sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 29

- Ja czegoś tu chyba nie rozumiem- powiedziała Lilith, gdy już usiedli w poczekalni- Skoro tak tęskniłeś za Liu, to czemu teraz się tylko bijecie?
Bracia słysząc to uśmiechnęli się jednocześnie.
- Nie sądzisz chyba, że wcześniej było inaczej? To normalne, że rodzeństwo się ze sobą tłucze. My w ten sposób okazujemy sobie miłość. Jeff wie, że te kłótnie nie są na poważnie, prawda?
- Gdzie jest ten psychopata?- zapytał Jeff podnosząc z podłogi ulotkę z napisem "Gdy stres jest zbyt silny"
- Psychiatra- poprawiła go Lilith - Powinien zaraz przyjść. Ma pacjenta.
Po paru minutach z gabinetu wyszedł lekarz, a za nim wypełzła na czworaka czarnowłosa dziewczynka. Psychiatra westchnął i zwrócił twarz w stronę Jeffa
- Dzień dobry- mruknął zdawkowo - To jest nasz seryjny morderca?
- Nie będę z nim rozmawiał! - Jeff zrobił obrażoną minę- Nie zmusicie mnie do tego.
- Jeffy - Lilith kucnęła i spojrzała mu w oczy - Zrób to dla mnie. Jeden raz, jeśli ci się nie spodoba, to już tu nie wrócimy
- Chyba żartujesz! - zaprotestował Liu- On ma tu najmniej do gadania! Wiesz ile czasu zajmuje szukanie kogoś, kto by nie wydał go SCP? Niech się cieszy, że w ogóle się udało.
-Nie prosiłem cię o nic.
- A w łeb chcesz?!
- Przestańcie, to się zaczyna robić męczące - jęknęła Veronica.
Jeff wszedł do gabinetu za lekarzem, ale nie usiadł na wskazanej mu kozetce. Chodził z kąta w kąt, otwierał szafki i szuflady i przeglądał znajdujące się tam rzeczy. Psychiatra patrzył na niego i notował coś co jakiś czas w wielkim zeszycie spoczywającym na jego biurku.
- Znalazłeś coś ciekawego?- zapytał, gdy Jeff zatrzymał wzrok na rzeczach znajdujących się w szafce.
- Nie powiem ci.
- Przecież mogę podejść i sprawdzić co tam jest.
- Ale nie dowiesz się co mnie ciekawi.
- Założysz się, że zgadnę?
- Dobrze - jego głos zmienił się nagle na o wiele bardziej złowrogi. Już nie był uroczym, lekko stukniętym chłopaczkiem z poczekalni.
Lekarz podszedł stanowczym krokiem do Jeffa i zerknął ponad jego ramieniem. W szafce nie było nic, oprócz noża. Tyle że tego noża też wcześniej tu nie było.
- Mogłem kazać cię wcześniej przeszukać. Po co zabrałeś to ze sobą?
- Dla zabawy - odparł
- Jeżeli zaplanowałeś sobie mnie zastraszyć, to ci się nie uda. Pracowałem już z gorszymi przypadkami od ciebie. Wiem czego się spodziewać.
- Musi być fajnie tak dużo wiedzieć- Jeff zabrał swój nóż i usiadł na krześle dla pacjentów.
- Zdaje się, że ty też nie należysz do ludzi mało inteligentnych. Widać to po tobie.
- Naprawdę? A jak można poznać, że jakiś człowiek jest inteligentny?
- Na przykład po tym co mówi. Jak mówi.
- Tylko tak? - Jeff zachichotał - Myślałem że sprawdza się jego mózg. Jeżeli jest miękki i wylatuje z rąk, to człowiek był głupi. A jeżeli trzyma się twardo, to mądry. Jadłeś kiedyś ludzki mózg?
- Nie.
- Ja też nie. Ne zastanawiasz się czasami jak może smakować? Nie masz czasami ochoty podejść do jakiegoś biedaka zawiniętego w kaftan bezpieczeństwa i zeżreć go na surowo?
- Nie, bo to jest kanibalizm. Nie popieram tego typu praktyk - po raz pierwszy w życiu psychiatra czuł się niepewnie w obecności pacjenta. Jeff przewiercał go na wylot swoimi błękitnymi oczami. Ani na chwilę nie spuszczał z niego wzroku, co przeszkadzało w skupieniu myśli.
- Przestań się tak gapić! - warknął na niego w końcu- I schowaj swój nożyk bo ci go zaraz zabiorę!
- Nie mogę go schować, przykro mi.
- Ciekaw jestem dlaczego?
- Mam dla niego lepsze miejsce.
- Pobrudzi się, jeśli będziesz go ciągle trzymał w rękach.
Jeff podniósł się gwałtownie z miejsca i wskoczył na biurko. Uniósł nóż do góry i przejechał nim po gardle doktora.
- Idź spać - szepnął odsuwając od jego ręki czerwony przycisk bezpieczeństwa - Jesteś taki mądry, a nie spodziewałeś się tego. Jaka szkoda.
Jeff był zadowolony, że krew nie poplamiła mu bluzy, tylko jedynie ręce. Umył je starannie i wyszedł z gabinetu.
- Tak szybko? - zdziwiła się Lilith na jego widok - Masz już umówioną następną wizytę?
- Nie - Jeff uśmiechnął się do niej przyjaźnie - Chodźmy do domu.
- Jak to "do domu"?-Liu zerknął na niego podejrzliwie - Ty chyba nie...?
Jeff zaczął się długo i głośno śmiać
- Jasna cholera! - Veronica wbiegła do gabinetu i jeszcze szybciej z niego wybiegła- Zabił go!
Lilith spojrzała Jeffowi w oczy i westchnęła ciężko. Nie zamierzała mówić mu, że źle zrobił. I tak nic by z tego nie zrozumiał.
Liu wstał i przeniósł ciało lekarza do składziku na szczotki.
- Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny- syknął do brata - Zdajesz sobie sprawę, ile czasu zajmie nam zacieranie po tobie śladów?!
Jeff nie odezwał się ani słowem. Nie myślał w ogóle o zacieraniu śladów. Po jego głowie krążył pomysł, który zamierzał wprowadzić w życie już za kilka godzin.
Wszystkie światła w domu zgasły już godzinę temu. Lilith spała głęboko i nawet nie zauważyła, że Jeffa nie ma obok niej.

Wymknął się ostrożnie, prawie bezszelestnie. Szedł cicho po schodach przypominając sobie, jak kiedyś to robił, zanim jeszcze poznał swoją dziewczynę. Aż w końcu otworzył drzwi i nabierając głęboko powierza zanurkował w gęstą czerń za nimi. Przez chwilę stał bez ruchu oddychając głęboko, jak człowiek, który dopiero co wydostał się z ciasnego i dusznego pomieszczenia. W końcu, czując jak świat wokół niego zaczyna lekko wirować, zadarł głowę do góry i spojrzał na okno sypialni. Lilith nadal spała. Uśmiechnął się delikatnie, na myśl o tym jak łatwo udało mu się ją przekonać o skuteczności jej "magii". Nauczyła go kontrolować chęć zabijania tak, by nie uniemożliwiała mu ona normalnego życia, ale nie zdołała pozbawić go dzikiego uczucia radości, jakie odczuwał podczas mordowania swoich ofiar. Nadal czuł się świetnie zabijając i tego nie zmieniła.
Jeff zerwał się nagle do biegu. Wciąż potrafił przemierzać długie dystanse prawie bez zadyszki. Jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności panujących w lesie i bardzo szybko odnalazł drogę prowadzącą do miasta.
Wtedy uderzył go smak wolności. Tak bardzo intensywny, jakiego nigdy w życiu nie zaznał. Ostatnim razem czuł się podobnie, gdy uciekł z domu. Miał ochotę tańczyć na ulicy ze szczęścia. Szybko zauważył kandydata na swoją dzisiejszą ofiarę, co dodatkowo go ucieszyło
Była to dziewczyna, która szła po drugiej stronie chodnika. Jej widok tak uradował Jeffa, że podbiegł do niej z dzikim śmiechem na ustach. Nie zamierzał zabić tej ofiary tradycyjnie. Znudził mu się już jego stary sposób i postanowił, że wypróbuje parę nowych. Kiedy już obezwładnił dziewczynę, wziął ją sobie na plecy i poszedł w kierunku znanego sobie miejsca.
Był to opuszczony ogródek ze studnią po środku. Kiedyś był tu na spacerze razem z Lilith i bardzo spodobała mu się ta sceneria. Gęsta trawa była idealna żeby ukryć ciało, jednak dzisiaj skupił się na studni. Wrzucił do niej "bagaż", który zaczął już powoli odzyskiwać przytomność
- Pomocy! - krzyknęła przeraźliwie dziewczyna widząc gdzie się znalazła - Czy ktoś mnie słyszy?!
- Ja cię słyszę - odpowiedział jej Jeff. Obok niego leżało wiaderko do połowy wypełnione wodą deszczową. Wylał je na głowę dziewczyny, co wprawiło ja w panikę. Zaczęła drapać paznokciami śliską od glonów i mchu ścianę studni i spazmatycznie jęczeć. Był to niezmiernie przyjemny widok.
- Krzycz sobie, krzycz. Wiesz co ci powiem? Inspirujesz mnie. Poczekaj chwilę, tylko nie zedrzyj sobie gardła.
Kłódkę do sąsiedniego ogródka dało się z łatwością wyłamać. Stał tam zestaw do podlewania i wąż ogrodowy. I właśnie o tego węża mu chodziło. Był przykręcony do hydrantu, więc wystarczyło tylko odkręcić wodę. Leciała małym strumieniem, co w tej chwili było bardzo istotne. Jeff wziął go ze sobą, nie zwracając uwagi na to, że trochę się przy okazji ochlapał.
- Przyjemnie ci tam na dole? Może dolać trochę wody?
- NIE!!! - to słowo zabrzmiało jak jeden wielki pisk - Czego ty chcesz? Nie zabijaj mnie, błagam.
- OK. Wstrzymaj oddech. Kiedy poziom wody się podniesie, będziesz mogła wypłynąć na powierzchnię.
- Ale ja... JA NIE UMIEM PŁYWAĆ!!!
- To już twój problem- Jeff wzruszył ramionami - W takim razie, idź spać. Może kiedy zostaniesz tu przez kilka miesięcy urośnie ci ogon jak rybie?
Takie finezyjne tortury psychiczne sprawiały mu więcej przyjemności niż fizyczne. Zabijanie kogoś nożem było przyjemne, ale patrzenie jak umiera ze strachu wydawało się jeszcze lepsze. W tamtej chwili Jeff uświadomił sobie ile istniało sposobów zabijania, które były przed nim ukryte. Dziewczyna w studni zaczęła się topić, a więc dzisiejsza zabawa się skończyła

Lilith poczuła na plecach coś zimnego i mokrego. Otworzyła zaspane oczy i zapaliła nocną lampkę.
- Jeff, obudź się! Jesteś cały mokry!
- To co? Śpij Lili.
- Zwariowałeś? Przeziębisz się! Chodź do łazienki, przebierzesz się w suche ubrania.
- Nie jest mi zimno- odparł Jeff i zatrząsł się - Nie jest mi tak zimno, żebym chciał się przebierać - poprawił się - Zaraz wyschnę.
- A przedtem nabawisz się zapalenia płuc. Chodź ze mną! - dziewczyna wzięła go za rękę i stanowczo pociągnęła za sobą. Jeff nie opierając się już, dał się zaprowadzić do łazienki. Przebrał się w czystą bluzę i spodnie, a mokre rzeczy Lilith rozwiesiła na kaloryferze żeby do jutra wyschły

- Na co patrzysz? - zapytała go widząc, że długo przyglądał się swojej bluzie
- Kupisz mi zeszyt? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- Zeszyt? A po co ci? Zamierzasz nadrobić braki w edukacji?
- Nie - odparł przeciągając długo ostatnią głoskę i uśmiechając się tajemniczo - Chcę coś napisać. I może narysować, jeśli mi się uda. Kup mi jutro zeszyt, proszę.
- No dobrze- Lilith nie rozumiała na czym miał polegać nowy pomysł Jeffa, ale brzmiał niegroźnie, więc postanowiła pomóc mu w jego realizacji- Kupię ci ten zeszyt. A teraz chodź już spać.

4 komentarze:

  1. Jej ekstra a będą dalsze rozdziały jesli tak poprosze następny na jutro ;-)

    I cos mi sie wydaje że w tym zeszycie bezdzie sobie zapisywał i rysował nowe sposoby zabijania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Kiedy kolejna część???

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach te sarkastycznie żarciki Jeffa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy tylko mnie bawi widok w wyobraźni topiącej się dziewczyny i martwego psychologa? :D zastanawiam się jak by to było kogoś zabić... Hah dowód że w każdym drzemie psychopata xD ale ja jestem optymistką :) emocje i przemyślenia przelewam na papier w formie opowiadań :) może i jestem dziwna... :)

    OdpowiedzUsuń