Parodia PTG
Nie próbujcie w domu NICZEGO co jest tu opisane.
Dodatek specjalnie na majówkę. Tekst bez wartości literackiej, do poczytania w kibelku, lub na grillu.
________________________________________________
Masky wyglądał o wiele lepiej, gdy nie wchodził w ciało Tima. Właściwie, to w swojej oryginalnej postaci był naprawdę przystojny.
Wszyscy Proxy posiadali fizyczne ciało, ale mogli razem z nim wejść w innego człowieka. Było to korzystne, na przykład podczas bardzo ciężkich misji, lub gdy potrzebowali z inwigilować jakąś grupę. Ofiara często nawet nie wiedziała, że została "opętana" i nie pamiętała co się z nią działo.
Hoody siedział przy Masky'm i malował węglem nowe kartki. Lubił to robić. Jeśli kiedykolwiek Jeff nie widział sensu w takim bezużytecznym zajęciu, co często mu powtarzał. Uważał, że kartki powinny być ładniejsze, jak na jego możliwości, ale on zawsze odpowiadał, że nie muszą być ładne, tylko tajemnicze. Kiedy człowiek odczuwa strach, lub nawet lekki niepokój staje się o wiele łatwiejszym celem, a poza tym Slenderman łatwiej takich ludzi lokalizuje.
Hoody potrafił doskonale rysować. Kredkami, ołówkiem, długopisem (gdy nie było nic lepszego), jednak jego ulubioną techniką był oczywiście węgiel. Pierwszego kwietnia cały korytarz w rezydencji był oklejony brystolem z wyrysowanym rzędem drzwi. Jeff nie potrafił rozpoznać, które są prawdziwe, a które narysowane i bardzo go t denerwowało. W końcu pociął papier na drobne kawałeczki, ale Lilith zdążyła uratować ostatnie papierowe drzwi i powiesiła je na strychu. Hoody jednak zdjął swój rysunek i schował gdzieś. Nie lubił wystawiać prac na widok publiczny, jeśli to oczywiście nie były kartki na drzewa.
Ticci Toby rzucał siekierą w drzewo. To był najbardziej irytujący Proxy. Nie pasował do pozostałej trójki. Był głośny i nadpobudliwy, a przy tym potrafił doprowadzić człowieka do szaleństwa tylko zadając pytania.
Veronica nie pracowała razem z nimi. Siedziała razem z Liu na hamaku. Brat Jeffa nie pozwalał jej spędzać zbyt wiele czasu w ich towarzystwie. Uważał, że wymagają od niej zbyt wiele, jak na jej fizyczne możliwości. Jej ciało było ciałem zwyczajnego człowieka, ale oni nie potrafili tego zrozumieć.
Jeff położył się na plecach i westchnął. Zaczął rozkoszować się swoją samotnością. Prawie natychmiast wszystkie jego myśli skupiły się na Lilith. Lubił o niej myśleć. To sprawiało, że stawał się odprężony. Usłyszał, jak dziewczyna go nawołuje, ale nie zszedł z dachu. Nic jej nie będzie, jeśli przez parę chwil zostanie sama. Musi nabrać sił, bo spędzą ze sobą całą noc.
– Co ty tu robisz? – zainteresował się Eyeless Jack.
– Odpoczywam – odparł Jeff
– Lilith cię szuka.
Czyli koniec relaksu. Jeff wstał i ku przerażeniu przyjaciela zeskoczył z dachu. Wiedział już, jak należy się zachowywać podczas upadku z wysoka, tak więc, gdy tylko dotknął ziemi, ugiął kolana i opadł jak najdelikatniej na plecy, a potem przeturlał się i wstał. Ważne było, by w ten sposób amortyzować siłę upadku. Gdyby nie zdążył opaść na plecy i dotknął dłońmi podłoża, mógłby sobie uszkodzić nogi. Lub kręgosłup. To by było gorsze.
– Jeff!!! – Lilith widziała wszystko z okna na parterze. Nie zastanawiając się zbyt długo wyskoczyła przez nie i złapała go za ramiona.
– Dlaczego mi przeszkadzasz, Lili? Odpoczywałem – powiedział cicho. Upadek okazał się jednak bolesny.
– Nie było cię tak długo, myślałam że gdzieś poszedłeś – wyjaśniła. Wybacz, że ci przeszkodziłam w odpoczywaniu.
Jeff spojrzał na nią niedowierzająco
– Zaczęłaś mnie szukać, bo myślałaś, że gdzieś POSZEDŁEM?
– Przepraszam...
– Do piwnicy! – wyjął z kieszeni nóż– Mam dość twojego zachowania.
– Co ty gadasz? Dlaczego mam tam iść?
– DO PIWNICY!!! – szarpnął nią i zaprowadził do środka.
Piwnice pod rezydencją można było równie dobrze nazwać lochami, takie były duże. Jeff otworzyłł jedno pomieszczenie i wepchnął Lilith do środka.
Znajdywało się tam nieduże łóżko, toaleta, stolik i dwa krzesła. Wyglądało na pomieszczenie mieszkalne. Dziewczyna wstała i rozejrzała się dookoła
– Nie pamiętam, żebyśmy tu remontowali...
– Bo to już tu było. Ktoś tu kogoś wcześniej przetrzymywał. A obok, było to – pokazał jej średniej wielkości czarną walizkę.
–Jezu, to nie jest ciało, prawda?
– Skąd! – zaśmiał się, ale w tym śmiechu w ogóle nie było wesołości – Jest tu coś lepszego.
Lilith z jednej strony nie miała ochoty patrzeć na tę dziwną walizkę, a z drugiej coś ją do tego korciło. Jeff odpiął jedną klamrę, potem drugą. Wszystko bardzo powoli. To jeszcze spotęgowało jej ciekawość. Jednak, gdy zobaczyła zawartość, serce podskoczyło jej do gardła.
W środku był knebel, kajdanki i różnego rodzaju bicze, baty, pejcze, packi, paski. Wszystko skórzane. Nie chciałaby dostać takim czymś. A już na pewni nie od niego.
– Po co mnie tu zaciągnąłeś?
– Żeby ci to pokazać.
– Dobrze, widziałam twoje znalezisko. Jest naprawdę makabryczne. Mógłbyś czasami ograniczyć tę swoją brutalność, wiesz? Idę stąd, zimno mi.
– Zostaniesz tu tak długo, jak ja będę miał ochotę cię tu trzymać – oświadczył twardo. A zobaczyć to miałaś, by wybrać sobie rodzaj kary.
– Jakiej kary?! Za co? Nic ci nie zrobiłam.
– Zrobiłaś.
– Jestem ciekawa, co takiego?
– Nie musisz tego wiedzieć. Ważne, że ja to pamiętam. Rozbieraj się.
– Jeff, o co ci chodzi? Jesteś bardziej nienormalny niż zwykle.
– Rozbieraj się – powtórzył
– Jack dał ci morfiny, tak? Mówiłam mu, żeby tego nie robił. Źle na ciebie działa.
– Rozbieraj się.
– Albo zjadłeś coś ze szpitalnego śmietnika...
Jeff westchnął i jedną ręką przytwierdził ją do ściany, a drugą przyłożył nóż do jej szyi.
– Bawi mnie, jak wy bardzo się tego boicie – wymruczał i skierował ostrze w dół rozcinając jej bluzkę – To tylko nóż. Resztę zdejmiesz sama, albo wrócisz na górę nago.
Nie miała nic do powiedzenia, zupełnie jak za pierwszym razem. Jeff na szczęście okrył ją kocem.
– Zaplanowałem to na dzisiejszy wieczór, ale uznałem, że lepiej będzie zrobić to teraz. Chcę to wszystko wypróbować.
– Na mnie?
– Nie, na sobie. A jak ci się zdaje? To musi być naprawdę przyjemne. Nie tylko dla tego kto trzyma bat, dla tego po drugiej stronie też. Inaczej ludzie by tego nie wymyślili.
– Nie chcę cię martwić, ale ci ludzie w większości są uznawani za zboczeńców. I to raczej powinno się odbywać za obopólną zgodą, a nie tak...
– Może jeszcze mam iść po notariusza? – Jeff wyjął z walizki pierwsze narzędzie. Wyglądało trochę jak packa na muchy.
– Wybierz sobie miejsce. Możesz je zmieniać w trakcie.
– Ja nie chcę...
Ponieważ miała odsłonięte ramię, uderzył właśnie w nie. Krzyknęła z bólu.
– Z czego to jest zrobione?!
– Chyba z gumy. A co, bolało?
– Bardzo!
– Wypróbujmy to – pokazał jej malutki biczyk. Tym razem dała rade się odsunąć i uderzenie spadło na plecy. To pierwsze było niczym w porównaniu do następnego.
– Proszę cię, przestań!
– Nie widzę, że prosisz. A co powiesz na ten?
Jeff przetestował na jej plecach prawie całą zawartość walizki. Żałowała, że nie było tam lustra. Bardzo chciała zobaczyć w jakim są stanie.
– Zróbmy przerwę – zadecydował – To dla ciebie za dużo jak na pierwszy raz.
– To będzie więcej razy?
Nie odpowiedział jej. Zamiast tego usiadł obok na łóżku i szybkim ruchem zabrał jej koc, którym się okrywała. Wiedziała, co zamierzał teraz zrobić. I dziwnym trafem zaczęła mieć na to ochotę. Tu, w tym miejscu. Naprawdę dziwiła się sobie i swoim reakcjom. Dopiero teraz zauważyła, jak bardzo ten ból był dla niej przyjemny. Jeff tak naprawdę nie uderzał z całej siły, ale wystarczająco, tak by to odczuła. Widział, że zadawanie jej bólu sprawiało przyjemność jego ciemniejszej stronie. A może ona też ma taką stronę?
Atmosfera namiętności została nagle zakłócona przez sygnał SMS–a.
Drzwi były uchylone i wystawały z nich głowy trzech Proxy'ch. Ticci toby trzymał kamerę i nagrywał całą sytuację. Ciężko było określić od jakiego momentu, ale prawdopodobnie od małego biczyka.
– Wrzucę to do Internetu, bądźcie pewni – syknął i uchylił się przed lecącym w jego kierunku z dużą prędkością nożem.
Reszta "widzów" natychmiast rzuciła się do ucieczki, a goły Jeff za nimi, krzycząc rozmaite przekleństwa w stronę Toby'ego.
Biegający nago Jeff to zjawisko nad wyraz niespotykane, dlatego Liu także chwycił za kamerę i nagrał brata zmierzającego z dziką prędkością w stronę lasu. Oba filmiki zostały oczywiście skasowane przez Slendermana, który uznał je za zbyt niemoralne. Potem powiedział, że twarz Jeffa pojawiła się tam łącznie pięćdziesiąt jeden razy.
Przypadek?
Jejuuu masakra XD uśmiałam się. Ale liczyłam na ero scene
OdpowiedzUsuńJa też, jak można tak czytelników zawieść x')
OdpowiedzUsuńGoły Jeff latający z nożem to musi być widok. Uśmiałam się. Super dodatek. Czekam na czwartą serię so hard.
OdpowiedzUsuńJesu cudo XD nie mogłam przestać się śmiać czytając końcówkę :D
OdpowiedzUsuńAaaaaa! Beka :P Biedna Lilith ,zajebisty Jeff no i wkur*iająca trójka zboczuchów z kamerami. Szczęście ,że Slenderman ma trochę rozumu :D
OdpowiedzUsuńTak sie akurat złożyło, że faktycznie siedziałem na kiblu gdy sprawdziłem twojego bloga z nadzieją, że coś dodałaś...omg... x_x
OdpowiedzUsuńBoże o mało co nie obudzilam całego domu!! XD
OdpowiedzUsuńTo było wręcz żyjące banie, tak piękne że aż niemożliwe.
Zajebiste<3
OdpowiedzUsuńPhie.. Śmiechłam. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńSzkoda,że nagranie nie zostało wysłane do Internetu. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuń