sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 35

    Lilith zawsze zastanawiała się jakim cudem Jeffowi udaje się być aż tak czułym. Psychopaci nie byli skłonni do okazywania uczuć, a tymczasem on potrafił dać jej naprawdę dużo miłości. Zadziwiające było to, że ich związek stanowił odwrotność wszystkich innych. U zwykłych ludzi miłości pojawiała się na początku, a z czasem zanikała. U nich początek stanowił pojedynczy impuls i poszukiwanie rozrywki, które później dopiero przerodziło się w coś większego. Nie była to relacja do końca normalna i zdrowa, ale z całą pewnością dawała im obojgu szczęście.
    Zasnęli późną nocą, a właściwie wczesnym rankiem. Lilith nigdy z powrotem nie zakładała piżamy. Nie wstydziła się zasypiać nago przy Jeffie, a jego samego cieszył ten fakt.
    Dziewczyna wstała ostrożnie, starając się nie obudzić Jeffa. Westchnął cicho, gdy przestał czuć jej ciało obok siebie. Włożyła szlafrok i wyszła z pokoju.
    Na wycieraczce leżała żółta koperta. Lilith podniosła ją, nawet nie zerkając co to takiego i ziewając weszła do kuchni.
    – Jack? – przetarła oczy widząc skuloną w kącie postać– Co się dzieje? Jesteś głodny?
    Chłopak jęknął i odwrócił się. Na podłodze wokół jego głowy było mnóstwo czarnej, lepkiej mazi. Lilith nie miała pojęcia co mu się dzieje i jak to zatrzymać, więc poszła po Jeffa.
    – Zachorował – mruknął, gdy pokrótce przedstawiła mu całą sytuację – Kiedyś już też tak było. Trzeba mu pomóc, bo umrze.
    – To aż tak poważne?
    – Tak – Jeff wstał i wciągnął na siebie bluzę– Gdzie on jest?
    – W kuchni? – Lilith poczuła jak ogarnia ją niepokój – Ale powiedz, czy to naprawdę dla niego aż takie groźne? Może trzeba lekarza?
    – Slenderman coś poradzi.
    Zanieśli półprzytomnego Jacka na górę i położyli na kanapie. Jeff pogłaskał go po głowie i zaczął ściągać mu maskę. Dziewczyna po raz pierwszy miała okazję zobaczyć twarz Jacka. Pierwszym co ją zdziwiło była ciemnoniebieska skóra. Chłopak szybko zakrył oczy, z których od razu wypłynęło więcej czarnej mazi.
    Jeff odłożył ostrożnie maskę i kazał Lilith zasłonić okna.
     – Leż tak, a my pójdziemy po Slendermana – zwrócił się do przyjaciela.
Ten w odpowiedzi obnażył ostre trójkątne zęby, jakby wykrzywiając się z bólu. Lilith dotknęła ramienia Jeffa, kiedy do niej podszedł.
    – Pójdę sama. Ty z nim zostań, a jeśli coś się będzie działo to mnie zawołaj.
Nie czekając na jego odpowiedź, wbiegła na strych, jednak Slendermana tam nie było. Podeszła do okna i zaczęła go nawoływać. Usłyszał ją Ticci Toby. Podszedł zadzierając głowę wysoko do góry.
    – Nie wiesz gdzie Slender? – krzyknęła zastanawiając się, czy on aby rozumie ludzką mowę. Toby kiwnął głową i pobiegł z zadziwiającą prędkością w stronę lasu.
    Chwilę później w pomieszczeniu pojawił się Slenderman. Przedstawiła mu pokrótce całą sytuację, a on nic nie odpowiadając ruszył do pokoju Eyeless Jacka.
    – Co ci się stało? Pokaż się – Slender pochylił się nad Jackiem – Co ty znowu zrobiłeś?
    – On nic nie zrobił – Jeff obronił przyjaciela– Zachorował jak wtedy. Daj mu lekarstwo.
    – Myślisz że produkuję je na zamówienie? Potrzeba czasu żeby składniki się ustaliły... Nie zauważyliście wcześniej że coś się z nim dzieje?
     – Nie – Lilith sięgnęła pamięcią kilka dni wstecz – Był normalny, zachowywał się jak zawsze. Właściwie to ciężko zauważyć, że coś z nim nie tak.
    – Wezmę go ze sobą. Nie bój się Jeff, na tym etapie da się jeszcze to wyleczyć. Jack przeżyje. – Slenderman podniósł chłopaka jak szmacianą lalkę. –Spotkamy się wieczorem. Powinno mu się polepszyć do tego czasu.
    Po jego wyjściu, (a raczej zniknięciu) Jeff usiadł na podłodze i ciężko westchnął.
    – Co jest? – zagadnęła go Lilith
    – Boję się o niego.
    Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła obok patrząc na niego z czułością
    – Przecież on powiedział ci, że Jack przeżyje. Nie martw się, będzie dobrze. Zrobić ci śniadanie?
    – Tak – w jednej sekundzie cała troska z niego uleciała – Chcę jajecznicę na cebulce.
    – Znów? Jesz ją już od tygodnia. Może czas na małą zmianę?
    – W takim razie chcę płatki kukurydziane. Ale nie podgrzewaj mleka. Chcę zimne płatki.
    – Zimne są niedobre!
    – Nie znasz się, są pyszne – Jeff zrobił obrażoną minę. Lilith chciała jeszcze trochę się z nim podroczyć, ale zobaczyła w drzwiach Liu. Chłopak trzymał w rękach żółtą kopertę, którą ona odłożyła na szafkę w przedpokoju.
    – To do ciebie – rzekł i podał jej list.
    – Do mnie? Od kogo?
    – Nie wiem – wzruszył ramionami – Otwórz!
    W tej sytuacji śniadanie przestało mieć dla Jeffa jakiekolwiek znaczenie. W sekundę znalazł się przy swojej dziewczynie patrząc z nienawiścią na kopertę i zastanawiając się kto właśnie wydał na siebie wyrok śmierci pisząc do niej.
    – To od jakiejś krewnej – mruknęła – Ciocia Betty... nie znam nikogo takiego. To musi być pomyłka.
    – Ale co pisze? Przeczytałaś w ogóle?– Liu był bardziej zainteresowany listem niż ona – Pokaż – poprosił i zaczął czytać. – Droga Lili – przerwało mu ciche powarkiwanie Jeffa – Jestem twoją daleką krewną. Nie znasz mnie, ale ja ciebie znam. Wiem o twoich niesamowitych zdolnościach i pragnę pomóc ci je kontrolować. Żyjesz z odmieńcami którzy nauczyli cię posługiwania się mocą, ale co powiedziałabyś na pełną kontrolę? Zastanów się nad tym, a jeśli podejmiesz decyzję udaj się pod adres który napisałam na oddzielnej kartce.
    – Nie wierzę w to – Lilith wyjęła dwie miski i do jednej nasypała płatków i pozwoliła Jeffowi zalać je mlekiem – Nikt nie może wiedzieć o mojej mocy, bo wcześniej nawet ja nie zdawałam sobie z niej sprawy, a nikomu nie mówiłam o swoich domysłach. W dodatku nikt oprócz Alice nie wie, że przeżyłam wtedy u Clarka i nikt nie domyśla się nawet gdzie mogę teraz przebywać. Ta osoba musiała nas obserwować!
    – Przecież jeśliby tak było to Slender i Proxy dawno by ją zauważyli – Liu usiadł przy stole i zaczął bębnić palcami o blat – Na pewno uprzedziliby cię, że jakaś baba czegoś od ciebie chce. Moim zdaniem powinnaś po prostu zignorować ten list. Jest nas dużo, pewnie pomyśli sobie, że ktoś przywłaszczył sobie twoją korespondencje, albo, że Jeff zjadł kopertę.
    – Dlaczego akurat ja?
    – Ponieważ byłbyś do tego zdolny, gdyby zaszła taka potrzeba. Ale pomijając to, nie martw się. Zwiększymy ochronę wokół domu i od razu znajdziemy twoją stalkerkę.
    – Najlepiej o tym teraz nie mówmy – dziewczyna nalał do miski ciepłego mleka i także usiadła obok nich – Muszę to przemyśleć. Dawniej nie przejmowałam się tym ze ktoś mnie śledzi, ale wy pokazaliście mi, że to może być śmiertelnie niebezpieczne.

    Wieczorem Eyeless Jack pojawił się w domu w lepszym stanie niż rano. Jeff powitał go dając w prezencie serwetkę na której napisał "Witaj spowrotem ciesze siem że wróciłeś". Później sam wyszedł poszukać Slendermana. W jego kieszeni spoczywał list w żółtej kopercie.
    – Muszę ci coś pokazać– rzekł całkowicie poważnym i dorosłym głosem, który wprawił Proxy'ch w niemałe zdumienie– Patrz! Lilith to dzisiaj dostała!
    – Niebywałe! –Slenderman wziął z jego ręki wiadomość – Czyli znaleźli ją nawet tu? Jak mogłem to przeoczyć?
    – Nie wiem JAK– powiedział Jeff z naciskiem Teraz trzeba ją przed nimi ochronić.
    – W domu jest bezpieczna – odparł Masky – Dopilnuj żeby nigdzie nie wychodziła sama. Kiedy będzie gotowa powiemy jej prawdę, ale jak na razie nie może się domyślić.
    – Nic jej nie powiem. To by narobiło tylko więcej szkód. Was proszę, abyście dopilnowali by nikt nie przekroczył granicy naszego terenu. Jeżeli spieprzycie jak ostatnio i coś się jej stanie, to będziecie pierwszymi osobami które pójdą spać. A zaraz po was oni!

4 komentarze:

  1. Świetna notatka! Śledzę twój blog od dłuższego czasu ale nie miałam wtedy czasu napisać komentarzyk :) Gratulację!

    P.S: Lubisz czarne lisy ? Bo ja piszę o nich bloga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martynko ale kazdy lubi czarne lisy!

      Sorry za bledy nie mam ma telefonie liter

      Usuń
  2. Jaka konspiracja....
    Wielbię cię. Jesteś mym bóstwem!

    OdpowiedzUsuń
  3. I ta groźba Jeffa na końcu ^^. Czy jutro wstawisz kolejny rozdział??? Plis

    OdpowiedzUsuń