EDIT:[Tak wiem, że są tu powtórzenia i błędy, ale jest to, jak sam tytuł wskazuje historia opowiadana przez Jeffa i chciałam przedstawić ją tak jak on by to zrobił. Opowiedzieć to jego językiem.]
.
.
"[..] Jednym z niepodważalnych dowodów na istnienie Jeffa the Killera miał być jego notatnik, znaleziony przez przypadkowego przechodnia na chodniku i poddany szczegółowej analizie przez biegłych sądowych. Znajdują się tam zapiski które poruszyły wszystkich, mających jakąkolwiek styczność z tą sprawą. Organy ścigania starają się go schwytać, a psychiatrzy zrozumieć, co próbował przekazać w tym zapisie."
...
Jest taka piękna.
Mówiąc, że Lilith jest piękna, nie mam na myśli tego martwego piękna moich innych ofiar. Lilith ożywiła ich piękno i spotęgowała kilkakrotnie. Mimo, że to moja Lili, często myślę o niej jak o kolejnej ofierze. Jakby na to nie patrzeć jest moją ofiarą. Jest całkowicie moja.
Lubię patrzeć jak śpi.
Od samego początku patrzenie na nią, gdy spała sprawiało mi niemałą przyjemność. Cieszyłem się na myśl że ją zabiję. Układałem w głowie różne wersje tego scenariusza. W jednym z nich bezskutecznie próbowała ze mną walczyć, a w drugim błagała o litość. Dziwiło mnie, że zapomniałem, że ona przecież chodzi do szkoły. Nie została tego dnia w domu, ale w sumie mi to pasowało. Zabiłem tylko jej rodziców, a jej samej postanowiłem poszukać później.
Pierwszy raz miałem z nią okazję porozmawiać w lesie.
Wydawało mi się wtedy, że płacze, ale nie płakała. Targały nią naprawdę silne emocje, jednak nie dawała tego po sobie poznać. Cóż za piękna i przydatna umiejętność. Mi często nie udaje się zachowywać spokojnie. Nie potrafię określić, co czułem gdy zabrała mi nóż i zaczęła z nim uciekać. Pamiętam, że jedna strona mnie była rozbawiona, a druga wzruszona. Tak. Mogę to chyba nazwać wzruszeniem, chociaż sam sobie się dziwię, że coś takiego mogło mnie wzruszyć. Dziwę się, że cokolwiek mogło mnie wzruszyć.
Zaproponowałem ten miesiąc, aby popatrzeć na jej reakcje. Chciałem sprawdzić, czy świadomość śmierci zacznie na nią jakoś wpływać. Tak naprawdę, to już od tamtej pory pragnąłem jej tylko dla siebie. Mieć kogoś na własność jest bardzo trudno, ale kiedy już zdobędzie się upragnioną osobę jest to naprawdę przyjemne uczucie.
Naprawdę nie widziałem sensu w okradaniu kiosków, skoro miałem dostęp do mieszkania mojej Lili. Ci "strażnicy" byli śmiesznie łatwi do pokonania. Kiedyś oglądałem kiepski film akcji w którym główny bohater zabijał przeciwników jednym uderzeniem. Tak mniej więcej wyglądała moja walka z tymi ludźmi. Nie zdążyłem się nawet zmęczyć.
Wydawało mi się bardzo nienaturalne, że Lili tak się na mnie zezłościła. Kiedy się kogoś boimy, nie złościmy się na niego, a przynajmniej nie w taki sposób w jaki ona była zła. Jest piękna kiedy się wścieka. I śmieszna. Bardzo mnie wtedy bawiła.
W końcu zostawiła mnie samego w tej kuchni i wróciła do pokoju, jak gdyby nigdy nic.
Poczułem się lekko zmieszany jej zachowaniem. To było naprawdę nienaturalne, tak po prostu sobie odejść. Ale jednocześnie zrozumiałem jak bardzo ją lubię. Poszedłem tam za nią. Zapytałem grzecznie, czy nie mógłbym zdrzemnąć się obok niej. Nie prosiłem o nic więcej. To ona wymyśliła sobie, że muszę wyprać swoją bluzę. Tak czy inaczej zgodziłem się, choć niechętnie. Po jedzeniu zrobiłem się bardzo zmęczony. Miło z jej strony, że dała mi tę opaskę na oczy. Właściwie to potrafiłem spać z otwartymi, ale ten prezent bardzo mi się spodobał. Kocham dostawać od niej prezenty.
Nienawidziłem chwili w której przegrywałem ze swoją druga osobowością i nadal jej nienawidzę. Rano, w jej mieszkaniu długo walczyłem, aby jej nie skrzywdzić. Bardzo chciałem dotrzymać słowa, ale też złościło mnie, że ten idiota z którym dzielę duszę i ciało chciał ją zabić. Oddała mi wypraną bluzę. Plamy nawet nie zbielały, ale pachniała tak cudownie. Pachniała nią. To spotęgowało tylko żądzę krwi mojego drugiego ja. Musiałem poszukać kogoś, kto zastąpiłby mu Lilith. Tym kimś okazał się bardzo śmierdzący mężczyzna, którego spotkałem na drodze. Wydawał się naprawdę niebezpieczny i silny. Pasowało mi to, bo chciałem się wyżyć. Mogłem zabić też jego dziewczynę, ale on w zupełności mi wystarczył, a poza tym nabrałem ochoty na zabawę. Wyciąłem jej więc uśmiech i kazałem iść pokazać się policji. Sam zacząłem robić krwiste podziękowanie na murze. Chciałem, żeby Lilith to zobaczyła. Wiedziałem, że wielu ludzi coś takiego mogłoby przyprawić o przedwczesną śmierć, ale ona udowodniła mi już, że ma niesamowitą odwagę.
Niestety, moja druga osobowość bardzo chciała z powrotem odzyskać swoją kontrolę, więc gdy tylko przekroczyłem próg domu, który był wtedy moją kwaterą, natychmiast mną zawładnęła. Nie chodziło jej o to, by kogoś zabić, tylko po prostu żeby poszaleć. Krzyczałem, płakałem, śmiałem się, tarzałem po podłodze, wchodziłem na dach. To nie była wściekłość, tylko radość. Potwór w moim wnętrzu cieszył się, że nie pozwoliłem mu zabić Lilith. Postanowił przyznać mi rację, co się nie często zdarzało.
Kłopot w tym, że jego radość była o wiele większa niż moja energia. Po kilku godzinach byłem już bardzo zmęczony i wtedy przyszła Lilith.
Jak miło z jej strony, że dała mi jedzenie. To był naprawdę niezwykle przyjazny gest. Nie byłem do takich przyzwyczajony. Zaproponowałem jej, żeby została na noc, a ona opowiedziała mi, że widziała Slendermana. Wyglądała na przestraszoną, gdy o nim mówiła, co było dosyć dziwne, bo nie bała się mnie, a jego tak. W końcu zasnęliśmy oboje i było to bardzo przyjemne. Ciepło jej ciała mnie usypiało.
Wiem, że nie powinienem był jej wyzywać, ale miałem na to niesamowitą ochotę, gdy ciągle nie chciała się obudzić. Poczułem się upokorzony tym, że dała mi w twarz. Oddałem jej automatycznie, chociaż nie przewidziałem konsekwencji tego. Moja Lili się rozpłakała. Wiedziałem, że muszę jakoś naprawić swój błąd, bo inaczej będzie już tylko gorzej. Wtedy po raz pierwszy pocałowałem moją Lili. To był chyba jej pierwszy w życiu pocałunek, a przynajmniej taką mam nadzieję. Nagle, nie wiadomo czemu poderwała się z miejsca, jak porażona prądem. Clark był jej największym zmartwieniem, widziałem to. Poczułem się zazdrosny o to, że zajmuje on miejsce w jej umyśle i uczuciach. Chciałem, żeby myślała tylko i wyłącznie o mnie. Postanowiłem jej pomóc. Nie lubię prosić Slendermana o cokolwiek, ale teraz nie miałem wyboru. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli ten Clark zacznie jeszcze bardziej męczyć Lilith, będę miał do niej bardzo utrudniony dostęp. Powiedziałem Slendy'emu, że chodzi o utrzymanie naszego istnienia w sekrecie- to zawsze działa, jeżeli chcę coś od niego uzyskać. Załatwił sprawę szybciej niż się tego spodziewałem. Ci agenci chronili Lili tak, jakby w ogóle nie chcieli tego robić. Nie miałem absolutnie żadnych trudności z dostaniem się do jej domu, nawet nie musiałem zabijać "strażnika" bo spał.
Lilith wyglądała na bardzo zaskoczoną ale jednocześnie wdzięczną. Myślę, że to bardzo miłe uczucie, gdy ktoś jest wdzięczny. Zaproponowała, żebyśmy obejrzeli film, a potem poszła do sklepu. Poprosiłem ją żeby zrobiła zupę pomidorową, jednak zabrakło kilku składników. Przed wyjściem dała mi komórkę i kazała dzwonić do siebie, jeśli coś by się stało. Ciekawiło mnie, co miałoby się stać, aby to było wystarczającym powodem żeby do niej zadzwonić. Dzwoniłem ciągle, bo chciałem usłyszeć jej głos. W końcu zasłona się zerwała. Prawdopodobnie dlatego, że huśtałem się na niej dzwoniąc do Lilith.
Film, który mi puściła był bardzo ciekawy, ale sama nie chciała go oglądać. Wieczorem, kiedy już się wykąpała po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć ją nago. Ma naprawę piękne ciało. Cieszę się, że jest teraz moja, bo nie zniósłbym myśli, że może należeć do kogoś innego. Bardzo mi się podobało, że nie stawiała zbyt dużego oporu i pozwalała mi na wszystko, co chciałem z nią zrobić. Była taka... uległa. To niepodobne do niej, zachowywać się w ten sposób. Ale podobało mi się, że nie ma jednobarwnego charakteru. Ludzie zmienni, nieprzewidywalni- to właśnie oni nadają naszemu życiu kształt i czynią je ciekawszym.
Urodziny Lilith przypadały na następny dzień. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio świętowałem czyjeś urodziny. Parę lat po śmierci Liu, w dniu jego urodzin rozmyślałem, jak wyglądałoby przyjęcie i co bym mu kupił, ale świętować z kimś, kto jest przy tobie jest dużo lepiej. Nie ma wtedy tęsknoty. Zastanawiałem się, co ona mogłaby chcieć, oprócz przedłużenia umowy, bo wtedy jeszcze nie mogłem jej tego dać. Postanowiłem zasięgnąć porady u Alice- jej koleżanki. Niestety, jak zwykle w ważnych momentach, moja nierozsądna osobowość wzięła nade mną górę. Alice spanikowała, a ja nie dowiedziałem się nic. Postawiłem na własną intuicję i dałem jej prezent mający ją rozbawić. Chciałem, żeby się uśmiechnęła, bo Lilith wprost cudownie się uśmiecha. Dałem jej warzywa zawinięte w papier toaletowy, ale ten plan też nie wypalił. Prezent bardziej ją zdziwił niż rozweselił.
Później długo byliśmy tylko we dwoje i rozmawialiśmy ze sobą. Przez przypadek powiedziałem jej o Liu. Od razu straciłem humor. Ale nie dlatego, że za nim tak tęskniłem. Rzeczywiście, odczuwałem tęsknotę, prawie aż ból, ale zdążyłem sobie z tym poradzić już dawno. Tak naprawdę zdałem sobie sprawę, że jeśli zabiję Lilith, będę za nią tęsknił tak samo jak za Liu. Nie chciałem znów przechodzić przez wieloletni proces leczenia ran.
Obudziła mnie i zapytała w jaki sposób ją zabiję. Nie chciałem o tym rozmawiać. Byłem zły, że mi o tym przypomina. Wtedy naprawdę nie rozumiałem, że już niedługo jej zabraknie. Nie potrafiłem przyjąć tego do wiadomości.
Następnego dnia, kiedy byłem na spacerze, spotkałem Eyeless Jacka. Poprosił mnie, żebym znalazł mu jakieś mieszkanie, bo dopiero co przyjechał do tego miasta. Postanowiłem zaprowadzić go do Lilith. Byłem pewien, że się zgodzi, ponieważ była wobec mnie bardzo gościnna, a Jack jest o wiele spokojniejszy ode mnie. Tamtego dnia dała mi nową bluzę. Kolejny prezent od niej. Nie przewidziałem, że Jack będzie chciał wyciąć jej nerki. Wcześniej powiedziałem mu, że ma jej nie krzywdzić, ale jego żądza okazała się zbyt silna.
Przeprosił ją i poszedł sobie. Widziałem po nim, że jest zawstydzony. Z jakiegoś powodu Jack czasami bardzo wstydził się tego, jaki jest. Zwłaszcza, gdy ranił przyjaciół, ale ona przecież jeszcze nie była jego przyjaciółką. Praktycznie się nie znali. Ponieważ nie zrobił tego specjalnie, nie gniewałem się na niego długo.
Następnego dnia dzwoniła Alice. Mówiła raz bardzo głośno, raz bardzo cicho i nie pozwalała się zignorować. Bała się czegoś, Lilith myślała, że to przeze mnie, bo wcześniej ją nastraszyłem, ale tym razem to nie była moja wina. Później okazało się, że to wszystko wina Bena.
Kiedy wróciliśmy do domu, poczułem jak moja druga osobowość znów chce przejąć kontrolę nad moim ciałem, ale w inny sposób niż dotychczas. Zwykle, gdy to się działo, zapadałem w pewien rodzaj snu, z którego budziłem się dopiero, kiedy tamten się zmęczył, albo znudził. Nie potrafiłem opowiedzieć, co się wtedy ze mną działo. Czasami było to dosyć niebezpieczne, bo budziłem się w dziwnych miejscach i nie wiedziałem jak się z nich wydostać. Jednak miało to swoją dobrą stronę, ponieważ był ktoś, kogo mogłem obarczyć moimi winami. Domyśliłem się, że on chce zabić Lilith wcześniej. Byłem w pełni świadomy tego, iż tracę kontrolę, co było okropnym uczuciem. Nie chciałem jej skrzywdzić. Była dla mnie taka dobra. Przypominała mi Liu. Naprawdę nie mogłem pozwolić sobie na popełnienie tego samego błędu drugi raz. Nie chciałem znów tak cierpieć. Długo z nim walczyłem mając nadzieję, że w końcu da sobie spokój, ale w pewnej chwili nie wytrzymałem i zacząłem ją dusić.
Wtedy po raz pierwszy Lili zażegnała konflikt, który toczył się w mojej duszy. Nie wiedziałem jeszcze w tamtej chwili o jej mocy, ani o tym jak na mnie oddziaływała. Poczułem w sobie wewnętrzną siłę, żeby znów zapanować nad ciałem. Bardzo żałowałem tego, co się stało. Uświadomiłem sobie wtedy, że przez ten miesiąc Lilith stała się dla mnie bardzo bliska Chciałem, żeby żyła, ale jednocześnie bałem się do tego przyznać przed samym sobą.
Miesiąc minął niewiarygodnie szybko. Lilith sama mi o tym przypomniała. Gdyby tego nie zrobiła, żylibyśmy ukrywając przed sobą tę prawdę cały czas. Zabrałem ją do swojej kryjówki.
Chciałem, żeby ten dzień był normalny. Tak jakby nazajutrz nie miało się stać nic wielkiego. Slenderman jak zwykle musiał się wtrącić. Wielki znawca ludzkiej psychiki! Właśnie dlatego tak go nienawidzę.
Kiedy wróciliśmy do domu, Lili kazała mi się wykąpać. Nie chciałem tego robić, bo właściwie nie widziałem w tym sensu. Dziwne, że Lili się tak zachowywała, ale o to mniej więcej mi chodziło. Jak tak się teraz nad tym zastanawiam, to myślę, że strach tu zadziałał więcej niż ja ze swoim planem. O tak, ona wtedy się bała. W ten sam sposób, co jedna z moich ofiar, którą pamiętam do dziś. Kiedy do niej podszedłem, udawała że mnie nie widzi i oglądała telewizję. W każdym razie Lili bardzo mnie rozśmieszyła.Chciałem, żeby też była wesoła, dlatego próbowałem ją rozśmieszyć. Tym razem mi się udało. Moja Lili była bardzo wesoła. Tylko wieczorem przypomniała sobie o tym, że niedługo ma umrzeć. Bardzo ją zabolało, gdy powiedziałem, że tak czy inaczej zamierzam ją zabić. Naprawdę chciałem to zrobić tylko po to, żeby odsunąć od siebie niebezpieczeństwo utraty ukochanej osoby.
Naprawdę byłem i jestem wdzięczny Clarkowi za to że, porwał moją Lili. Gdyby tego nie zrobił, zabiłbym ją. To on uświadomił mi jaka ona jest dla mnie cenna. Ten liścik od niej zachowałem sobie i mam go do dziś. Najbardziej podoba mi się zakończenie "uciekaj stąd i bądź szczęśliwy" Alice i Ben bardzo mnie denerwowali, ale cieszyłem się, że chcą mi pomóc ją odnaleźć. Szkoda tylko, że musiałem walczyć sam. Naprawdę sądziłem, że tym razem nie uda mi się wygrać. Było ciężej niż przypuszczałem. Gdyby Lili wtedy nie wyszła, chyba nie dałbym sobie rady.
Wiele razy mnie zadziwiała, ale najbardziej zaszokowany byłem chyba wtedy, gdy wycięła sobie uśmiech. Nie wiem czemu to zrobiła. I prawda jest taka, że nigdy się nie dowiem.
Kocham moją Lili.
Lili Lili
Lili
L I L I
Na tym zapis z dziennika się kończy. Jeff prawdopodobnie chciał dopisać coś jeszcze, ale zgubił notes, albo specjalnie go wyrzucił. Całość pozostawiona jest dla każdego do jego własnej interpretacji.
Opłacało się tyle czekać. Mogłoby być nawet dłuższe. hehe
OdpowiedzUsuńOOo....jakie to jest śliczne! Takie wspomnienia Jeffa. Ale końcówka- nie ma yo jak skończyć pamiętnik i go wyrzucić :P
OdpowiedzUsuńGatulujujujujujuę dziesięciu tysięcy wyświetleń!
OdpowiedzUsuńA fascinating discussion is worth comment. There's no doubt that that you need to publish more about this issue, it may
OdpowiedzUsuńnot be a taboo subject but typically people
don't discuss such topics. To the next! Cheers!!
Feel free to surf to my webpage; Pomiary elektryczne Dzierżoniów
Co to za szajs?
Usuń