sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 42



Lilith wpadła jak strzała do pokoju Liu.
-Jeff uciekł ze szpitala!- wypaliła- Przed chwilą do mnie dzwonili!
-Jak to uciekł?! Po jednym dniu? Jak on to zrobił?
-Mówili, że wykorzystał sytuację, ale równie dobrze mógł sam wszystko ukartować- dziewczyna usiadła na fotelu i chwyciła się za głowę- Co myśmy zrobili! On chce się teraz zemścić.
-Akurat!
-Na pewno! Znam go dobrze...
-Ja też go znam- przerwał jej -To mój brat. I uwierz mi, że jeśli będzie chciał kogoś skrzywdzić to na pewno nie ciebie. Ma obsesję na twoim punkcie. A ja umiem się obronić. Pokrzyczy trochę i mu przejdzie, uwierz mi. Jadę do miasta, może ktoś już go widział. Ty zostań tutaj, na wypadek gdyby wrócił.
-OK. Tylko przyjedź szybko.
-Nie mów mi, że się go boisz.
-Nie boję się, ale mam dziwne przeczucie.
-Tak, zapomniałem- chłopak westchnął- Twój potężny umysł i jego nieziemska siła. Nie myśl już o tym, a przeczucie zniknie.
Kiedy samochód Liu zniknął na leśnej drodze, Lilith wróciła do domu. Weszła na strych i postanowiła z okna wypatrywać Jeffa. Nie zauważyła jednak nikogo. Wokół domu było aż za spokojnie. Bardzo chciała porozmawiać z Alice, ale jej też nie było. Slenderman i Proxy udali się na jakąś długą akcję. Właściwie to w domu była jedynie ona. W końcu, gdy zdenerwowanie ustąpiło miejsca zmęczeniu, postanowiła pójść się zdrzemnąć. W sypialni czekał na nią Jeff.
-Cześć Lili- zawołał wesoło- Cieszysz się, że mnie widzisz?
-Bardzo- odparła starając się żeby jej głos brzmiał jak najbardziej pewnie- Jak zdołałeś uciec?
-Ach to- uśmiechnął się złowrogo- To było tylko proste wykorzystanie zaistniałych okoliczności. Nic specjalnego. Wiesz, tam miałem dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć raz, a dobrze- w zdrową rękę chwycił swój większy nóż, przeznaczony do zabijania- Dotarło do mnie, że byłem idiotą ufając ci.
-Wybacz mi, ja nie chciałam cię tam zostawić!- dziewczyna chciała sie cofnąć, ale Jeff złapał ją za szyję i przycisnął do ściany. Uniósł nóż nad swoją głowę i z całej siły wbił jej w brzuch. Potem wyciągnął i jeszcze raz wbił, tym razem w inne miejsce. Zrobił tak jeszcze kilka razy. Jej krzyki napawały go niespotykaną radością, do momentu kiedy ucichła i osunęła się na ziemię. Wtedy do Jeffa dotarło, co zrobił. Dotarło z taką siłą, aż zgiął się wpół starając się opanować napływające wciąż emocje.
-Nie...- klęknął przy jej ciele- Lili! Lili! Ja tylko żartowałem, że się gniewam. Wstań, proszę. Otwórz oczy...
Jeff chciał płakać, ale coś go przed tym powstrzymywało. Z oczu nie poleciała mu ani jedna łza. W tamtej chwili ogarnęła go rozpacz tak silna, że utrudniała oddychanie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł się jej pozbyć. Zaczął krzyczeć, drapać policzki paznokciami, próbował wyciągnąć Lilith z kałuży krwi, ale w końcu czując, że i tak sobie nie poradzi, poddał się.
-Umarłaś Lili. Tak, tak umarłaś. Ja cię zabiłem. Lili, dlaczego? Możesz mi to powiedzieć? Czy ja nie zasługuję na kogoś do kochania? Według tego potwora, który we mnie mieszka, najwyraźniej nie. Mam być tylko z nim- Jeff podniósł się i zaczął szukać czegoś, czym mógłby wytrzeć krew na podłodze- Ale ja tego nie chciałem. Musisz mi w o uwierzyć, ja nie chciałem ci zrobić krzywdy. To on. Nie ja. Ja bym tego nie zrobił... Gdybym był sobą. Och, kogo ja oszukuję! To wszystko moja wina, nikogo innego tylko moja.
Ułożył dziewczynę na łóżku i przykrył kołdrą. Gdy zakryło się rany, wyglądała jakby tylko spała. Pogładził ją po policzku i postanowił chwycić się tego złudzenia jak najmocniej. Nie ważne ile razy powtórzyłby sobie, że ona umarła, coś nie pozwalało mu w to uwierzyć do końca. Ta sama siła, która nie pozwoliła mu płakać, teraz chroniła go przed ogromnym bólem jakiego mógł doznać, gdyby uświadomił sobie stratę. Przyznać się do popełnionego błędu było mu ciężko, dlatego już po chwili zaczął szukać kogoś, kogo mógłby wskazać jako współwinowajcę.
-To wszystko wina Liu- powiedział siadając na łóżku- Gdyby wtedy mnie tam nie zostawił, wszystko byłoby dobrze. To przez niego- nagle do Jeffa dotarł pewien bardzo ważny fakt
-Przecież ty jesteś magiczna Lili! Pamiętasz jak wtedy pokazywałaś mi, co umiesz? Zregenerujesz się, prawda? Pewnie że tak! Tylko obudź się zanim wróci Liu, proszę. Pamiętasz co ci kiedyś mówiłem? Ty nie umrzesz tylko pójdziesz spać. Ludzie zawsze się budzą, kiedy idą spać.

Ben i Alice jechali autostradą szukając miejsca na postój. Auto, które sobie "pożyczyli"złapało gumę i trzeba było coś z tym zrobić.
Dziewczyna zaraz po tym jak Slenderman wyczyścił wszystkie dane o niej, postanowiła skorzystać z wolności i zabrała Bena w teren. To on wpadł na pomysł żeby ukraść samochód.
-Uwielbiam te nowoczesne modele z wbudowanymi komputerami- mruknął bardziej do siebie niż do niej- O wiele łatwiej się je prowadzi.
-Mam nadzieję, że ten pan nie naśle na nas policji...
-Daj spokój! Co według ciebie miałby im powiedzieć?- Ben włączył radio- Słuchaj, to chyba o Jeffie!
...a następnie uciekł wyskakując przez okno. Policja została już powiadomiona, jednak prosimy zachować szczególną ostrożność, ponieważ zbieg to seryjny morderca.
-Jeff był w psychiatryku?- zapytała przyciszając trochę odbiornik
-Wiem, że zabrali go do szpitala, bo złamał rękę. Nieważne, jedźmy już do domu. Pewnie wrócił, jeżeli to o nim była mowa.

Jeff nadal czuwał cierpliwie przy Lilith. Nie szarpał jej już i nie próbował obudzić. Leżał razem z nią w łóżku i czekał. Czasami też opowiadał jej jak śledził jej rodzinę, kiedy jeszcze planował ich zamordowanie, oraz przywoływał wspomnienia jeszcze sprzed zamieszkania w rezydencji
-A pamiętasz jak przyszedłem do ciebie i wyżarłem wszystko z lodówki? To było śmieszne. Wtedy zrobiłaś mi tę opaskę. Po raz pierwszy leżeliśmy razem w jednym łóżku. A potem dałaś mi jedzenie. Pamiętam to. Kiełbaski. Przyniosłaś mi je wieczorem- Jeff przerwał swój monolog i spojrzał na Lilith. Nadal była blada i lodowata, a wokół oczu pojawiły się jej ciemne obwódki.
-Nie, nie- szybko odwrócił wzrok złapał ją za rękę- Ty żyjesz. Ja wiem, że żyjesz. Na pewno to przeżyjesz.
Jeff uświadomił sobie, że nawet jeśli Lilith przeżyła jego atak i zapadła w śpiączkę, to i tak może umrzeć, jeśli zabraknie jej sił. Dlatego też pilnował jej cały czas i często szeptał prosto do jej ucha formułki, które miały uniemożliwić jej poddanie się.

W nocy śnił o niej, co na początku nie wydawało mu się niczym dziwnym, dopóki nie przyjrzał się dziewczynie z bliska. Wyglądała o wiele inaczej, niż zwykle, była ubrana w białą, prostą sukienkę, a jej włosy zdawały się o wiele dłuższe i jaśniejsze. Jeff przypomniał sobie lekcje religii w szkole i pomyślał, że anioły, jeśli oczywiście istnieją, wyglądają właśnie tak. W tym śnie mógł płakać do woli. Nie było tam tej tajemniczej siły, która nie pozwalała mu tego zrobić na jawie.
-Wszystko dobrze- Lilith przytuliła go- Nie zrobiłeś nic złego. To ten drugi ty.
-Lili!- tylko tyle dał radę wykrztusić. Wpił się paznokciami w jej rękę.
-Wiem, że czujesz się bardzo samotny, ale nie zabiłeś mnie. Musisz być cierpliwy, ten proces zajmuje dużo czasu w przypadku poważnych ran.
-Właściwie to, jak my rozmawiamy?
-Tak jak wtedy. Umysłami.
-Oj- Jeff spojrzał na nią niepewnie- Weszłaś w mój sen?
-Tak.
-Może lepiej żebyś tego nie robiła. Nie marnuj swojej mocy.
Dziewczyna roześmiała się i zaczęła go głaskać po głowie, ale zamiast go uszczęśliwić wywołała tylko jeszcze większą falę wyrzutów sumienia.
-Nie bądź smutny.
-Nie jestem... Kiedy się obudzisz?
- Sama tego do końca nie wiem. Mam nadzieję, że szybko.
-Może poproszę o pomoc Slendermana?
-To nie takie proste- Lilith wstała i zaczęła iść w kierunku mgły z której przyszła- Ja rozpoczęłam ten proces i ja muszę go zakończyć. Gdyby on chciał w to ingerować, musiałby najpierw zniszczyć efekt mojej pracy, a to mogłoby się okazać tragiczne w skutkach.
-Poczekaj!- Jeff chciał za nią iść, ale napotykał na swojej drodze niewidzialną barierę. -Zaczekaj na mnie! Nie chcę być tu sam!
Obudził się z policzkami mokrymi od łez. Nawet, gdy poderżnął gardło Liu, nie czuł się tak źle, jak teraz. Jak wiele by oddał, żeby choć na chwilę pozbyć się poczucia winy!

9 komentarzy:

  1. Czytając jxl albo ryczę albo się śmieję. Tym razem ryczałam. Jeju Jeff!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera jestem psychopatą! Nie smucę się przy czytaniu tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś sam.

      Usuń
    2. Wiesz, gorzej by było gdybyś się cieszył czytając to.

      Usuń
    3. Hmm może racja... (Anonim z konta)

      Usuń
    4. Czyli... Jestem psycho???? O.o

      Usuń
  3. Ja to czytam , prawie ryczę a tu moja świnka morska piszczy a ja się na nią drę:
    ZAMKNIJ SIĘ TU DRAMATYCZNA SCENA JEST!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsza scena jak Jeff zabijał Lilith :D

    OdpowiedzUsuń
  5. A według mnie to bardzo dobrze, że Jeff jest dziecinny. Bo jakby nie był to pewnie wszystkich by pozabijał w l części i kolejne rozdziały byłyby o jego zabijaniu, gwałceniu itd. Także byłoby do dupy. Przecież jak poznał Lylyt to przecież Kasamiyo napisała, że Jeff miał dziwne uczucie (zakochał się)co mogło go zmienić w "zakochanego natolatka" A teraz jest zajebiście i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Świetnie piszesz, ale boli mnie to, że zbliżamy się do końca.

    OdpowiedzUsuń