sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 9 - Strażnik

    – Musimy się zastanowić, co zrobimy z agentką – powiedział pewnego dnia Slenderman na zebraniu Proxy'ch.
    Toby, Masky i Hoody wymienili między sobą szeptem kilka zdań.
    – Niech będzie w piwnicy – powiedział w końcu Masky.
    – To rozwiązanie tylko na chwilę. W końcu trzeba będzie ją wypuścić, a wtedy znów pojawi się ryzyko, że kogoś wyda.
    – Nie rozumiem – Veronica wstała i zaczęła przechadzać się dookoła co, jak mówiła pomagało jej myśleć. – Co chcesz, żebyśmy zrobili? Według mnie rozwiązania są dwa i wszyscy wiemy jakie. Albo będzie w tej piwnicy do końca życia, albo wypuścimy ją i będziemy cały czas monitorować.
    – To trudna sytuacja, a te wyjścia są niezbyt dobre. Oba wymagają od nas dużego nakładu pracy. Nie chciałem tego proponować, ale sądzę, że jeśli jej stosunek do nas się nie zmieni, trzeba będzie ją zabić. Ale nie w sposób preferowany przez Jeffa – dodał widząc ich reakcję. – Po naszemu
    – Kto to zrobi? – Ticci Toby chwycił mocniej swoją siekierę.
    – Masky – padła natychmiastowa odpowiedź – Oczywiście nie teraz, tylko gdy już nie będzie innej opcji. W dzisiejszym świecie trzeba unikać niepotrzebnego rozlewu krwi.   Nie zrozum mnie źle, twoje zdolności są wspaniałe, ale Masky zrobi to  w miarę bezboleśnie i szybko. A i nie życzę sobie nagrywania egzekucji, jeżeli do niej dojdzie. Im mniej dowodów, tym lepiej.
    – Zrobisz to? – zapytała go cicho Veronica, chociaż wiedziała, że Slenderman i tak to usłyszy.
    – Nie mam wyjścia. To dla naszego bezpieczeństwa, wiesz o tym, prawda? – urwał – Wielu ludzi straciło już życie z mojej ręki, ale teraz, nie wiem dlaczego, ale nie mam ochoty na zabijanie. Szkoda mi jej. Znalazła się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie i przez to musi zginąć.

    Jeff wrócił ze swojego dyżuru o wiele bardziej zadowolony, niż gdy na niego szedł.
    – Ale ją wykończyłem! – powiedział do Eyeless Jacka – Kazałem jej biegać po całej celi! Godzina świetnej zabawy!
    – Nie powinieneś...
    – Gdybyś to widział – kontynuował swój wywód, nie zwracając uwagi na jego słowa. – Powiedz Lilith, że już nie musi do niej iść. Albo sam jej to powiem.
    – Ona żyje, prawda?
    – Tak – Jeff spojrzał na przyjaciela spod przymrużonych powiek – Coś zbytnio się nią przejmujesz. Planujesz coś?
    – Nie? – Jack odsunął się od niego – Co miałbym niby planować? Po prostu nie chcę, żebyś ją ukatrupił zbyt szybko. Slenderman mógłby się wkurzyć. I tak ma ci za złe ten uśmiech. Myślę, że będzie mu jeszcze do czegoś potrzebna.
    Jeff prychnął.
    – Denerwuje mnie, że teraz wszystko w naszym domu kręci się wokół niej. Tak jakby była tutaj najważniejszą osobą.
    – Może to lepiej, niż gdybyśmy mieli rozmawiać o tej śmiesznej wojnie?
    – Może. Ta wojna niedługo się skończy, zobaczysz. Już nikt nie ma na nią siły, oprócz tych, którzy wciąż wierzą, że uda im się na niej zarobić.
    Kiedy w końcu Jack został sam, szybko zbiegł po schodach do piwnicy. Był już wieczór, a ostatni dyżur miała mieć Lilith, którą Jeff na pewno odwoła. Mógł się czuć bezpieczny.
    – Kto to? – zza drzwi rozległ się głos Clarice, przyciszony ale wciąż dźwięczny.
    – Ja – szepnął – Jak się czujesz?
    – Słabo mi, ale żyję. Nie przysyłaj tu już Jeffa, dobrze? Wytrzymam kilka godzin sama. Nie chcę żeby tu przychodził, boję się go.
    – Już nie przyjdzie – obiecał – Przynieść ci wody? Wiem, że on potrafi wykończyć.
    – Mam jeszcze swój zapas, wystarczy mi. Jednak przydało się to ciągłe chodzenie na treningi. Niektórzy mi mówili, że przesadzam, ale ja wiedziałam, że w końcu do czegoś mi się to przyda.
    – Jesteś pewna, że nic ci nie jest?
    – Dlaczego się tak o mnie troszczysz? Jesteś chyba najbardziej opiekuńczy z was wszystkich, mam rację? Dlaczego tak?
    – W ten sposób spłacam dług, który zaciągnąłem kiedyś u pewnej bardzo ważnej dla mnie osoby. Duży dług.
    – I ta osoba zmusza cię do tego?
    – Nie! Ja z własnej woli chcę ci pomagać! I cieszę się mogąc robić coś pożytecznego i jednocześnie wypełniać swoje przyrzeczenie.
    – Rozumiem – Clarice westchnęła i oparła się o drzwi, chociaż on tego nie zauważył. – Powiedz, długo jeszcze tutaj będę? Robicie wszystko co w waszej mocy, by mi tu było w miarę dobrze, ale i tak czuję, że jeszcze trochę i zwariuję jak ten Jeff.
    – Sam tego nie wiem – przyznał – Ale możesz na mnie liczyć, gdy tylko będę ci potrzebny. A teraz spróbuj się przespać. Potrzebujesz odpoczynku.

    Około godziny wpół do pierwszej do rezydencji dotarła wiadomość o rozpoczętych na dużą skalę akcjach pokojowych.
    Natychmiast zmieniono poziom zagrożenia o całe dwa stopnie. Tę niby niedużą zmianę zaraz wszyscy odczuli.
    Można było zostawać na zewnątrz kilka godzin po zmroku. Bezpieczna strefa została wydłużona o kilkanaście metrów, a po kilku dniach nikt nie miał już oporów przed braniem jedzenia ze spiżarni awaryjnej. Z tego powodu Lilith mogła przygotowywać Jeffowi podwójną jajecznicę na cebulce, a Jack przemycić dla Clarice trochę czekolady.
    Tych dwoje zaczęło żyć ze sobą w wielkiej przyjaźni. Tak wielkiej, że młoda agentka była gotowa na coś więcej, jednak problem stanowił tu Jack. Jak do tej pory nikt nie znalazł sposobu, by się do niego zbliżyć na dystans krótszy niż szczera przyjaźń.
    W końcu Jack postanowił (licząc się ze wszystkimi potencjalnymi konsekwencjami) wypuścić Clarice z jej więzienia.
    – Może gdy pomieszkasz trochę z nami, nabiorą do ciebie większego zaufania? – tak argumentował swój pomysł
    – Raczej nabiorą ochoty na zamordowanie mnie... I tak już mają na to ochotę.
    – Mają ochotę cię zabić, bo nie wiedzą, co mogliby z tobą zrobić. Nie mogą cię tu trzymać w nieskończoność, a wypuszczając też wiele ryzykują.
    – Nikomu nie powiem o waszym domu! – dziewczyna złapała go za rękę i spojrzała prosto oczy, a raczej miejsce, gdzie one powinny być. – Ja nawet nie wiem, czy powinnam tam wracać. Raczej nie jestem już mile widziana.
    – A co im zrobiłaś? – głos Jeffa zmroził im obojgu krew w żyłach. – Spokojnie, myślicie, że nie wiedziałem co się święci? Szczerze, kij mnie obchodzi bezpieczeństwo, potrafiłbym się obronić, nawet gdybyś złożyła swój śmieszny donosik. Ale jestem z ciebie bardzo zadowolony. Jack od czasu tej pierwszej w ogóle stracił zainteresowanie panienkami. Już myślałem, że ma jakieś problemy w tych sprawach... Że widzi w nich tylko nerki, zamiast reszty wnętrza, albo mu po prostu nie staje. A tu proszę! To pewnie przez uśmiech. Mówiłem, że będziesz piękna.
    – Ja się w niej nie...
    – Nazywaj to jak chcesz. A ty malutka powiedz, czemu nie chcesz wracać do swoich właścicieli... to znaczy przełożonych? Brzydko! A wcześniej wziąłem cię za ten typ człowieka, który oni wprost uwielbiają. Wiesz, ten z wypranym mózgiem. Tymczasem grzeczna dziewczynka nie chce wrócić do domu!
    – To moja sprawa, dlaczego nie wracam! – odparła hardo – Nie będę ci się zwierzać psychopato!
    – Tak? To pozwól, że zaprowadzę cię z powrotem do celi. Jeśli chcesz być na wolności, to jest jak najbardziej MOJA sprawa.
    – Słyszeliście o tej awarii w głównym sztabie? I o ucieczce mutantów? – Clarice zmiękła, bo nie miała ochoty na powrót do swojego więzienia – Jestem za to po części odpowiedzialna. Nie przestrzegałam regulaminu tak dokładnie, jak byście mnie o to podejrzewali. Ani ich, ani tego swojego.
    – Miałaś jakiś specjalny regulamin dla siebie? – Eyeless Jack zachęcił ją, by poszła razem z nim w stronę wyjścia. Cały czas uważnie obserwował Jeffa, ale ten nie wykonał żadnego podejrzanego ruchu, tylko po prostu poszedł za nimi.
    – Źle się wyraziłam. Po prostu, oprócz normalnego regulaminu, ja musiałam dodatkowo przestrzegać kilku dodatkowych zasad. Nie były zbyt surowe, ale czasami potrafiły uprzykrzyć życie. Na przykład, z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłam mieszkać w domu agentów. Miałam specjalnie wydzielony pokój w głównym sztabie.
    – Nie powiedzieli ci czemu? Dziwne...
    – Powierzali mi mało tajemnic. Rozpoczęłam tę misję dlatego, że chciałam, by uznali mnie za wiarygodną. Chciałam dorównać... bratu. Imponowało mi, że był agentem do prac w terenie. Mnie cały czas odsyłano do najmniej ciekawych i prawie całkiem niepotrzebnych zajęć.
    – No, to już rozumiem, czemu nie chcesz wracać – Jeff roześmiał się – Z twojego opisu wynika, że my wcale nie jesteśmy tacy źli.
    – No bo nie jesteście. Z każdą chwilą uświadamiam sobie coraz bardziej, że tak naprawdę to, co mówią o was te pseudo mądre książki, to wierutne bzdury! SCP uważa się za organizację znającą mutantów na wylot, ale tak naprawdę nie wiemy o was nic. Każdy z was ma swój charakter, swoją historię... Jak ludzie.
    – To naprawdę urocze z twojej strony, że zaczęłaś widzieć w nas ludzi, a nie zwierzęta – syknął – Zastanawiam się, jak powiesz reszcie, że postanowiłeś sobie od tak ją wypuścić?
Jack zamyślił się głęboko. Nieświadomie wyciągnął z szerokiej kieszeni bluzy swoją nieodłączną śniadaniówkę i wyjął już do połowy nadgryzioną nerkę, którą następnie szybko wchłonął.
    – Powiem Slendermanowi, że chcę zostać jej strażnikiem, czy coś w tym rodzaju – odrzekł w końcu, otwierając drzwi i wskazując Clarice krzesło. – Będzie mieszkała w moim pokoju i dzięki temu wszyscy zostaną zwolnieni z dyżurów.
    – A jeśli coś zrobi, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Cóż przyjacielu, to twoja decyzja, nie popieram jej, ale nie zamierzam cię w żaden sposób ograniczać. – zerknął na dziewczynę i posłał jej złośliwy uśmiech, na co ona mimowolnie drgnęła – Gdyby kiedyś sprawiała ci kłopoty, pamiętaj, że potrafię ją przestraszyć. Możesz się wtedy do mnie śmiało zwrócić... chociaż to naprawdę nierozsądne tak zaufać obcej dziewczynie i to w dodatku z SCP.

4 komentarze:

  1. Borze tekst taki wyjustowany...
    Kurwa mać dialogów jest za dużo! Umiesz robić zajebiste opisy, czemu tutak tylko dialogi? Jak mi powiedziałaś że znowu piszesz jxl to myślałem, że walniejsz jakiś opis, a ty taki shit wpierdzielasz
    //Aki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czil aut może nie pisze, ale projektuję szkic analogowy. ;) I tak się składa że to jest wcześniejsze, z tego czasu gdy weny jako takiej na Jeffa nie miałam. Dlatego naciągane wyszło. A walka będzie już całkiem niedługo. Nwm jeszcze ile ta seria bdzie miała ale podejrzewam że 15-20 max. A końcówka będzie trollem gorszym niż końcówka Kalenki.
      Cierpliwości hejterze :*
      A tak starym zwyczajem
      Nikt ci nie każe tego czytać! Innym jakoś ne pszeszkadza ty hejterska gnido!!!!!!!!! Wypad, bo cię zgłosze do blospota za sianie nienawiści!!1

      Usuń
  2. LOL. Skąd ja wiedziałam ,że Jack zacznie kręcić z Clarice :3 A te teksty Jeffa takie zajebiste:
    Że widzi w nich tylko nerki, zamiast reszty wnętrza, albo mu po prostu nie staje. <3
    Nie ma to jak przemycać czekoladę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Umm.. Właściwie to.. Jak tak patrzeć na to to każdy prócz Jack'a ma swoją partnerkę.. Ben ma Alice.. Liu ma Veronike.. Jeff ma LYLYT.. Tylko biedny Jacky nie ma nikogo. xd To normalne, że się nią zainteresował..

    OdpowiedzUsuń