czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 5



Minęła dziewiętnasta.
Lilith usiadła w salonie z puszką Coli i włączyła wieczorne wiadomości z regionu. Oczywiście jedynym tematem był Jeff. Syknęła ze złością, gdy rozpoznała siebie na ekranie, mimo że wcześniej kategorycznie zabroniła nagrywania swojej osoby. Miała co prawda zamazaną twarz ale nie trudno było rozpoznać kto jest na zdjęciach. Oczywiście pokazywali też Clarka. Dziennikarka uprzedziła, że materiał, który zostanie teraz pokazany może być nieodpowiedni dla ludzi o słabych nerwach.
Na małym placyku zebrał się dosyć pokaźny tłumek. Kamerzysta zrobił zbliżenie na jedną ze ścian, pod którą leżała ciemnoczerwona masa, mogąca być kiedyś człowiekiem. Następnie kamera przesunęła się na ścianę. Tam widniał nabazgrany w pośpiechu krwią krzywy napis:
"LUBIĘ CIĘ L LUBIĘ CIĘ L"
Lilith długo zastanawiała się dlaczego Jeff napisał literę "L" dwa razy. Z początku myślała, że to krew sama spłynęła po ścianie tworząc takie wzory, ale w końcu zrozumiała, że Jeff skierował to "wyznanie" do niej.
Nie miała ochoty oglądać końcówki programu. Wróciła do swojego pokoju, nie mogąc wyrzucić z głowy tamtego napisu i leżącego pod nim ciała. W końcu wyjęła z szafy torbę do której spakowała kilka rzeczy i wyszła poszukać Jeffa. Intuicja podpowiedziała jej, by iść do lasu. Miejsce ich pierwszego spotkania odnalazła z łatwością. Usiadła pod drzewem, dokładnie w tym samym miejscu co wtedy
– On przyszedł stamtąd – powiedziała do siebie i spojrzała ze zniechęceniem na nową trasę. Była nią błotnista droga wydeptana przez zwierzęta. – No trudno. I tak niedługo umrę, więc muszę chociaż raz wrócić do domu brudna.
Po paru metrach marszu gałąź, którą odchyliła, żeby utorować sobie drogę, wróciła na swoje dawne miejsce muskając ją po twarzy. Lilith skrzywiła się czując na policzku lepką maź. Sięgnęła do torby po lusterko, ale nie zobaczyła nic podejrzanego. Twarz miała suchą, mimo że wcześniej wyraźnie czuła wilgoć. Dziewczyna odchyliła lusterko lekko w prawo i niemal krzyknęła. Tuż za nią stała bardzo wysoka, czarna postać z nieproporcjonalnie dużymi rękami. Jedną z nich wskazywała na widoczny z oddali opuszczony od dawna dom. Jeff mógł tam być, ale nie miało to już znaczenia. Lilith zaczęła uciekać najszybciej w swoim życiu. Wybiegła z lasu i w rekordowym czasie pokonała trasę do swojego mieszkania. Była już prawie przy drzwiach, pchnęła je z całej siły i wbiegła zdyszana do środka.
Ale to wcale nie był jej dom.
Ściany były szare, w niektórych miejscach odpadał tynk. Meble zdewastowane i nienadające się już do niczego.
– Chwila moment – szepnęła i wyszła na zewnątrz. Znajdowała się przed opuszczonym domem, który wcześniej wskazała jej zjawa. Okazało się, że pobiegła w całkowicie przeciwnym kierunku, mimo że widziała dokładnie swoją trasę. Widocznie upiorna postać chciała jej coś tutaj pokazać i w jakiś niepojęty sposób przeniosła ją tutaj.
Lilith z powrotem weszła do środka. Podeszła do zniszczonych schodów i zaczęła powoli wchodzić na górę. Spróchniałe drewno skrzypiało przeraźliwie pod najmniejszym naciskiem, więc stawiała kroki delikatnie. Miała nadzieję, że schody się nie zawalą, bo nie chciała dowiedzieć się co jest pod nimi.
Drugie piętro budynku było jeszcze bardziej upiorne niż pierwsze. Ściany całe były w napisach typu "JESTEM PIĘKNY", "IDŹ SPAĆ", "JEFF TU BYŁ", "ZABIJĘ WAS WSZYSTKICH".
– Jeff, jesteś tu?! – zawołała, jednak jej głos był niepewny. W duchu podziękowała mu, że te napisy zrobił węglem, a nie krwią.– To ja, Lilith!
Odpowiedział jej długi, głośny śmiech, dochodzący z jednego pokoju. Jeff klęczał pochylony i trzymał się za głowę. Co jakiś czas krzyczał i kręcił nią, tak jakby był przywiązany do ściany niewidzialną liną. Kiedy dostrzegł, że ktoś go obserwuje, umilkł i usiadł cały czas wpatrując się w jej torbę.
– Jak się masz? – zapytała
– Dobrze – odparł jej całkiem normalnym głosem, nadal wnikliwie obserwując każdy jej krok.
– Przyniosłam twój mały nożyk. Zostawiłeś go u mnie, na szafce – ponieważ Jeff nie odezwał się, mówiła dalej – Mam dla ciebie kiełbaski. Jesteś głodny?
– Daj – wyciągnął rękę i podszedł trochę bliżej. Zaburczało mu głośno w brzuchu. Zjadł szybko i długo oblizywał sobie palce.
– Chcesz tu zostać? – spytał kładąc mały nóż obok większego – Możesz tu spać.
– Dzięki, ale chyba wrócę do siebie. Ty możesz wpaść do mnie jeśli... no wiesz, jeżeli noc będzie chłodna, albo nie będziesz mógł zasnąć. Zostawię otwarte okno w sypialni– dziewczyna zerknęła na ledwo widoczną ścieżkę i wzdrygnęła się wspominając ogromną zjawę przez którą się tu znalazła. Perspektywa spotkania tego czegoś w całkowitych ciemnościach była jednak zbyt przerażająca. – Naprawdę mogę tu przenocować?
– Skoro pozwoliłaś mi przespać się u siebie, to ja nie widzę powodu, aby cię teraz wyrzucać. Wybierz sobie kącik. Ja zwykle śpię tutaj – ułożył się pod ścianą.
– Chcesz koc? Zawsze zapominałam wypakować go z tej torby i wreszcie na coś się przyda.
Jeff nie protestował, kiedy położyła się obok niego. Podłoga była twarda i zimna, ale dało się wytrzymać.
– Chyba niedługo też zwariuję– szepnęła Lilith– Widziałam ogromnego potwora na drodze tutaj.
– Jak wyglądał?
– Był taki... jak człowiek. Ale zbyt wysoki. Miał ogromne ręce. I chyba nie miał twarzy, albo po prostu jej nie zauważyłam. Wskazywał na ten dom. Wystraszyłam się go i zaczęłam uciekać, ale on w jakiś dziwny sposób przyciągnął mnie tutaj.
– Slendeman– stwierdził prawie natychmiast Jeff – Widziałaś Slendermana. To musiało być śmieszne. Nie sądziłem, że kiedyś będzie robił za znak drogowy.
– Wyglądał przerażająco. Nawet ty byś się przestraszył.
– Ja widuję go prawie codziennie. Za pierwszym razem próbowałem go zabić, ale temu draniowi nie sposób nic zrobić. Jest chyba niezniszczalny. Walczyliśmy ze sobą dość długo i nieźle mnie poharatał. Ale w końcu uznaliśmy oboje, że nie będziemy wchodzić sobie w drogę, bo to do niczego nie prowadzi. Slender zajmuje się czasami usuwaniem artykułów i programów o mnie.
– Nie sądziłam, że tak ktoś jak on istnieje.
– A jednak – Jeff zasłonił sobie oczy opaską i wtulił się w dziewczynę– Jesteś taka cieplutka. Lubię cię, Lilith.
– Wiem. Widziałam co napisałeś.


Jeff obudził się bardzo wcześnie. Bolały go plecy, choć nie pamiętał żeby na nie upadł. Zsunął opaskę i nachylił się nad śpiącą obok niego dziewczyną.
– Lilith? Lilith! Lilith! – ponieważ nie odpowiadała na jego zawołania krzyknął wprost do jej ucha– LILITH TY SZMATO!!!
Ona słysząc to poderwała się gwałtownie i z całej siły trzasnęła go w twarz. Jeff oddał jej bardzo mocno. Zawsze oddawał, jeśli ktoś go uderzył, nawet jeżeli była to kobieta.
– To twoja wina – mruknął widząc, że doprowadził ją do łez– Trzeba było zareagować wcześniej.
– Trzeba było chwilę poczekać! Ja nie uderzyłam cię tak mocno.
Jeff przysunął się i rozwarł jej wargi swoimi. Pocałowali się kilka razy. Lilith wiedziała, że on nie robi tego z miłości. Po prostu zobaczył kiedyś pocałunek i teraz odtwarzał tamten widok, bo coś podpowiadało mu jak poprawić jej nastrój. Niemniej jednak było to bardzo przyjemne.  Wcześniej nigdy nie czuła czegoś podobnego. W końcu Jeff położył sobie jej głowę na kolanach i przejechał palcami po policzkach, rysując niewidzialny uśmiech.
– Która godzina? – dziewczyna zerwała się i zaczęła szukać swojego telefonu– Jasna cholera! Co mnie podkusiło żeby tutaj zostawać? Będę musiała jakoś to wytłumaczyć Clarkowi.
– I taka jest różnica między nami. Ja robię co mi się żywnie podoba, a ty nie możesz nawet zostać u kogoś na noc. Dlaczego tak się nim martwisz?
– Bo to jest okropny człowiek. Cokolwiek bym mu powiedziała, nie uwierzy mi. Będzie mnie wypytywał do usranej śmierci!
Jeff zaśmiał się.
– To powiedz prawdę.
– Zwariowałeś? Wtedy to dopiero dałby mi popalić... a może by nie wracać?
– Idź dłuższą drogą, a ja pogadam ze Slendermanem. Przy odrobinie szczęścia nikt nic nie będzie pamiętał.
Lilith popukała się w czoło.
– Niby mam uwierzyć, że on tak potrafi? To większa grupa osób. Nie sądzę żeby dał radę.
– Nie doceniasz jego możliwości. Ja miałem już okazję podziwiać go w akcji. Idź spokojnie i uwierz mi, a wszystko będzie dobrze.
Lilith wyszła z domu Jeffa pełna obaw. Postanowiła posłuchać go i wybrała okrężną trasę, ale wątpiła czy rzeczywiście to coś da. Przed blokiem natknęła się na ochroniarza, który po prostu się do niej uśmiechnął. Drzwi do mieszkania były otwarte
– Witam z powrotem – Jeff uśmiechnął się do niej – Lubię tu być.
– Cieszę się Jeffy. Dzięki za ratunek.
On po chwili siedzenia bez ruchu, zajął się buszowaniem w jej szufladach.
– Co to jest? – spytał wyjmując starą kostkę Rubika – To twoje?
– Wygrałam to na jakimś konkursie w podstawówce. To taka układanka. Musisz tak poprzestawiać kostki żeby każda ściana była tego samego koloru. Nigdy mi się tak nie udało– Lilith urwała widząc, że Jeff ułożył kostkę podczas gdy mówiła – Mądry jesteś.
– To nudne – stwierdził – Co robimy?
Dziewczyna usiadła obok niego i zastanowiła się przez chwilę
– Pójdę po coś na obiad, a potem możemy obejrzeć jakiś film. Lubisz horrory, czy raczej wolisz kryminały?
– Ty coś wybierzesz.
– Jestem pewna, że "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną" ci się spodoba.
Jeff drgnął z podniecenia słysząc ten tytuł.
– To musi być ciekawy film. Co zrobisz na obiad?
– Nie wiem jeszcze. Może jakąś zupę?
– Zupy są dobre – stwierdził skwapliwie Jeff– Zrób pomidorową. Lubię ją jeść.
Lilith poszła na zakupy, ale wcześniej dała Jeffowi komórkę swojej mamy. Miał zadzwonić, gdyby coś się stało. Zostawienie go samego w mieszkaniu było ryzykownym pomysłem, ale jeszcze gorszym byłoby zabranie go ze sobą w miejsce publiczne.
Jeff co jakiś czas dzwonił do niej i się rozłączał bez konkretnego powodu. Sprawiało mu to niesamowitą frajdę bo za czwartym razem słyszała jak chichocze.
– Jestem już w sklepie. Mogę kupić nam popcorn na seans filmowy – powiedziała do niego
– Zasłona się zerwała – odparł cicho
– SAMA się zerwała?
– Nie wolno huśtać się na zasłonach. Teraz to wiem – po tych słowach Jeff się rozłączył. Nie dzwonił już więcej.

9 komentarzy:

  1. Zasłona się zerwała. SAMA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha jebłam XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wolno chuśtać się na zasłonach
    prawie się wywalił gdy to czytałam

    OdpowiedzUsuń
  4. Masakra XD zasłony...

    OdpowiedzUsuń
  5. -Sasłona się zerwała.
    -Sama się zerwała?

    Opowiedziałam to mlodszemu bratu i teraz leży na podłodze

    OdpowiedzUsuń
  6. Zasłona się zerwała
    Sama się zerwała?
    XDD to opko jest mega powalone

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże dedam w życiu się tak nie uśmiałam XD

    OdpowiedzUsuń