wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 11 - Atak

    Mocne światło oślepiało ją za każdym razem, gdy próbowała otworzyć oczy.     
    Okropny ból w podbrzuszu zdawał się nasilać z każdą minutą, powodując wyjątkowo nieprzyjemne mdłości. Do tego lampa na suficie brzęczała już dobrą godzinę. Czasem gasła, dając dziewczynie chwilę wytchnienia, ale zaraz znów zaczynała pulsować tępym, białym światłem.
    W końcu Lilith w rozpaczliwym akcie desperacji szarpnęła się i próbowała wstać. Była jednak za słaba i tylko upadła na podłogę zasłaniając oczy dłonią. Nie spodziewała się, że łóżko może być aż tak wysokie. Upadek dodał przysporzył jej dodatkowego cierpienia
Tępy ból nadal nie chciał jej opuścić. Czuła się okropnie w tym obcym sobie miejscu. Była tak bezradna, jak jeszcze nigdy w życiu. Naprawdę wtedy chciała umrzeć i nie musieć już znosić fizycznego i psychicznego bólu.
    – Co się dzieje – usłyszała jakby z oddali. Dziwne, bo przecież była sama.
    – Obiekt wykazuje niepożądane reakcje. To już czwarty dzień szefie, nie uda nam się. Proszę spojrzeć.
     – Co się jej... Zatrzymać! Niezwłocznie zatrzymać!
    Lilith miała wrażenie że już jest martwa, tylko jej dusza wolała nadal tkwić w ciele, niż błądzić po strasznym budynku. Nie potrafiła sobie inaczej wytłumaczyć tego, że słyszy głosy ludzi których nie ma. Oczywiście mogła też zwariować ze strachu, ale to raczej mało prawdopodobne, by głosy w głowie mówiły z sensem. A te po prostu słyszała... chociaż czy człowiek może słyszeć umysłem, a nie uszami? Tak odbierała odgłosy tej rozmowy. Wydawało jej się że każdy ton trafia bezpośrednio do jej mózgu, bez udziału młoteczka, kowadełka, strzemiączka i innych tych narządów umożliwiających słyszenie.
    Chciała jakoś powiedzieć tym ludziom, że czuje się potwornie i byłaby wdzięczna gdyby przenieśli ją do jakiegoś chłodniejszego i ciemniejszego pomieszczenia. Albo najlepiej wypuścili, chociaż na tu już nie liczyła.
    Ledwo ta myśl przybrała jakiś wyraźniejszy kształt, ktoś wszedł do środka, wziął ją n ręce i przeniósł na korytarz.
    – Otwórz mi dziewiątkę – nakazał komuś, kogo nie mogła zobaczyć ani wyczuć.
    – Dlaczego to robisz? Dziewczyna jest bezużyteczna, nie ma powodu, żeby się o nią troszczyć. Wszyscy mówią o tych swoich dzieciach jak o wybrańcach, a zawsze ZAWSZE kończymy w takim momencie. Nie przeżywają transformacji... Nie mają w sobie krzty mocy, a my nie mamy co z nich wyzwalać.
    Po długiej chwili milczenia usłyszała szczęk klucza przekręcanego w zamku i jej ciało zostało ułożone na czymś w rodzaju materaca. Mały pokoik był nieogrzewany ale nie przeszkadzało jej to. Zdała sobie sprawę, że w poprzedniej sali niemal nie dało się  oddychać. Z jakiegoś powodu nadal była oddzielona od swojego ciała, chociaż wciąż je CZUŁA, to mogła udać się za tym człowiekiem gdzieś indziej. Przyszło jej nawet na myśl, by spróbować uciec w ten sposób, ale zaraz zdała sobie sprawę, że ten pomysł jest do niczego. Uciekłaby i co? I nadal by tam tkwiła, musiałaby w końcu wrócić do ciała.
    Mężczyzna ubrany na biało wszedł do pokoju, z którego przez szklaną szybę było widać okropną, jasną salę. To skupiło jej uwagę z powrotem.
    – Co z nią teraz będzie? – zapytał dokładnie o to, czego chciała się dowiedzieć.
–Nic z nią nie będzie. Odeślemy ją do domu i zaczniemy szukać innego okazu.
Okazu. Lilith poczuła jak jej nienawiść do człowieka, który to powiedział, narasta. Po raz pierwszy czuła swije emocje w postaci fizycznej. To były ogromne pokłady negatywnej energii, którą postanowiła spożytkować...

    Wtedy obudził ją znajomy głos.
    – Lili, co się dzieje? Jesteś chora? – Jeff pochylał się nad nią, a jego włosy lekko łaskotały jej policzki.
    – Wszystko w porządku – odpowiedziała podnosząc się do pozycji siedzącej. – To tylko sen... Jake przynieś mi wody dobrze? Tylko nie z kranu. W kuchni są chyba dwie butelki.
    – Miałaś koszmar? Dlaczego?
    – Sama chciałabym wiedzieć. Myślałam, że to już minie, kiedy będę kontrolować swoje myśli. Widocznie straciłam nad nimi panowanie przez chwilę. Śniło mi się... właściwie to już sama nie pamiętam co to było. – to było oczywiste kłamstwo bo wszystkie obrazy nadal tkwiły w jej głowie i były tak samo wyraźne.
Blada ręka Jeffa dotknęła jej policzka.
    – Jake chyba zgubił drogę w ciemności – mruknął wstając – Poszukam go.
    Lilith uśmiechnęła się i odprowadziła go wzrokiem do wyjścia. Dopiero kiedy położył rękę na klamce, zauważyła małą, czerwoną kropkę na jego głowie.
Wskaźnik celownika karabinu maszynowego.
    – PADNIJ! – krzyknęła wysyłając strumień mocy, który powalił go na podłogę, w tym samym czasie gdy rozległ się huk rozbijanego przez pociski szkła. Osunęła się na podłogę cały czas trzymając sztywno prawą dłoń, choć wiedziała, że nie musi wykonywać żadnych gestów, by utrzymać pole siłowe. Rozszerzyła je także na siebie i przymknęła oczy, skupiając w ten sposób całą uwagę na utrzymaniu ochrony.
Atak po minucie ustał.
    – Nie podnoś się. Nic nie mów. – nakazała mu i powoli wstała by podejść do okna. Nie musiała odchylać zasłony nawet o milimetr, by spojrzeć na zewnątrz – była wystarczająco postrzępiona.
Nie było widać nic. Sięgnęła umysłem w poszukiwaniu śladów jakiejkolwiek obecności. Nic. Tylko ludzie których znała. Uspokoiło ją to po części, bo domownicy byli w komplecie. Nikt nie zginął.
    – Co to miało być?! – Jeff zlekceważył jej ostrzeżenie i wstał rozmasowując sobie obolałe ramię. – Laughing Jack chyba upadł na głowę jeśli sądzi że ujdzie mu płazem zaatakowanie nas!
    – Zdaje mi się, że to ktoś inny. Wyczułabym Jacka, gdyby był gdzieś w pobliżu.
    – ...A zamiast niego wyczułaś...?
    Dziewczyna usiadła na łóżku zrezygnowana i wzięła do ręki poduszkę z której teraz wylatywało pierze.
    – Właśnie o to chodzi że nikogo. Ten, kto nas zaatakował prawdopodobnie wie jaką mam moc i ukrył się już wcześniej.
Masky wpadł zdyszany do ich sypialni. W progu przystanął i zlustrował wzrokiem kompletnie zniszczony pokój
    – Ale masakra! Nic się wam nie stało?
    – Nawet nas nie drasnęło – odparł Jeff ze stoickim spokojem, zupełnie nie pasującym w tamtej chwili – A jak z resztą?
    – Właśnie to sprawdzam, ale wygląda na to, że tylko wasza sypialnia była atakowana... Tak, Hoodie właśnie to potwierdził. Strzelali tylko do was.
    – Wiedziałam, że nikt nie ucierpiał, ale byłam pewna że to Slenderman was broni – Lilith pokręciła głową z niedowierzaniem.
    – Byłem w piwnicy kiedy usłyszałem strzały. W pierwszym momencie przyszło mi do głowy, że to SCP chcą odbić Clarice i ostrzeliwują salon... To byłoby logiczne, bo to miejsce strategiczne i jego strata byłaby dla nas ogromnym ciosem. Nie byłoby gdzie się spotkać, zostalibyśmy rozproszeni... poza tym prawie zawsze ktoś tam siedzi. Ale najwidoczniej tylko wy byliście ich celem
    – "Ich" czyli kogo? – podchwycił Jeff.
    – Nie mam zielonego pojęcia. Ale według mnie jedna osoba to za mało na takie coś. Napastnik wiedział, że tutaj będziecie, mało tego! On wiedział gdzie macie pokój... Mam nadzieję, że to grupa ludzi, bo jeśli jeden, to mamy naprawdę potężnego wroga, który co gorsza obserwuje nas od dawna.

11 komentarzy:

  1. Ależejakto? Kto to co to i czemu to???

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada. Ciekawe kim są ich wrogowie. Dlaczego mówię w liczbie mnogiej? Zdaję się na niezawodny instynkt Masky'ego. Ale co by chcieli od Jeffa i Lilith? I co oznaczał ten koszmar? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi... No cóż. Ślę wenę i czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się zastanawiałam czemu wszyscy się podniecają tym JxL
    I już wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale głupio że masz moderację komów

      Usuń
    2. Mam bo lubię je czytać, a gdyby sobie tak luźno szły, nie miałabym jak.
      Wiem że to wygląda tak jakbym się bała hejtów, ale nie wyłączę jej. Lubię sprawdzać co nowego i widzieć napis "1 komentarz oczekuje na moderację". Zawsze mnie ciekawi wtedy kto i co napisał.

      Usuń
  4. Uduszeeee ja piszę ostatni rozdział, a ty pod moją nieobecność takie cudne cudeńka dodajesz? I ja nic o tym nie wiem?
    Hahah czekam na następny ;³
    CM

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawość mnie zżera ktoto :3 no nic weny życzę i błagam, niekończ JxL zabardzo je lubie :')

    OdpowiedzUsuń
  6. Atak to ja miałam po przeczytaniu tego

    OdpowiedzUsuń
  7. Łoooo.łoooo. COOOO SIĘ DZIEEEEJEEEEEE.....Te wybuchy! I ten sen! Mam przeczucie ,ale moje przeczucia to jak wygrana w totka. Szansa jedna na pierdyliard. Czytam sobie te komy na górze i tak pewnie masz bekę jak czytasz moje komy XD no nic. Rozdział krótki ,ale reaktywacja jak wejście smoka :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże bożenko..dziś zaczełam czytat tego bloga i jestem pod wielkim wrażeniem....szybko dawaj następny rozdział bo nie wyrobię 😉❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie następny rozdział.. Prawda? UwU"

    OdpowiedzUsuń