili by cię w sam środek lasu, a potem zostawili na całą noc.
- Ale ty pewnie będziesz miał ochotę coś później przekąsić- dziewczyna spojrzała na niego zrezygnowana i zauważyła, że w czasie ich rozmowy sprzedawczyni uciekła, najpewniej przestraszona ich wyglądem.
- Super!- ucieszył się Jeff i zabrał z wystawy cały słoik cukierków - Daj swoją torbę!
- Tak nie można! - zaprotestowała Lilith
- Można. To się nazywa wykorzystywanie sytuacji. To jej wina, mogła nie zostawiać nas tutaj samych.
Dziewczyna niechętnie zgodziła się na pomysł Jeffa obiecując sobie, że w następnym sklepie pokaże mu jak prawidłowo się zachowywać.
- Załóż kaptur! - nakazała mu, gdy ruszyli w dalszą drogę, a sama zasłoniła twarz włosami - Ludzie się ciebie boją.
- Ciebie też! - Jeff niechętnie narzucił sobie kaptur na głowę - Dzięki mnie zaoszczędziliśmy pieniądze. Mamy cukierki, a nic nie wydaliśmy. Jestem inteligentny. Gdzie teraz?
Lilith zerknęła na małą listę
- Eyeless Jack prosił mnie o kolejne pudełko na nerki, ale nie wiem czy mu je kupować. Ma ich tak dużo, że ledwo mieszczą się w lodówce. Może sprawimy mu na urodziny jego własną?
- Dobry pomysł. Przynajmniej będę mógł znaleźć jedzenie w tej naszej. Teraz wszystko jest przykryte nerkami. Po co właściwie mu ich tak dużo, przecież i tak dziennie zjada jedną, góra dwie.
- Albo w ogóle nic nie je.
Czasami Eyeless Jack nie potrzebował codziennej dawki nerek i nie jadł ich przez dłuższy okres czasu. Mimo to nie chudł ani trochę. Nikt nie wiedział dlaczego tak się dzieje, nawet on sam.
- Slendeman prosił o kartki i węgiel do rysowania - Lilith patrzyła na pozostałe produkty z listy- Tobie przydałby się szampon, a ja potrzebuję nowej bluzki.
- Nie potrzebuję szamponu - Jeff dotknął końcówek swoich czarnych włosów - Są czyste, widzisz?
- Ale śmierdzą.
- Wcale nie! - zrobił urażoną minę - To twoje włosy śmierdzą. Moje są piękne i pachnące. Lilith nie odpowiedziała, tylko wepchnęła Jeffa do kolejnego sklepu.
Kiedy już z niego wychodzili z dwoma szamponami i pudełkiem dla Eyeless Jacka, zaczepiła ich dziwacznie ubrana kobieta. Lilith spostrzegła, ze idzie ona w ich kierunku i chciała ją wyminąć, jednak bezskutecznie.
- Może chcieliby państwo kupić amulet generujący pozytywną energię?- zagadnęła prezentując trzymane w ręku wisiorki - Jestem pewna, że wasza sytuacja znacząco się poprawi. A jeśli skorzystacie z ezoterycznej promocji, dorzucę jeszcze magiczne kadzidełko jako prezent od firmy.
- Co to jest magiczne kadzidełko? - zainteresował się Jeff - To do jedzenia?
- Kochanie, myślę że musimy już iść - szepnęła Lilith
- Dobrze że pan pyta! - kobieta ujęła w swoją dłoń bladą rękę Jeffa - Widzę przy panu dużo szczęścia i pieniądze, jeżeli zaczniesz wspomagać swoją aurę tym oto amuletem...
- Ja mam pieniądze- Jeff wyjął z kieszeni banknot, który wcześniej dostał od Lilith - Więcej nie potrzebuję, bo i tak mało ich wydaję.
- A nie chciałbyś kupić sobie czegoś większego, na przykład samochodu? Z moim amuletem to możliwe w kilka dni!
Jeff słysząc to popukał się w czoło
- Ja nie mam prawa jazdy!
Kobieta nadal nie rezygnowała.
- A może chcesz odnowić relację z kimś, kogo utraciłeś dawno temu? Mam amulet, który doda ci odwagi, by przeprosić tę osobę.
Jeff nagle stracił dobry humor. Z oczu popłynęły mu łzy, mimo że nikt tego nie zauważył. Uderzyła go w samo serce, a tak nienawidził rozmyślać o przeszłości. przed oczami stanął mu człowiek, którego chciał przeprosić za wszystko, ale niestety było już na to za późno.
Nie zastanawiając się długo wyjął swój nóż i dźgnął handlarkę, a następnie poderżnął jej gardło. Niestety prawie w ogóle nie ukoiło to bólu, który czuł.
- Chodź - Lilith wzięła go za ramię- Wracamy do domu. mogłam odczekać jeszcze parę dni, zanim cię tutaj zabrałam.
Jeff poszedł za nią, ale wcześniej ukradkiem zabrał wisiorek, który przypomniał mu o jego bracie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz