poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 30


Liu siedział w salonie i jadł drugie śniadanie. W telewizji leciały poranne wiadomości, ale nie poświęcał ich oglądaniu zbyt wiele uwagi. Mówiono o zaginięciu młodej dziewczyny, która wczoraj poszła na przyjęcie urodzinowe swojej przyjaciółki i nie wróciła już do domu. Nic o Jeffie, ani o innych domownikach, co było dużym plusem.
W pewnym momencie Jeff wpadł do pokoju i wskoczył na kanapę w stylu dzikiego zwierzęcia. Kiedy zauważył że Liu mu się przygląda usiadł i także wbił w niego spojrzenie.
– Cześć braciszku – mruknął chłopak zdawkowo i wrócił do przerwanej czynności– W co się bawisz?
– W nic– odparł mu – Zrobisz mi jajecznicę na cebulce?
– Dlaczego nie poprosisz Lilith żeby ci zrobiła?
– Bo jej nie ma. Poszła mi kupić zeszyt – zamruczał. W rzeczywistości Lilith wybrała się do miasta głównie po coś na obiad, ale Jeff zawsze myślał, że stawia ona jego potrzeby na pierwszymi miejscu.
– Po co ci zeszyt?
– Nie mogę powiedzieć. Pożyczysz mi ołówek i długopis?
– Pewnie, bierz. Mam ich dużo, powinno wystarczyć dla nas dwóch. Co będziesz pisał w tym zeszycie?
Jeff nabrał ze świstem powietrza.
– To tajemnica.
– Jesteś ostatnio bardzo tajemniczy.
– Zrób mi jajecznicę! – powtórzył
Liu wstał z krzesła i zajął się przygotowywaniem posiłku dla brata. Kątem oka zauważył, że Jeff patrzy chciwie na jego talerz.
 – Proszę– postawił przed nim jajecznicę – Smacznego. Na cebulce, tak jak sobie życzyłeś.
Jeff spojrzał nieufnie na talerz, ale w końcu zaczął jeść zerkając co jakiś czas na telewizor.
– Ciekawe kto ją zabił, nie? – zagadnął Liu
– Nie wiem.
– Szkoda takiej młodej dziewczyny. To musiało być potworne. Śmierć przez utopienie jest moim zdaniem najgorsza.
– Dlaczego?
– Bo wcześniej czujesz się osaczony. Jesteś w pułapce bez wyjścia. Aż boję się o tym pomyśleć
– Nie zastanawia cię dlaczego ludzie tak boją się zamknięcia?– Jeff znów dał swojemu drugiemu ja się odezwać– Dlaczego tak bardzo przeraża ich wizja śmierci powolnej, bez możliwości poruszenia ręką ani nogą?
– Nie mam pojęcia – odrzekł twardo Liu– Przestań tak dziwnie mówić.
– Jak?
– Tak jak przed chwilą. Czasami jesteś przerażający.
– Boisz się mnie?
– Ja? Skąd! Ale możesz przestraszyć Veronicę, albo Lilith.
– Lilith się mnie nie boi. Czasami udaje mi się ją wystraszyć, ale to nie jest dla niej bardzo przerażające.
–Posłuchaj– brat Jeffa westchnął ciężko– Nie powinieneś zabijać tego lekarza. Niczego złego ci nie zrobił. Chciał ci pomóc, a jeśli wydawał ci się nieodpowiedni, mogłeś po prostu nam powiedzieć.
– Wcześniej mówiłeś, że zbyt długo zajęło wam szukanie go, żeby się przejmować moim zdaniem.
– To dlatego go zabiłeś?
– Nie – Jeff zaśmiał się– Zabiłem go, bo zachowywał się jak by był mądrzejszy ode mnie. Denerwowało mnie to. Nienawidzę takich głupio– mądrych ludzi.
– Ale żeby od razu zabijać?
Jeff uśmiechnął się tajemniczo, ale nic nie odpowiedział. Po zjedzeniu śniadania poszedł do ogrodu i usiadł na hamaku na którym często huśtali się razem z Lilith. Położył się na nim i przymknął oczy pozwalając, by promienie słońca ogrzewały jego twarz. Zaczął mruczeć i uśmiechać się lekko. Po chwili znalazł się w stanie pomiędzy snem a jawą. Nagle poczuł jak ktoś przeczesuje palcami jego włosy.
– Lili – szepnął – Wróciłaś już?
– Tak – odparła mu dziewczyna – Wiem że ci przyjemnie, ale lepiej wróć ze mną do domu. Zdaje się że zaraz zacznie padać.
Rzeczywiście, z zachodu nadchodziła przeraźliwie wielka burzowa chmura. Jeff patrzył na nią przez chwilę jak zahipnotyzowany, aż w końcu przeniósł wzrok na torebkę swojej dziewczyny
– Kupiłaś?
– Tak, ale nie wiem czy ci się spodoba– Lilith wyjęła duży czarny notes– Może być?
– Piękny – stwierdził Jeff– Dziękuję
– Mogłabym wiedzieć do czego ci on potrzebny?
On w odpowiedzi rozejrzał się dookoła, jak gdyby wypatrując ciekawskich uszu i dał jej znak żeby się przybliżyła.
– Zamierzam napisać książkę – szepnął
Lilith słysząc to o mało nie zakrztusiła się własną śliną
– Ty? Książkę? A o czym?
– Tego nie mogę ci powiedzieć. To będzie bardzo ciekawa książka.
– Dasz mi przeczytać?
– Może kiedyś. Jak skończę.
Jeff wziął notes i długopis pożyczony od Liu, a następnie poczekał aż Lilith przestanie zwracać na niego uwagę i udał się do swojego pokoju. Tam zabrał się za pisanie swojej książki, która była właściwie zbiorem sposobów pozbawiania życia. Dokładnie opisał na pierwszej stronie technikę, którą zastosował wczoraj. Jego nieczytelne pismo było tu przydatne, ponieważ nie chciał aby ktokolwiek poza nim znał zawartość notesu. Po zapisaniu całej strony zaczął się zastanawiać nad następną techniką zabijania. Nie miał zbyt wiele czasu, ponieważ postanowił sobie, że wyruszy już dziś wieczorem.
Jego rozmyślania przerwał Liu. Właśnie skończył robić darty i tarczę do rzucania i zapytał, czy Jeff nie ma ochoty wypróbować nowej zabawki.
– Nigdy nie rzucałem w tarczę – wyznał – Zazwyczaj rzucam w ludzi i nie strzałkami tylko nożami
– To może czas na małą zmianę? Jeżeli popadniesz w rutynę to nawet rzucanie nożem ci się znudzi.
– Masz racje – Jeff uśmiechnął się szeroko. Wiedział już, że opracował nowy sposób.

Najlepsze w nocnym uciekaniu z domu było to, że mógł wrócić.
Wychodząc pogłaskał Lilith po policzku. Spała tak głęboko, że nic nie poczuła. Od kiedy z nią był wszystko wydawało mu się dużo prostsze niż wcześniej. A świadomość posiadania stałego miejsca zamieszkania dawała mu duże poczucie stabilności, dzięki któremu mógł czerpać większą przyjemność z zabijania.
Tego dnia oprócz noża miał w kieszeni bluzy także dziesięć rzutek zrobionych podobną techniką jaką Liu wykonał swoje. Z tą różnicą, że jego rzutki były zakończone ostrzem zdolnym poprzecinać skórę, albo narobić o wiele gorszych szkód. Jeżeli oczywiście wiedziało się jak wycelować.
Nie mógł już biec tak długo jak wczoraj. Nieprzespana noc dawała mu się we znaki. Zwolnił czując lekkie zawroty głowy, które na szczęście szybko minęły. Dawniej takie objawy poczułby dopiero po czterech nocach. Stracił kondycję, ale nie obchodziło go to zbytnio. Skupił się na poszukiwaniu kolejnej ofiary.
Tym razem poszedł w przeciwnym kierunku niż wczoraj. Kosztowało go to trochę więcej wysiłku, ponieważ droga była dwa razy dłuższa, ale w końcu dotarł do przystanku autobusowego na którym zauważył jakąś postać. Podszedł do niej i nie zastanawiając się długo zaatakował. Nie chodziło mu o zabijanie, tylko o chwilową utratę świadomości, co też udało mu się uzyskać. Długa szarpanina z chłopakiem, który wcale nie miał ochoty nigdzie iść była dla niego jak zapowiedź dobrej zabawy. Jeff rozejrzał się szukając miejsca w które mógłby zawlec swoją zdobycz. Kłopot w tym, że nie znał żadnego dobrego miejsca, bo miasto do którego dotarł było dla niego zupełnie obce. Poszedł więc w kierunku lasu i tam przywiązał nieszczęśnika za nadgarstki do dwóch stojących obok siebie drzew.
– Obudź się– warknął zniecierpliwiony – Chcę już zaczynać
– Co? Kim ty jesteś?
Jeff rzucił pierwszą strzałkę. Trafił go w lewe kolano
– Nie musisz wiedzieć jak mam na imię bo i tak zaraz zginiesz.
Chłopak krzyknął z bólu i próbował się wyrwać. Był jednak mocno przywiązany
– Proszę cię przestań! Wypuść mnie! Zrobię co chcesz, tylko mnie wypuść! – jęknął patrząc błagalnie na Jeffa, jednak ten tylko się śmiał.
– Wszystko czego chcę? To w takim razie idź spać! – Kolejna rzutka trafiła go w lewe oko i prawdopodobnie uszkodził też mózg, bo przestał się ruszać. To rozzłościło Jeffa, ponieważ liczył na dłuższą zabawę. Wyjął swoje narzędzia i udał się w drogę powrotną.
Czuł się ogromnie zawiedziony, ponieważ przygotowanie rzutek było czasochłonne i okazało się, że zmarnował dużo czasu. Ten sposób opisał jako "zbyt piękny, aby mógł być prawdziwy. Dosłownie"

4 komentarze:

  1. Tak realistycznie opisuje sz morderstwa Jeffa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak książka o morderstwach ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. OwO to jest takie mega; po prostu kocham cię za tego fanfika. Co w sumie jest dość niezwykłe, bo raczej mało kiedy zdarza mi się polubić opowiadanie, w którym główna bohaterka mająca odzwierciedlać autorkę jest parowana z istniejącą już postacią. I teraz nie zrozum mnie źle, lubię Lili, jest fajnie wykreowaną postacią, po prostu z reguły nie przepadam za takimi zabiegami ^-^"
    A teraz tak bardziej powychwalam, bo to przyjemniejsze. Na początek - naprawdę uwielbiam, kocham, ubóstwiam twój styl pisania. Ucz mnie miszczu. Nie wiem czy to talent, czy nabyta umiejętność, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. Jedyne co się liczy to, że teksty wychodzące spod twojej klawiatury są po prostu świetne. Piszesz w sposób, którego ja bez wątpienia nie ogarnę nigdy, ale i tak bezwarunkowo będę kochać ludzi, którzy bez stosowania jakiś homeryckich porównań potrafią zaciekawić, skłonić do przemyśleń, zwyczajnie porwać w inny świat. Moim zdaniem tobie, Kasamiyo wychodzi to rewelacyjnie. Czytając twoje opowiadanie jestem chociaż trochę szczęśliwsza niż zwykle. Na pewno czuję się dużo lepiej niż po jakiś zabawnych tabletkach, które ponoć mają sprawdzić, że będę czuła się lepiej. Może i tak, ale... dużo bardziej cenię sobie twoje opowiadanie i te kilka minut przyjemnie spędzonego czasu, kiedy czytam nowy rozdział. Dziękuję!
    Mogłabym oczywiście zacytować tu wszystko co mi się podobało, ale to byłoby zbyt czasochłonne. I dla mnie i dla ciebie xD Wiesz... Jeff mówi dużo, a mi się podobają chyba wszystkie jego teksty, więc no. Daruję sobie zabawę z cytatami C:
    Co do postaci. Co mam ci napisać? Uwielbiam je wszystkich. Chociaż normalnie gardzę większością głównych bohaterek, które ZAWSZE, no kurwa zawsze są jakimiś Mary Sue, twoje postacie naprawdę polubiłam. Lili jest naprawdę fajną osóbką, trochę szurniętą, ale fajną. Ukształtowanie charakterów Jeffa i Liu również jak najbardziej na tak. Jaram się sposobem w jaki ich przedstawiłaś. Może dlatego, że sama podobnie sobie ich wyobrażam... Podsumowując: <3 Masz, weź moje serducho, bo nic innego nie odda tego co czuję ;^;
    No i udowadniasz mi, że wcale nie trzeba pisać długich rozdziałów, żeby zaciekawić. Ja zawsze staram się pisać długie czaptery, a i tak nie zawsze wyjdzie dobrze. Natomiast ty wstawiasz stosunkowo krótkie rozdziały, ale zawsze to taka zajebioza *^* Będę to wychwalać aż do śmierci, bądź pewna.
    Etto... no i no, ten komentarz nie jest jakimś arcydziełem, ale lepszych pisać nie umiem, a chcę żebyś wiedziała, że mi się podoba :3
    Dużo weny, czasu, dobrego humoru i innych takich~~
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów do niej Lil! Ona jest moja!

      Jeff

      Usuń