piątek, 18 marca 2016

Rozdział 16 - Zapoznanie

    Lilith była w całkiem obcym sobie miejscu.
    Nie miała pojęcia co robić, mało brakowało, by ogarnęła ją panika. Ale nie była już tak okropnie słaba, więc czuła się o tyle bezpieczniej.
    Błądziła po ciemnych, pustych korytarzach, nie wyczuwając nikogo innego, prócz siebie. Ale nie była sama. Gdzieś niedaleko musiał być jej porywacz.
    – Niewiarygodne, sama wyszłaś z hipnozy! – nie zauważyła mężczyzny mniej więcej w jej wieku, stojącego tuż za nią. Mogła dać głowę, że wcześniej go nie było. – Jak na człowieka masz naprawdę silny umysł.
    Dziewczyna wymierzyła mu cios pięścią, ale się uchylił. Przymknęła oczy i posłała strumień potężnej mocy. To dało efekt. Zachwiał się.
    – Coś za jeden?
    – Thaim, miło mi. Ty jesteś Lilith Miran, prawda? Jeśli chodzi o uzdolnienia, jesteśmy identyczni. Mamy takie same moce, rozumiesz? Tak samo silne umysły, tylko ty nie rozwinęłaś umiejętności hipnotyzowania. Ale też ją masz. I wiesz o tym. Używałaś kilka razy tego wrodzonego talentu, czasem nawet świadomie.
    – Czytasz mi w myślach?
    – Nie dość że piękna i zdolna, to jeszcze mądra. Ideał... Daruj sobie atakowanie mnie, w tym miejscu nawet pojedyncza cząsteczka pyłu jest mi posłuszna. W końcu kto powiedział że hipnotyzować można tylko istoty myślące? Chodź ze mną.
    Dziewczyna zacisnęła zęby poprzysięgając sobie, że choćby miała zginąć, nie ruszy się dobrowolnie z miejsca. Ten Thaim uważał się za jakiegoś boga, że jej tak rozkazywał?
    Człowiek któremu nikt nigdy nie odmówił. Nie trudno się domyśleć, dlaczego zachowywał się tak, a nie inaczej.
    – Skoro wolisz tu zostać, to stój sobie. Jak cię tak przetrzymam do jutra to pójdziesz ze mną wszędzie.
    – Nie bądź taki pewien – Lilith wysłała strumień mocy ponad jego głową, a potem szybko zawróciła. Fala uderzeniowa co prawda go trafiła, ale zrewanżował się o wiele potężniejszym ciosem. Lilith musiała dać za wygraną.
Pozwoliła mu się wprowadzić do jaśniejszego pomieszczenia. W lepszym świetle zauważyła, że Thaim ma taki sam kolor włosów co ona. W ogóle byli do siebie podobni, niemal jak rodzeństwo.
    – Nie jesteśmy spokrewnieni – rzekł, najwyraźniej przechwytując jej myśli. – Ale ja też miałem przez ciebie wątpliwości co do wierności jednego z rodziców... Proszę siadaj.
    Spełniła to polecenie, choć nadal demonstrowała swoje niezadowolenie. Przez chwilę przyglądał się jej, a potem uśmiechnął się tajemniczo i odwrócił wzrok udając zainteresowanie czymś za oknem.
    Był nieludzko przystojny i z całą pewnością świadomy tego faktu. Absolutnie nie taki jak Jeff, raczej całkowite jego przeciwieństwo. Sięgnęła pamięcią wstecz. Przed Jeffem nie była w poważnym związku. Tak naprawdę oprócz dużych piersi nie miała nic, czym mogła by zainteresować płeć przeciwną. Nie liczyć mocy, której w tamtych czasach była tylko po części świadoma. Po prostu zwykła dziewczyna.
    – Nie gniewaj się, ale wyglądasz okropnie. Zdziczałaś przez swoich przyjaciół.
    – Nie mam zamiaru rozmawiać z człowiekiem, który mnie porwał, uwięził i dodatkowo jeszcze bezczelnie słucha moich myśli. Nikt ci nie powiedział, że to co robisz jest przykładem skrajnego chamstwa?
    – Owszem – nie usiadł na przeciw niej tylko zaczął przechadzać dookoła, cały czas bacznie ją obserwując – Powiedział mi to Slenderman, kiedy miałem osiem lat. Doskonale pamiętam tę kłamliwą formułkę. "Pamiętaj, że nie wolno ci wykorzystywać swojego daru w zły sposób..." A jaki sposób to jest zły sposób, powiesz mi? Co jest złego w posiadaniu talentu i wykorzystywaniu go? To tak jakbyś oskarżała człowieka z bardzo dobrym słuchem o to, że usłyszał o czym mówisz. Skoro mam taką umiejętność, to czemu mam jej nie wykorzystywać? Czemu mam ukrywać to że jestem lepszy od innych? Poza tym twoje myśli są takie ciekawe, że aż ciężko mi się skupić na czymś innym. Od początku wiedziałem, że jesteś niezwykła. Obudziłaś się z wykreowanego przeze mnie snu, to fascynujące.
    – Nie wierzę... KONTROLOWAŁEŚ MOJE SNY? – dziewczyna poderwała się z miejsca Poczekaj tylko aż tu po mnie przyjdą! Damy ci taką lekcję, że do końca życia ją zapamiętasz! Bezczelny, zadufany w sobie skurwiel.
    – Zrobiłem to tylko jeden raz. Wtedy, gdy do was strzelałem.
    Rzeczywiście miała wtedy nietypowy sen. Pamiętała go bardzo dobrze.
    – Ten koszmar... Szukałeś czegoś w moim mózgu?
    – Umyśle, Lilith. W umyśle – przerwał, patrząc na nią jak na małe dziecko – Jeśli mam być szczery to nie grzebałem ci w umyśle. Poczekałem aż zaczniesz zasypiać i po prostu podsunąłem ci wątek, a ty sama zaczęłaś mi wysyłać interesujące mnie informacje. Podczas snu jest taka specjalna faza, kiedy myśli, które jesteś w stanie kontrolować zaczynają powoli zamieniać się w wizje kreowane przez podświadomość. Wtedy najłatwiej atakować... Złości mnie tylko fakt, iż wyczułaś moje emocje tuż przed zrobieniem wam z domu siateczki. Muszę być bardziej czujny.
    – Nie wyczułam cię wtedy.  – Lilith uśmiechnęła się widząc jego zaskoczenie – Zobaczyłam wskaźnik laserowy. To wszystko.
    – I tak uważam że jesteś niesamowita.
    – Tak więc może wyjaśnisz mi czemu chciałeś nas zabić?
    – Niekoniecznie was wszystkich. Dobrze wiesz, że chodziło mi o Jeffa, a powód jest dość banalny. Ten... człowiek był jedynym powodem dla którego żyłaś w tej leśnej lepiance. Nic nieznaczący robak, którego dar zabijania jest nabyty, a nie wrodzony. Nie kocha cię tak naprawdę, po prostu lubi się z tobą rżnąć... to właściwie jedyne co w tobie lubi. Marnujesz się przy nim, a ze mną mogłabyś rządzić światem. Przemyśl to Lilith. Nie tkwij w toksycznej mikrospołeczności odrzutów, która więcej ci zabiera niż daje. Ty i ja staniemy się bogami rządzącymi nowym światem, który buduję od kilku lat. Kiedy już robactwo się powyrzyna, zostaną tylko ci najlepsi, najsilniejsi, z niezwykłymi darami, które przekażą następnym pokoleniom. Nie będziemy musieli ukrywać tego kim tak naprawdę jesteśmy i jacy jesteśmy.
    – Masz jakiś związek z tą wojną, prawda? – Lilith z przerażeniem stwierdziła, że nie może się ruszyć. – W to ci nie uwierzę.
    – Jeżeli już zapomniałaś, to przypomnę, że potrafię hipnotyzować.
    – Ale tylu ludzi?
    – Wystarczyło dziesięć osób. Ale nie byle kogo, jak się pewnie domyślasz. Nie sądziłaś chyba, że cały świat je mi z ręki? – Thaim zaśmiał się i przeczesał włosy palcami – Aż tak potężny nie jestem, ale to miłe, iż mnie za takiego uważasz. Czuję, że mnie w końcu polubisz, gdy trochę ze sobą pobędziemy.
    – Jesteś popierdolonym...
    – Czym? Czyżby zabrakło ci słów? – po wyrazie jego twarzy łatwo było się domyśleć, że celowo zablokował jej mowę. – Lilith, czy ty naprawdę nie dostrzegasz, że jesteśmy niemal identyczni? Nawet nie wiesz jaką trudność mi sprawia poskromienie ciebie. To że się wcześniej nie spotkaliśmy jest jakąś beznadziejną pomyłką losu... Ale skąd miałem wiedzieć, że Jeff z tobą ucieknie. Miał cię tylko doprowadzić do Slendermana i wyzwolić twoją moc. A on oczywiście wszystko zepsuł.
     – Przestań! To moi przyjaciele. Jakim prawem uważasz się za lepszego od nich?
    – Takim, że podczas gdy wy ukrywaliście się jak tchórze, w tym waszym lesie, ja ciężko pracowałem na moją i waszą przyszłość.
    – Raczej realizowałeś swoje chore wizje – syknęła – Nie próbuj mi wmówić, że robiłeś to z sympatii dla nas.
    – Z sympatii nie, bo przyznam szczerze, że spośród wszystkich grup to właśnie twoi przyjaciele są najbardziej prymitywną. Slenderman bawi się z wami w dom, licząc na to, że zapomnicie o tym kim naprawdę jesteście i zaczniecie udawać ludzi. Ale wy nie jesteście ludźmi, tylko maszynami do zabijania. Nigdy nie będziecie normalni i to jest właśnie piękne. Slenderman ukrywa przed wami źródło swojej mocy. Uważasz mnie za okropnego, bo wywołałem wojnę, ale czy wiesz w ogóle co on zrobił? – Thaim podszedł do biblioteczki i wybrał dwie książki – ON wywołał coś znacznie gorszego. Legendarny potop, opisywany w Biblii, mitologii chińskiej i kilku innych źródłach. Tragedia tak wielka, że tysiące lat po tym jak się wydarzyła, my nadal o niej rozmawiamy.
    – Nie wierzę ci! – w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Płakała. – Nie wierzę, kłamiesz! Na pewno kłamiesz!
Poczuła jego dłoń na ramieniu. W końcu miała siłę by poderwać się z miejsca i wybiec z pokoju. Chciała biec jak najdalej. Jak najdalej od niego.
Ale to co mówił miało sens. Rzeczywiście byli podobni. Choć przerażało ją, że z taką lekkością mówił o światowej zagładzie, to jednak temu, że istniała między nimi dziwna więź, nie mogła zaprzeczyć. Musiał wiele wycierpieć od ludzi... Jak każdy odmieniec. Każdy z nich cierpiał, to nie jest usprawiedliwienie.
Czy Slenderman rzeczywiście wywołał legendarny potop? Wszyscy wiedzieli, że był istotą pamiętającą czasy starożytne, ale nigdy nie opowiadał o nich nikomu. Bo jeśli to co Thaim mówił było prawdą, nie miał się czym chwalić.

1 komentarz: