Lilith wpadła jak strzała do pokoju Liu.
-Jeff uciekł ze szpitala!- wypaliła- Przed chwilą do mnie dzwonili!
-Jak to uciekł?! Po jednym dniu? Jak on to zrobił?
-Mówili, że wykorzystał sytuację, ale równie dobrze mógł sam wszystko
ukartować- dziewczyna usiadła na fotelu i chwyciła się za głowę- Co myśmy
zrobili! On chce się teraz zemścić.
-Akurat!
-Na pewno! Znam go dobrze...
-Ja też go znam- przerwał jej -To mój brat. I uwierz mi, że jeśli
będzie chciał kogoś skrzywdzić to na pewno nie ciebie. Ma obsesję na twoim
punkcie. A ja umiem się obronić. Pokrzyczy trochę i mu przejdzie, uwierz mi.
Jadę do miasta, może ktoś już go widział. Ty zostań tutaj, na wypadek gdyby
wrócił.
-OK. Tylko przyjedź szybko.
-Nie mów mi, że się go boisz.
-Nie boję się, ale mam dziwne przeczucie.
-Tak, zapomniałem- chłopak westchnął- Twój potężny umysł i jego
nieziemska siła. Nie myśl już o tym, a przeczucie zniknie.
Kiedy samochód Liu zniknął na leśnej drodze, Lilith wróciła do domu.
Weszła na strych i postanowiła z okna wypatrywać Jeffa. Nie zauważyła jednak
nikogo. Wokół domu było aż za spokojnie. Bardzo chciała porozmawiać z Alice,
ale jej też nie było. Slenderman i Proxy udali się na jakąś długą akcję.
Właściwie to w domu była jedynie ona. W końcu, gdy zdenerwowanie ustąpiło
miejsca zmęczeniu, postanowiła pójść się zdrzemnąć. W sypialni czekał na nią
Jeff.
-Cześć Lili- zawołał wesoło- Cieszysz się, że mnie widzisz?
-Bardzo- odparła starając się żeby jej głos brzmiał jak najbardziej
pewnie- Jak zdołałeś uciec?
-Ach to- uśmiechnął się złowrogo- To było tylko proste
wykorzystanie zaistniałych okoliczności. Nic specjalnego. Wiesz, tam miałem
dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć raz, a dobrze- w zdrową rękę chwycił swój
większy nóż, przeznaczony do zabijania- Dotarło do mnie, że byłem idiotą ufając
ci.
-Wybacz mi, ja nie chciałam cię tam zostawić!- dziewczyna chciała sie
cofnąć, ale Jeff złapał ją za szyję i przycisnął do ściany. Uniósł nóż nad
swoją głowę i z całej siły wbił jej w brzuch. Potem wyciągnął i jeszcze raz
wbił, tym razem w inne miejsce. Zrobił tak jeszcze kilka razy. Jej krzyki
napawały go niespotykaną radością, do momentu kiedy ucichła i osunęła się na
ziemię. Wtedy do Jeffa dotarło, co zrobił. Dotarło z taką siłą, aż zgiął się
wpół starając się opanować napływające wciąż emocje.
-Nie...- klęknął przy jej ciele- Lili! Lili! Ja tylko żartowałem, że
się gniewam. Wstań, proszę. Otwórz oczy...
Jeff chciał płakać, ale coś go przed tym powstrzymywało. Z oczu nie
poleciała mu ani jedna łza. W tamtej chwili ogarnęła go rozpacz tak silna, że
utrudniała oddychanie. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł się jej
pozbyć. Zaczął krzyczeć, drapać policzki paznokciami, próbował wyciągnąć Lilith
z kałuży krwi, ale w końcu czując, że i tak sobie nie poradzi, poddał się.
-Umarłaś Lili. Tak, tak umarłaś. Ja cię zabiłem. Lili, dlaczego?
Możesz mi to powiedzieć? Czy ja nie zasługuję na kogoś do kochania? Według tego
potwora, który we mnie mieszka, najwyraźniej nie. Mam być tylko z nim- Jeff
podniósł się i zaczął szukać czegoś, czym mógłby wytrzeć krew na podłodze- Ale
ja tego nie chciałem. Musisz mi w o uwierzyć, ja nie chciałem ci zrobić
krzywdy. To on. Nie ja. Ja bym tego nie zrobił... Gdybym był sobą. Och, kogo ja
oszukuję! To wszystko moja wina, nikogo innego tylko moja.
Ułożył dziewczynę na łóżku i przykrył kołdrą. Gdy zakryło się rany,
wyglądała jakby tylko spała. Pogładził ją po policzku i postanowił chwycić się
tego złudzenia jak najmocniej. Nie ważne ile razy powtórzyłby sobie, że ona
umarła, coś nie pozwalało mu w to uwierzyć do końca. Ta sama siła, która nie
pozwoliła mu płakać, teraz chroniła go przed ogromnym bólem jakiego mógł
doznać, gdyby uświadomił sobie stratę. Przyznać się do popełnionego błędu było
mu ciężko, dlatego już po chwili zaczął szukać kogoś, kogo mógłby wskazać jako
współwinowajcę.
-To wszystko wina Liu- powiedział siadając na łóżku- Gdyby wtedy mnie
tam nie zostawił, wszystko byłoby dobrze. To przez niego- nagle do Jeffa dotarł pewien bardzo ważny fakt
-Przecież ty jesteś magiczna Lili! Pamiętasz jak wtedy pokazywałaś mi,
co umiesz? Zregenerujesz się, prawda? Pewnie że tak! Tylko obudź się zanim wróci
Liu, proszę. Pamiętasz co ci kiedyś mówiłem? Ty nie umrzesz tylko pójdziesz
spać. Ludzie zawsze się budzą, kiedy idą spać.
Ben i Alice jechali autostradą szukając miejsca na postój. Auto, które
sobie "pożyczyli"złapało gumę i trzeba było coś z tym zrobić.
Dziewczyna zaraz po tym jak Slenderman wyczyścił wszystkie dane o
niej, postanowiła skorzystać z wolności i zabrała Bena w teren. To on wpadł na
pomysł żeby ukraść samochód.
-Uwielbiam te nowoczesne modele z wbudowanymi komputerami- mruknął
bardziej do siebie niż do niej- O wiele łatwiej się je prowadzi.
-Mam nadzieję, że ten pan nie naśle na nas policji...
-Daj spokój! Co według ciebie miałby im powiedzieć?- Ben włączył
radio- Słuchaj, to chyba o Jeffie!
...a następnie uciekł wyskakując przez okno. Policja została już
powiadomiona, jednak prosimy zachować szczególną ostrożność, ponieważ zbieg to
seryjny morderca.
-Jeff był w psychiatryku?- zapytała przyciszając trochę odbiornik
-Jeff był w psychiatryku?- zapytała przyciszając trochę odbiornik
-Wiem, że zabrali go do szpitala, bo złamał rękę. Nieważne, jedźmy już
do domu. Pewnie wrócił, jeżeli to o nim była mowa.
Jeff nadal czuwał cierpliwie przy Lilith. Nie szarpał jej już i nie próbował
obudzić. Leżał razem z nią w łóżku i czekał. Czasami też opowiadał jej jak śledził
jej rodzinę, kiedy jeszcze planował ich zamordowanie, oraz przywoływał
wspomnienia jeszcze sprzed zamieszkania w rezydencji
-A pamiętasz jak przyszedłem do ciebie i wyżarłem wszystko z lodówki?
To było śmieszne. Wtedy zrobiłaś mi tę opaskę. Po raz pierwszy leżeliśmy razem
w jednym łóżku. A potem dałaś mi jedzenie. Pamiętam to. Kiełbaski. Przyniosłaś
mi je wieczorem- Jeff przerwał swój monolog i spojrzał na Lilith. Nadal była
blada i lodowata, a wokół oczu pojawiły się jej ciemne obwódki.
-Nie, nie- szybko odwrócił wzrok złapał ją za rękę- Ty żyjesz. Ja
wiem, że żyjesz. Na pewno to przeżyjesz.
Jeff uświadomił sobie, że nawet jeśli Lilith przeżyła jego atak i
zapadła w śpiączkę, to i tak może umrzeć, jeśli zabraknie jej sił. Dlatego też
pilnował jej cały czas i często szeptał prosto do jej ucha formułki, które
miały uniemożliwić jej poddanie się.
W nocy śnił o niej, co na początku nie wydawało mu się niczym dziwnym,
dopóki nie przyjrzał się dziewczynie z bliska. Wyglądała o wiele inaczej, niż
zwykle, była ubrana w białą, prostą sukienkę, a jej włosy zdawały się o wiele
dłuższe i jaśniejsze. Jeff przypomniał sobie lekcje religii w szkole i
pomyślał, że anioły, jeśli oczywiście istnieją, wyglądają właśnie tak. W tym
śnie mógł płakać do woli. Nie było tam tej tajemniczej siły, która nie
pozwalała mu tego zrobić na jawie.
-Wszystko dobrze- Lilith przytuliła go- Nie zrobiłeś nic złego. To ten
drugi ty.
-Lili!- tylko tyle dał radę wykrztusić. Wpił się paznokciami w jej
rękę.
-Wiem, że czujesz się bardzo samotny, ale nie zabiłeś mnie. Musisz być
cierpliwy, ten proces zajmuje dużo czasu w przypadku poważnych ran.
-Właściwie to, jak my rozmawiamy?
-Tak jak wtedy. Umysłami.
-Oj- Jeff spojrzał na nią niepewnie- Weszłaś w mój sen?
-Tak.
-Tak.
-Może lepiej żebyś tego nie robiła. Nie marnuj swojej mocy.
Dziewczyna roześmiała się i zaczęła go głaskać po głowie, ale zamiast
go uszczęśliwić wywołała tylko jeszcze większą falę wyrzutów sumienia.
-Nie bądź smutny.
-Nie jestem... Kiedy się obudzisz?
- Sama tego do końca nie wiem. Mam nadzieję, że szybko.
-Może poproszę o pomoc Slendermana?
-To nie takie proste- Lilith wstała i zaczęła iść w kierunku mgły z
której przyszła- Ja rozpoczęłam ten proces i ja muszę go zakończyć. Gdyby on
chciał w to ingerować, musiałby najpierw zniszczyć efekt mojej pracy, a to
mogłoby się okazać tragiczne w skutkach.
-Poczekaj!- Jeff chciał za nią iść, ale napotykał na swojej drodze
niewidzialną barierę. -Zaczekaj na mnie! Nie chcę być tu sam!
Obudził się z policzkami mokrymi od łez. Nawet, gdy poderżnął gardło
Liu, nie czuł się tak źle, jak teraz. Jak wiele by oddał, żeby choć na chwilę
pozbyć się poczucia winy!
Czytając jxl albo ryczę albo się śmieję. Tym razem ryczałam. Jeju Jeff!
OdpowiedzUsuńCholera jestem psychopatą! Nie smucę się przy czytaniu tego...
OdpowiedzUsuńNie jesteś sam.
UsuńWiesz, gorzej by było gdybyś się cieszył czytając to.
UsuńHmm może racja... (Anonim z konta)
UsuńCzyli... Jestem psycho???? O.o
UsuńJa to czytam , prawie ryczę a tu moja świnka morska piszczy a ja się na nią drę:
OdpowiedzUsuńZAMKNIJ SIĘ TU DRAMATYCZNA SCENA JEST!!!
Najlepsza scena jak Jeff zabijał Lilith :D
OdpowiedzUsuńA według mnie to bardzo dobrze, że Jeff jest dziecinny. Bo jakby nie był to pewnie wszystkich by pozabijał w l części i kolejne rozdziały byłyby o jego zabijaniu, gwałceniu itd. Także byłoby do dupy. Przecież jak poznał Lylyt to przecież Kasamiyo napisała, że Jeff miał dziwne uczucie (zakochał się)co mogło go zmienić w "zakochanego natolatka" A teraz jest zajebiście i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Świetnie piszesz, ale boli mnie to, że zbliżamy się do końca.
OdpowiedzUsuń