wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 40


Veronica wbiegła uradowana do pokoju w którym Liu i Jeff grali w warcaby.

– Właśnie zaliczyłam test sprawnościowy na Proxy! Od dzisiaj jestem w drużynie razem z pomocnikami Slendera! – oznajmiła uroczyście.

– Co w związku z tym? – Jeff przyjął te wiadomość ze stoickim spokojem, prawie z pogardą.

– No, jak to co? Czy ty wiesz ile miesięcy zajęło mi staranie się o tę robotę?

– Mi to nie zajęło zbyt dużo czasu. Slenderman sam mi to zaproponował, nie musiałem przechodzić żadnego okresu próbnego.

– Jak to? – dziewczyna zamrugała ze zdziwieniem oczami– To ty jesteś Proxy?

– Aczy ja powiedziałem, że się zgodziłem? Nie dałbym się tak upokorzyć za  żadne pieniądze! Nawet za morfinę!

– Oczywiście to tylko jego zdanie, ja jestem z ciebie dumny – Liu uśmiechnął się do niej. – Może w ramach uczczenia sukcesu wyjdziemy gdzieś razem? Wiesz, jak za starych czasów.

– Dobry pomysł, ale...– Veronica zrobiła zakłopotaną minę. – Slenderman mnie zaprosił na nocny piknik.

Wyraz twarzy Liu w tamtej chwili tak rozbawił Jeffa, że nie mógł przestać się śmiać.

– Slender cię zaprosił? – wykrztusił. – Jak to?

– No wiesz, impreza integracyjna. Mam okazję poznać resztę Proxy'ch. Musimy być zgrani, w końcu jesteśmy teraz drużyną. Tak więc nie gniewaj się, ale pójdę z nimi.

– Och – Jeff spojrzał z nieukrywaną ironią na brata, kiedy wyszła– Mój mały Liu się zakochał, a jego wybranka rzuciła go dla... dla... faceta bez twarzy! – w tym momencie nie mógł już wytrzymać i znowu parsknął śmiechem.

– I co się tak cieszysz?! Zawsze ci miło patrzeć na moją porażkę, nie?

– Ależ skąd! Zamierzam ci pomóc.

– Dzięki, ale dam sobie radę. Nie obraź się, ale ty nie wiesz zbyt dużo o miłości. Jesteś psychopatą.

– A który z nas ma dziewczynę?

Liu otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Jeff uśmiechnął się triumfująco i wyjął swój notesik.

– Kobieta to bardzo nieskomplikowany mechanizm – powiedział i narysował patyczaka z kilkoma pętelkami na głowie i bardzo szerokim uśmiechem– Musisz zobaczyć co ją w tobie kręci i wykorzystać to. Skoro wytrzymała z tobą tyle miesięcy pod jednym dachem, na pewno coś w tobie lubi. Ale niestety szuka u Slendera i jego sługusów czegoś lepszego.

– Matko! – Liu złapał się za głowę. – Przecież ci Proxy to sami faceci! I to jacy! Widziałeś jaki Masky jest wysportowany?

– Może ona liczy, że skoro Slender jest wielki, to ma wielkiego...

– Nie kończ! Veronica nie patrzy na takie szczegóły! Jesteś obleśny.

– Lilith na przykład – przerwał mu. – bardzo lubi gdy się przy niej wygłupiam. Wtedy jest przekonana, że nie będę nikogo zabijał i cieszy się z tego powodu.

– Żebyś ty wygłupiał się tylko przy niej, to byłoby cudownie.

– Widzisz braciszku, jej moja powaga kojarzy się z niebezpieczeństwem. Tobie też powinna– w głosie Jeffa czaiła się nutka groźby, ale zaraz znów wrócił do tłumaczenia Liu zasad zdobywania kobiecych serc. – Pomyśl, co ty masz, a czego oni nie mają. I to musisz jej dać. U mnie to było proste. Ja miałem nóż.

– Przecież nie będę jej groził bronią.

– A czemu nie? To najprostszy sposób. Chociaż jeżeli masz paradować publicznie z tym swoim pistolecikiem, to lepiej pomyślmy nad czymś innym.

– Co ci się w nim nie podoba? Sam używasz noża gospodyni domowej.

– Broń palna jest niemęska. Siedzisz oddalony na bezpieczną odległość i zabijasz ruchem palca. Nie czujesz krwi przeciwnika spływającej po twoich dłoniach, nie słyszysz jego ostatniego oddechu.

– Wracam do domu czysty, a nie śmierdzący padliną.

– Smród jeszcze nikogo nie zabił – skwitował Jeff – Pistolety są dla bab.

– Dla jakich bab człowieku? O mafiosach to nie słyszałeś, zdaje się? Gdyby cię zobaczyli, wyśmialiby ten twój nożyk.

– Mów co chcesz, ja wiem swoje. Nie obchodzi mnie, że jesteś mafiosem i tak wyrżnąłbym w pień całą twoją mafie, gdybym tylko chciał. Nie zdążylibyście wycelować swoich babskich pistoletów

– Wcale nie powiedziałem że jestem w mafii.

– Nie trudno było się domyśleć. Miałeś taki wyraz twarzy jakbyś opowiadał mi o swoim bóstwie. Widać było, że miało to dla ciebie znaczenie większe niż zwykłe, rzucone na wiatr porównanie. Nie bój się, nie powiem jej– dodał każąc mu zostać na swoim miejscu.

– OK. Przepraszam panie profesorze, że tak przerywam ten jakże interesujący wykład. Proszę, kontynuuj, bo jak na razie mówisz z sensem. Szkoda byłoby zmarnować taką chwilę.

– A więc nie przerywaj mi już– Jeff podał mu kartkę wyrwaną ze swojego notesu– Notuj sobie. Tylko pamiętaj, żeby jej nie zniechęcić zazdrością. One lubią zazdrość, ale w umiarkowanym stopniu. Jeśli przesadzisz, będzie ci mówiła że traktujesz ją jak swoją niewolnicę i zamiast jajecznicy na cebulce da ci w twarz patelnią.

– Wybacz że znów ci przerywam, ale czy ty i Lilith zamierzacie mieć dzieci?

– Nie.

– No i chwała Bogu. Kontynuuj proszę.

– Z drugiej strony jak nie będziesz o nią zazdrosny, to powie, że nie zwracasz na nią uwagi i też się będzie gniewać.

– Nie rozumiem cię, dopiero co mówiłeś, że mam być o nią zazdrosny, a teraz że nie mam. To jak w końcu?

– I to jest właśnie cały sekret! My jesteśmy prości w obsłudze. Jak czegoś chcemy, to chcemy, a jak nie, to nie.  A one chcą wszystkiego po trochu. Jeżeli dasz jej za dużo siebie, to będzie źle, a jak za mało, to jeszcze gorzej. Wszystko musi być wyśrodkowane.

– To skomplikowane– stwierdził Liu. – Nie wiem czy dam radę.

– Dasz, dasz. Najważniejsze to załapać wątek.

W tym momencie podeszła do nich Lilith, która już od dłuższego czasu przysłuchiwała się ich rozmowie.

– Widzę, że masz zadziwiająco bogatą wiedzę o kobietach, kochanie– zagadnęła wesoło Jeffa – Ciekawe skąd. Obserwowałeś tylko mnie, czy może miałeś też kilka innych królików doświadczalnych?

Jeff uśmiechnął się tajemniczo. Oczywiście zanim poznał Lilith miał kilka jedno nocnych przygód, ale nie zamierzał jej o tym opowiadać. Nie kochał tych dziewczyn, nawet w ogóle ich nie lubił. To one z jakiegoś powodu prosiły go o to przed śmiercią.

– No, nieważne – dziewczyna usiadła obok i nalała sobie soku. – Chcę wam tylko powiedzieć, że Veronica wcale nie zamierza być ze Slendermanem, ani Maskym, ani Hoodym

– Nie mów tylko, że z Tobym! – Liu zbladł.

– Nie, z nim też nie. Ani z tobą. Ona nie myśli teraz o związku. Nowa posada wymaga skupienia i oddania. Nie będzie miała czasu ani ochoty na randki. A poza tym, wy przecież się nie kochacie, tak słyszałam?

– Bo to prawda. Ale ponieważ jestem od niej starszy, muszę pilnować, by jakiś kretyn nie zmarnował jej życia. Wiesz jak to jest; najpierw ją w sobie rozkocha, a później zostawi na pastwę losu. A ona jest bardzo delikatna i wrażliwa.

Jeff popatrzył na Liu pytająco. Podczas walki z SWA widział na własne oczy jak Veronica "wycisnęła" swoją mocą całą krew z człowieka, a później kilka minut klęła, bo ochlapała sobie bluzkę. Chciał go zapytać, jakie dziewczyny są według niego twarde, skoro tę określił jako delikatną i wrażliwą. Ale ponieważ Lilith nadal z nim rozmawiała siedział cicho i nie przerywał jej. Po raz pierwszy był w jakiejś dziedzinie lepszy od Liu i postanowił upajać się tą świadomością. Wiele razy zastanawiał się, czy nie zaprosić brata do współpracy w zabijaniu, ale zawsze porzucał tę myśl, gdy przypominał sobie ich kłótnie. Gdyby nie duża różnica charakterów, byliby zgranym zespołem. Wzajemnie się uzupełniali pod każdym względem. Liu miał rozległą wiedzę na wiele tematów, a Jeff nieprzeciętny spryt i inteligencję psychopaty. Jeden lubił broń białą, drugi palną. Jedynym kłopotem była ich nieumiejętność pokojowego rozwiązywania konfliktów – także ich jedyna wspólna cecha.


Zapewnienia Lilith, że Veronica nie będzie zainteresowana romansowaniem z Proxy wcale nie uspokoiły Liu. Był teraz przekonany, że jego konkurentem może zostać każdy męski mieszkaniec domu. Po kilku dnach jego paranoja sięgnęła zenitu. Podejrzewał nawet Jeffa, co było dość niedorzeczne, biorąc pod uwagę jego zafascynowanie Lilith. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, jak reagował na ich zaprzeczenia. Jeffowi, gdy ten wyśmiał jego podejrzliwość wykręcił boleśnie rękę. Eyeless Jackowi rozbił talerz pełen nerek i tak zestresował go swoimi groźbami, że z oczu zaczęło mu wypływać dwa razy więcej czarnej mazi. Dwaj przyjaciele ukryli się w sypialni Jeffa i Lilith obmyślając plan obrony przed prześladowaniem ze strony Liu. Opowiedzieli całą historię Lilith, wiedząc że jej nic nie grozi.

– Nie przypuszczałabym, że twój brat też ma skłonności sadystyczne – powiedziała po wysłuchaniu ich obojga. – Myślałam, że jest spokojny. Ładnie ci się odpłacił za pomoc!

– Rozumiem, że chciał bić mnie – Jeff zerknął na opaskę uciskową na nadgarstku. – Ale co zrobił mu Jack? Przecież on tylko jadł nerki.

– Na razie po prostu nie wchodźcie mu w drogę. Może ma gorszy dzień i dlatego tak się zachowuje. Gdyby jeszcze wam w jakiś sposób dokuczał, po prostu wtedy damy mu nauczkę.

– Super – ucieszył się Jeff. Dawanie nauczki Liu musiało być czymś przyjemnym, skoro wiązało się z dokuczaniem młodszemu bratu, zemstą za krzywdy i tajemniczym uśmiechem Lilith.

2 komentarze:

  1. Przeczytałem wszystkie rozdziały od początku i powiem Ci że gdybym był Stephenem Kingiem to bym się zaczął modlić żeby Jeff został w Internecie. Nie wiem jak to jest z Creepypastami i czy mają one jakieś prawa autorskie (zwłaszcza że ta o Jeffie nie ma autora), ale gdyby kiedyś ktoś chciał Ci to wydać to usuwaj tego bloga w cholerę i podpisuj kontrakt. Ostatnio piosenkarze którzy wyleźli z Internetu robią niezłe kariery, to pisarka z internetu też by się przyjęła

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże Boże Boże !!!!!!!!!!!!!!! Ale się tym jaram ! Gdyby nie fakt że twoje opowiadanie jest FF to po wydaniu zrobiłoby taką furorę jak seria HP!!!

    OdpowiedzUsuń