Slenderman postanowił urządzić Proxy'm trening i już z
samego rana zabrał ich w teren. Wracali teraz zmęczeni i głodni, mając
nadzieję, że Lilith ugotowała trochę więcej obiadu. Biorąc pod uwagę apetyt
Jeffa, liczyli bardziej na to, że zaczęła gotować trochę później i załapią się
jeszcze na coś.
Jeff siedział bardzo blisko kuchennego okna,
zastanawiając się jak można przez nie wyskoczyć, jednocześnie nie niszcząc
stojących na parapecie kwiatów. Gdyby Lilith nie obudziła się aż do teraz,
byłoby zupełnie inaczej. Pamiętał dobrze jego zachowanie kilka dni temu.
– Połóżcie ją tutaj, a Jeffa do mojego pokoju – rzekł Liu
– Jack, posiedzisz przy nim, dopóki się nie obudzi? Gdyby zaczął się miotać i
krzyczeć, po prostu wytłumacz mu gdzie jest, to zwykle pomaga.
Chłopak w niebieskiej masce skinął głową i poszedł za
Ticci Tobym, który niósł Jeffa. Położyli go na sofie. Jack wziął sobie małe
krzesełko i usiadł blisko przyjaciela. Krew na jego bluzie już zaschła, a kule
wyszły z ciała, jakby wypchane tajemniczą siłą, mimo to Jeff nadal sprawiał
wrażenie słabego. Nie było w tym nic dziwnego, w końcu stracił dużo krwi. Jack
pogłaskał go po włosach, zastanawiając się jednocześnie jak może smakować jego nerka...
Nie! Nie wolno wyciąć Jeffowi nerki, to by go zabiło. Koniec takich myśli!
Wyjął podręczne pudełeczko, ale nie było tam nic, więc musiał iść do lodówki.
Sprawdził kilka razy, czy Jeff rzeczywiście śpi, a potem mając już całkowitą
pewność, poszedł do kuchni. Opieka nad śpiącym Jeffem nie była trudna, gorzej
byłoby, gdyby nagle się obudził. Jack wybrał sobie kilkudniową nerkę, która co
prawda nie była już smaczna, ale szkoda mu było pozwolić jej się zepsuć i
wrócił biegiem na górę. Jeff nadal spał. Co jakiś czas mruczał i wzdychał,
czyli pewnie śniło mu się coś przyjemnego. Jack zabrał się do jedzenia nerki.
Nie było nic lepszego na zmęczenie po długiej walce, niż porządnie się najeść.
Po chwili też zapragnął iść spać, ale skoro Liu wyznaczył go do czuwania przy
Jeffie, to musiał przy nim być.
Minęły jeszcze trzy godziny, zanim Jeff zaczął się
budzić. Jack był zajęty graniem w węża na komórce Veroniki i nawet nie zauważył
chwili jego przebudzenia.
– Cześć – powiedział zaskoczony – Wszystko już dobrze?
– Gdzie jest Lilith?
– W swoim pokoju. Ciebie musieliśmy położyć tu–wyjaśnił
spokojnie
– Muszę do niej iść – Jeff podniósł się i chwiejnym
krokiem ruszył w kierunku drzwi– Muszę być przy niej.
– Ale... – Jack był zaskoczony ponieważ nikt nie
uprzedził go co zrobić w takiej sytuacji– Ona się jeszcze nie obudziła!
–Skąd wiesz?
– Bo, gdyby wstała, to pewnie chciałaby się tobą
zaopiekować i siedziałaby tu
– Widzisz– Jeff podjął jeszcze bardziej energiczne próby
utrzymania równowagi– Czyli ja też muszę się nią zaopiekować. To jest niepisana
zasada– ponieważ ciągle kręciło mu się w głowie i nie mógł ustać prosto, osunął
się na podłogę– Pomożesz mi? Sam sobie nie poradzę.
Jack początkowo się opierał, ale w końcu pomógł mu wstać
i szybko przeszli do pokoju Lilith. Dziewczyna leżała na łóżku ze spokojnym
wyrazem twarzy. Ponieważ Veronica i Slenderman badali czy nie ma poważnych ran,
kołdra była odsunięta. Jeff widząc to natychmiast wyrwał się żeby ją okryć
mrucząc pod nosem słowa niezadowolenia.
– Moja Lilith! – pocałował dziewczynę w usta i odpiął dwa
guziki na jej dekolcie – Zostanę tutaj – zakomunikował Eyeless Jackowi. – Nie
musisz mnie już pilnować.
Chłopak wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, a ten
zaraz zaczął układać się jak najbliżej dziewczyny mrucząc i charcząc przy tym
bardzo głośno. Gdy już stwierdził, że mu wygodnie, położył jej luźną rękę na
swoich plecach. Mimo, że Lilith się nie ruszała, to była bardzo ciepła, co go
uspokajało. Pogłaskał ją po włosach i drgnął z radości, gdy zobaczył, że się
uśmiechnęła.
– Przyjemnie ci, Lili? To pogłaskam cię jeszcze – i
zaczął bawić się jej włosami, dopóki nie rozbolało go ramię. Później zasnął na
kilka godzin. Obudził go Liu.
– Jak tam? – szepnął
– Ona ciągle śpi.
– Wiem. Już bardzo długo śpi, ale pewnie nadal jest
zmęczona. A z tobą już wszystko w porządku?
– Tak – Jeff przeciągnął się i usiadł na łóżku – Ale ona...
– Obudzi się.
– Tylko kiedy?
– Nie wiem – chłopak usiadł obok brata chcąc go pocieszyć–
Walka bardzo ją osłabiła. Slenderman powiedział, że jej moc jest jeszcze ściśle
powiązana z jej fizycznym ciałem. Zużyła ją całą, a później zaczęła zamieniać
swoją energię życiową na tą inną. Nie wiem dokładnie na czym to polega i czy
zrobiła to świadomie, ale to podobno bardzo niebezpieczne. Chodź!
– Gdzie? Ja to zostaję. Muszę być przy Lili.
– W domu nie stanie jej się nic złego, a teraz musi mieć
dużo ciszy i spokoju, żeby wypocząć. Szybciej się obudzi, jeżeli niczym nie
zakłócimy jej odpoczynku.
To przekonało Jeffa na tyle, że poszedł z nim do kuchni
zjeść kolację. Potem Liu zajął się swoimi sprawami, a on znów nie wiedział, co
ma ze sobą zrobić. W końcu usiadł pod drzwiami, jakby pełniąc wartę. Nikt nie
mógł go namówić, aby odszedł od tych drzwi. Eyeless Jack pożyczył mu swój koc i
Jeff spędził noc pogrążony w czujnym półśnie, co jakiś czas budząc się i po
cichu zaglądając do środka.
Rano Jack namówił go żeby poszli zobaczyć co u Alice.
Jeff widząc jak wszyscy dochodzą do siebie poczuł lekkie ukłucie żalu i
zazdrości. Wolałby, żeby to Lilith obudziła się szybciej, jednak ona wciąż
spała.
– Cześć Alice – mruknął wchodząc do pokoju i zaraz w jego
klatkę piersiową trafiła filiżanka
– Jak śmiesz! Jestem księżniczka Zelda!– powiedziała
nienaturalnie piskliwym głosem – Na kolana i przeproś mnie.
Jeff patrzył zszokowany tym niecodziennym atakiem, aż w
końcu usłyszał chichot Bena
– Coś ty jej naopowiadał?
– Ja? Nic! Ona ma amnezję, czaisz? Fajny ten syntezator
mowy – Ben zaczął się długo śmiać
– Zostaw go! – Alice odepchnęła Jeffa – On jest biedny.
Nie może wyjść z tego okropnego komputerowego świata!
– Przecież może...
– Widzisz? – Ben doskonale potrafił wzbudzać litość–
Żadne z nich nie ma pojęcia jakie to cierpienie. Zero empatii. Potrafią tylko
wyszydzać i krzywdzić. A ja potrzebuję tylko zrozumienia. Jeff wyszedł unikając
kolejnej filiżanki. Usłyszał tylko jak dziewczyna pyta Bena o swoje imię i
adres. Najlepiej czuł się wypełniając zadanie, które sam sobie nałożył. Tak
więc siedział cierpliwie czekając, aż jego ukochana się obudzi i nie ruszał się
ani na krok. Kiedy chciał iść do toalety, prosił Eyeless Jacka o zastąpienie go
na parę minut, ale i tak wracał jak najszybciej się dało. Ufał Jackowi i
wiedział, że nie skrzywdziłby on niewinnej dziewczyny, ale wolał sam jej
pilnować. Był głodny, ale nie schodził do kuchni. Zaczęto więc przynosić mu
posiłki tam. Dni mijały i wszyscy prawie się już przyzwyczaili, że "Jeff
siedzi na piętrze i pilnuje". Powtarzali tę formułkę za każdym razem, gdy
ktoś o niego pytał. Dokładnie siódmego dnia drzwi się lekko uchyliły. On z
początku tego nie zauważył, ale w końcu odwrócił lekko głowę i wtedy dopiero
poczuł, że walka zakończona.
Ta historia jest niesamowita. Taka wciągająca. Jesteś świetną pisarką. Tylko jakbyś mogła żeby w następnych roździałach Jeff był mniej dziecinny, bo w 1 części wydawał się dojrzalszy, a później tak jakby zdziecinniał. Ale to mała uwaga. Szkoda że postanowiłaś, że to będzie ostatnia część, naprawdę super piszesz. Gdybyś jednak zmieniła zdanie i kontynowałabyś przygody Jeffa I Lilith byłoby mi naprawdę miło. I miałabym co czytać po nocach. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuń:)
Wiem, że w sumie może się tak wydawać, iż Jeff jest u mnie bardzo dziecinny, ale tak właśnie go sobie wyobrażam. Nie potrafiłabym, po prostu nie umiałabym oczekiwać od człowieka, który uciekł z domu w wieku trzynastu lat i od tej pory tylko zabijał i przemieszczał się po świecie jakiś dojrzałych zachowań. (To jednak wcale nie taka dobra ze mnie pisarka, skoro nie potrafiłam przedstawić dobrze moich intencji :P) Oczywiście skoro Jeff to psychopata, trzeba czasem udowodnić jego nieprzeciętne okrucieństwo i wyrachowanie (a także inteligencję). Szykuję właśnie takie coś w ostatnim wątku.
UsuńW sumie masz rację. Ale proszę zastanów się jeszcze nad kontynuacją J&L. Szkoda by było to zakończyć. :)
UsuńPopierał anonima! Nie możesz mi tego skończyć. No ale. BEN. To imię będzie mnie prześladować do końca życia. Po prostu zawsze jak się pojawia dostaję jakiegoś ataku padaczki :P. Po prostu śmiech pełną gęba. No i Eyeless Jack. Super go przesstawiłaś . Taki nieśmiały, serdeczny i przyjacielski.
OdpowiedzUsuńZastanów się jeszcze, proszę. Cały czas szukam jakiś dobrych historii o Jeffie i poprostu twoja histroria jest najlepsza! Najciekawsza, porywająca mhmm poprostu no nie zastąpiona. Posłuchaj nigdy nie lubiłam czytać. Nawet jednej lektury całej nie przeczytałam bo uważałam że to nudne, i nadal tak uważam. Ale czytanie takich rzeczy to po prostu dla mnie lepsze niż jakiś film. :)
OdpowiedzUsuń