sobota, 25 lipca 2015

Rozdział 7 Agentka cz.2 - Przesłuchanie

Zostawili go z nią.
Wyszedł na chwilę i wziął z piwnicznego korytarza wiadro, które kiedyś postawili tam Proxy. Trzeba było je raz na kilka tygodni opróżniać, z powodu gromadzącej się tam wody.
– Wstawaj! – krzyknął i wylał zawartość prosto na głowę agentki. To ją ocuciło. Wsparła się na łokciach i zakaszlała.
– Kim ty do diabła jesteś?!
– Twoim koszmarem sennym. Coś za jedna? Czego chciałaś od Jake'a?
– Nie muszę ci nic mówić, mutancie! Lepiej ty powiedz dokąd mnie zawlekliście. Gdzie ja w ogóle jestem, co?
– JA tu zadaję pytania! – krzyknął uderzając ją w twarz – Masz przesrane, powiem ci szczerze. Z całego serca współczuję. Gdybyś  nie była agentką pieprzonego SCP, to może nawet byłoby mi przykro, że tak cię traktujemy... – odszedł kilka kroków dalej, by oprzeć się o ścianę. – Na dobry początek muszę poznać twoje imię. Trochę sobie porozmawiamy, a nie chcę cały czas mówić do ciebie "ty agentko".
– Nie będę z tobą o niczym rozmawiać! Wypuść mnie, słyszysz?
Jeff roześmiał się i z powrotem podszedł do niej.
– Nie wyjdziesz stąd nigdy. Zostaniesz tu aż zdechniesz, a potem zakopiemy twoje ciało w ogródku... – chwycił ją za ramiona i przyjrzał się naszywce z imieniem. Miała ją na mundurze, jak każdy agent SCP.
– Claricec? W życiu nie widziałem głupszego imienia. Dochodzę do wniosku, że mówić "ty agentko" będzie lepiej.
– To literówka. Nazywam się Clarice C.
– A ja Jeff J. Co to za moda, by pierwszą literę imienia mieć jako nazwisko? Zamiast John Smith mówicie John J?
– To zwykły zbieg okoliczności, nic nie poradzę, że się tak nazywam!
– Głupia, przecież wiem. Tylko tak się z tobą droczę. Czego chciałaś od Jake'a? Tak między nami to zaatakowałaś małe dziecko, co było tchórzliwe i głupie. On nawet nie ma żadnych zdolności.
– W takim razie, dlaczego z wami mieszka?
– Bo może. – uciął krótko – Masz odpowiedzieć na moje pytanie!
Clarice C prychnęła z irytacją, nadal nie zdając sobie sprawy z beznadziejności swojego położenia.
– Jak śmiesz się tak zwracać do człowieka! Jestem dla ciebie i twoich zmutowanych współlokatórów panią! Powinieneś mnie niemal czcić ty... – nie dokończyła bo Jeff znów uderzył ją w twarz i wyjął nóż.
– Nic nie poradzę na to, że jesteś wkurzająca, ale mogę uczynić cię piękną – ostatnie słowa wypowiedział powoli, jakby je smakując. Potem siłą rozwarł jej szczękę i wyciął uśmiech.
Minęło już wiele lat od czasu, gdy to robił po raz ostatni i prawie zapomniał jakie to wspaniałe uczucie. Wydawało mu się teraz, że nie ma piękniejszego widoku niż zakrwawiona twarz tej agentki. Niestety znów straciła przytomność, więc nie mógł posłuchać jej krzyku. Kiedy skończył zalała go fala dawno nie odczuwanej radości. W jej przypływie z całej siły kopnął nieprzytomną dziewczynę w brzuch.
– Jeff! – Lilith wpadła do piwnicy i odepchnęła go od niej – Mogłam się tego spodziewać. Co ty najlepszego zrobiłeś?!
– Nic specjalnego. Przesłuchuję ją – odparł spokojnie
– Właśnie widzę. Od razu mi się wydawało, że nie można ci na to pozwolić. TO jest twoja metoda przesłuchań?!
– Trzeba było iść na górę, a nie podsłuchiwać pod drzwiami i wszystko byłoby w porządku  – warknął i wytarł nóż o spodnie – Może zawołaj Slendermana, żeby wygłosił jedno z tych swoich wspaniałych kazań o miłości do bliźniego?
– Nie musiałam go wołać. Darliście się tak głośno, że sam przyszedł.
– Darliśmy się?
– Głównie ona się darła, ale twój głos też słyszeliśmy. Możesz tego nie pamiętać. Byłeś zbyt skupiony na cięciu. Ale nie dziw się tylko, że każdy już wie o jej obecności.
– Przynajmniej jest teraz piękna. Da się na nią patrzeć trochę dłużej. Myślę, że to bardzo ułatwi mi pozyskiwanie informacji.
– Jak na razie to nie będzie mogła mówić. Powiem Slenderowi, żeby spróbował swoich metod. Niech spróbuje ją ocucić, albo przeczytać myśli.
– Druga opcja brzmi ciekawiej.
Kiedy Slenderman zobaczył opłakane skutki "przesłuchania", patrzył na Jeffa długo, a potem mruknął coś o zachowywaniu się jak dzikus i kazał im zostawić Clarice w spokoju.
– Dopóki jest nieprzytomna, nie mamy prawa nic jej zrobić. Przez ciebie możemy w ogóle nic się od niej nie dowiedzieć.
– Lilith jakoś sobie z tym poradziła i nie ma problemów z mówieniem. Ja tak samo. Myślę, że trochę za bardzo wszystko wyolbrzymiasz – prychnął z pogardą – Chociaż moja Lili jest wytrzymała, a to coś z SCP zaraz zdycha.
– Przestań – dziewczyna upomniała go i pociągnęła za rękę. – Chodź już stąd. Naprawdę źle zrobiłam, że cię z nią zostawiłam sam na sam.
– Zemściłem się za Jake'a.
– Świetnie. To powiesz mu o tym.

Zaledwie weszli na piętro, a drzwi zatrzasnęły się pod wpływem siły Slendermana i nikt nie mógł już wejść do środka.
Obecność agentki, rzeczywiście była już tajemnicą Poliszynela. Liu nie pochwalał czynu brata, podobnie jak Lilith, ale reszta (z Jake'm na czele) zgodnie stwierdziła, że "dobrze zrobił masakrując twarz tej suki"
Alice próbowała włamać się na serwery SCP, żeby dowiedzieć się czegoś o nieproszonym gościu, ale w bazie danych nie było żadnej agentki o imieniu Clarice. W dodatku nowe zabezpieczenia nie pozwalały spędzić na stronie zbyt wiele czasu.
Lilith próbowała uświadomić Jeffowi, że zrobił źle, ale w ostateczności skończyło się na dzikim seksie, po raz pierwszy od dawna nie zakłóconym wejściem Jake'a.
Potem siedzieli na łóżku obok siebie i próbowali rozmawiać na jakikolwiek temat, ale po chwili oboje milkli.
– Myślę czy powinienem... – zaczął Jeff.
– Ale w sensie co powinieneś? – dziewczyna rzuciła to pytanie od niechcenia, pewna że zaraz porzucą rozmowę, jak kilka minut wcześniej.
– No wiesz... Zabić ją. Powinienem?
– Nie – pogłaskała go delikatnie po głowie – Już dałeś jej niezły wycisk, nie zabijaj jej.
– Nabrałem na to ochoty. Chciałbym ją torturować i patrzeć jak powoli traci zmysły... Ona nie jest dobra. Czułem to od samego początku. Przypomina taką małą, podłą larwę.
– Może to przez kolor włosów? Zawsze denerwowali cię blondyni, pewnie przez Clarka.
– Właśnie! Ona jest zabójczo podobna do Clarka! Nawet sposób mówienia mają identyczny... trzeba będzie sprawdzić jej nazwisko. Może to jakaś jego daleka krewna?
Lilith ziewnęła i położyła się odwrócona plecami do niego.
– Tak Jeff. Sprawdzimy to. Ale jutro, dobrze? Na razie chodźmy spać.

 Jeff po namiętnej nocy z Lilith zawsze następnego dnia czuł się bardzo pobudzony, dlatego też następnego dnia, już z samego rana poszedł do Bena i Alice wypytać ich o szczegóły, jakie udało im się znaleźć w bazie danych SCP.
Benowi udało się obejść zabezpieczenia za piątym podejściem. Okazało się, że przypuszczenia Jeffa się potwierdziły.
– CLARK? – ryknął w przypływie emocji zrzucając ze stołu filiżankę – Clarice Clark? Oszczędziłem siostrę tego skurwysyna?
– Wiedziałam, że nie powinniśmy ci mówić – mruknęła Alice.
– Pierwsze, co powinniście zrobić, to mi powiedzieć! Wiedziałem, że z nią jest coś nie tak, ale żeby siostra... Ta rodzina mnie prześladuje. Teraz mam jeszcze większą ochotę położyć ją spać!

2 komentarze:

  1. Chyba najzabawniejszy rozdział jaki czytalam :D Jeff niby taki zły ,ale Jake'a chroni. I ta rozmowa z Clarice ,heh. Przecudowne

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next? *○* B O S K I E inne słowa mi tu nie pasują.

    OdpowiedzUsuń