piątek, 15 maja 2015

Rozdział 2 Wieści



 Skoro na tamtym blogu są dwie zapowiedzi, to żeby było sprawiedliwie dodaję też jedną (krótką) tu. ^_^ 
P.S.
Myślałam, że nie dam rady szybko pisać "Wojowniczki...", dlatego comeback był taki odległy w czasie. Ale jednak wyrabiam 200% normy, więc widzimy się już pierwszego czerwca. 
Kasamiyo
  ________________________________

Pozwoliła się mu zaprowadzić do sypialni. Usiedli na łóżku, a Jake zaczął się bawić w coś tylko sobie wiadomego.
– Czułam, że kiedyś nadejdą ciężkie czasy dla świata, ale nie sądziłam, że to stanie się już za mojego życia – powiedziała cich o– Czasami myślę o innych kobietach w moim wieku, które są w środku tego piekła. Gwałcone, torturowane, zabijane... A ja?
– Nie obwiniaj się za to, że ludziom jest źle. To przecież nie twoja wina, a poza tym ty nie zasługujesz na taki los– Jeff uśmiechnął się do niej– Jesteś moja i dlatego musi ci być jak najlepiej.
– One też na to nie zasługują. Nikt nie zasługuje– Lilith urwała– Jak myślisz, ile to będzie jeszcze trwać? Bo ja mam już szczerze dosyć. Czuję się tak nieszczęśliwa...
– Oglądasz za dużo telewizji– stwierdził– Przecież oni i tak nie pokazują całej prawdy. Wojna będzie trwała krótko, bo broń jest silna i wyniszczająca. Wiesz, że niektóre kraje w ogóle nie zostały nią dotknięte? Ostatnio Proxy mówili o tym na zebraniu. Nie jest wcale tak bardzo tragicznie– Jeff wstał, otworzył szafkę i wyjął dwie tabliczki czekolady –Bierz– zachęcił ją– Jeżeli chcesz mi się zwierzyć, to proszę bardzo.  Właściwie, to mam w głębokim poważaniu, co się dzieje innym ludziom, ale wiem, że wyrzucenie z siebie wszystkich problemów jest bardzo dobre, zwłaszcza dla ciebie.
– Mówisz, jak rasowy psychiatra.
– Ja też często myślę, czy Liu jest bezpieczny, ale nie obwiniam się o jego upór, ani o to, że żyje w takich, a nie innych czasach. Przecież w pojedynkę nie dam rady zaprowadzić pokoju na świecie. Mógłbym zabić kilka osób, ale to raczej nic by nie zmieniło. Nawet Slenderman ze swoją mocą nic nie może poradzić, a co dopiero ty. Tak im było widać pisane z góry
– Właśnie – Lilith przeżuła czekoladę i mówiła dalej – Skoro jeszcze go nie wzięli, to chyba nie pójdzie do wojska? Jak sądzisz?
– Może wezmą go jako ostatniego, gdy nie będzie kogo już brać?
– Tak więc ma szansę przygotować plan ucieczki. Nadal nie rozumiem, czemu on nie chce tutaj zostać? Przecież jedzenia wystarczy dla każdego, a dom jest duży i jedna osoba więcej się zmieści!
– Dwie – przypomniał Jeff – Jest jeszcze Veronica.
– I ze cztery więcej pomieścimy. Tu jest cicho i co najważniejsze bezpiecznie, a o woli zostać tam!
– Widać lubi ryzyko. Ale mógłby już przestać udawać niezależnego i przyjąć pomoc.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
– Co jest?
– Troszczysz się o niego! I to jak! Nie przypuszczałam, że jesteś zdolny, by aż tak się martwić!
– Ty i on jesteście jedynymi osobami, które chcę ocalić. No... może jeszcze to– wskazał na Jake'a– I Eyeless Jack. Ale on mniej, bo...
Nie dokończył, bo nagle nad domem przeleciał samolot bojowy.

Czarny Jeep podjechał pod rezydencję dokładnie o szesnastej.  Jeff zobaczył to przez okno i szybko wybiegł na zewnątrz.
– Braciszek! Całe wieki cie nie widziałem – Liu poklepał go po ramieniu – Co u ciebie, Jeffy?
– Wszystko w porządku– odparł cichym, stonowanym głosem– Nie nazywaj mnie "Jeffy". Vera, pomóc ci z tą walizką?
– Poradzę sobie. Liu ma talent do zapełniania bagażnika, nie ma co ukrywać!
– Przecież to i tak zbyt mało.
– A jednak się wprowadzacie?– Jeff spojrzał na brata z wyższością– Widzę, że w końcu przejrzałeś na oczy. Gratuluję.
– Jeśli oferta jest nadal aktualna, to z chęcią skorzystamy– Veronica westchnęła– Mieliśmy naprawdę ciężki tydzień.
– Nasze mieszkanie to teraz kupa gruzu– Liu uśmiechnął się kwaśno– Nawet, jeśli chciałbym zostać w mieście, nie mam już gdzie mieszkać.

– Nie rozumiem – Lilith postawiła na stole dwa kubki herbaty– Nie uprzedzili, że będą bombardować miasto?
– To nie był nalot– odparła Veronica– Ktoś po prostu podłożył bombę. Kiedy to się stało byliśmy akurat poza domem. Przygotowywaliśmy się do odwiedzin u was. Mamy tyle rzeczy, ile zabraliśmy do samochodu, czyli ubrania na trzy dni i kostka do gry dla Jake'a.
– Mogę zobaczyć kostkę?– poprosił Jake, ale nikt go nie słuchał.
–To była po prostu rzeźnia– Liu pokiwał głową– Pewnie otworzy się więcej sklepów mięsnych.
– Dlaczego?– spytał Jeff.
Veronica zamrugała ze zdziwienia oczami.
– Nic nie wiecie? To podejrzana sprawa, myślałam, że Slenderman już coś wspominał. Ostatnio w różnych miejscach pojawiają się czarne namioty w których sprzedawane jest mięso. Dostawy są zawsze po krwawych masakrach. Jeśli gdzieś wybuchnie bomba, albo rozpęta się strzelanina, to wtedy macie pewność, że następnego dnia rano pojawi się mięso.
– Ludzkie? – Jeff zaśmiał się. – Będę musiał powiedzieć Eyeless Jackowi. Zamówi nerki z dostawą do domu.
– To są porozrywane szczątki, więc można tam dostać tylko mielone mięso. Czasami robią też kiełbaski – odpowiedziała Veronica– Ludzie wiedzą skąd to jest, ale kupują. Dzięki tym namiotom wygląda to tak, jakby nie zatracili swojego człowieczeństwa. Mają wrażenie, że nie robią nic moralnie zakazanego. Że jeszcze nie upadli tak nisko, jak im się wydaje.
– Dużo jest tych namiotów? – Lilith wzięła kartkę i zaczęła zapisywać wszystkie informacje
–Można je spotkać w każdym mieście. Najczęściej na obrzeżach. Chociaż niektórzy mówią, że im budynki są bardziej zniszczone, tym namiot przesuwa się bliżej środka miasta.
– O ile mi wiadomo– zaczął Jeff – Akty kanibalizmu to zwyczajne zjawisko podczas wojen. Może Slenderman się tym nie zajmuje, bo to normalne?
– Normalne? Jak możesz tak w ogóle mówić?– syknęła Veronica
– Nie wymagaj empatii od psychopaty…– Lilith urwała nagle– Kto tam w ogóle sprzedaje?
– Nie wiemy – Liu wzruszyła ramionami– Nigdy tam nie byliśmy. A co, podejrzewasz kogoś?
– Poniekąd. Ktoś wie, czym aktualnie zajmuje się Zdrajca?

4 komentarze:

  1. Jakie yolo! Ololololo! Zdrajca! Ja wiem ja pamiętam and łerewer aj łil bi ajl bi remember łot hapynd. Czy podczas pisania tego nie oglądałas Piły bądź tego mocno porannego anime typu Another bądź Danganropa The Animation....? Bo zajechało grozą. I gore. I się tak ostatnio tym jaram ,że moje wypowiedzi są coraz bardziej...No są po prostu jednym wielkim blsualsłwowhabzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Another oglądałam, ale akurat nie teraz. Ale inspirowałam się historią o babce w Niemczech, którą gościu poprosił o dostarczenie listu i okazało się, że to była pułapka mająca zwabiać ofiary do fabryki mięsa z ludzi... Czytałam to jeszcze na CP wiki, kiedy tam wchodziłam.

      Usuń
    2. Aha. Dobrze wiedzieć. I sorry za błędy ,dopiero gdy teraz zobaczyłam mój komentarz ogarnęłam się ile ich było ( cudowny korektor błędów na telefonie)

      Usuń
  2. Wow nigdy nie kupiłabym takiego mięsa. Bleee... ale pomysł orginalny i pasuje do psychopatycznego nastroju opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń